Bób - cudowne, zdrowe, bogate w białko i pyszne warzywo. Bardzo go lubię i w tym roku mogłabym liczyć w kilogramach ilość bobu, który zjadłam. Od jakiegoś miesiąca, 2 – 3 razy w tygodniu kupuję pół kilograma bobu, gotuję i czaruję... Najchętniej sięgam po taki bób prosto z wody, nie obieram go ze skórek, bo w nich najwięcej witamin i skubię przeważnie na kolację. Miseczka bobu bez żadnych dodatków (250 g) ma zaledwie 165 kcal, więc bez najmniejszych wyrzutów sumienia się nim zajadam.
Bób jest bardzo wdzięcznym tematem kulinarnych szaleństw i można go wkomponować w wiele potraw. U mnie jednak nie jest to zbyt częste zjawisko – już dawno stwierdziłam, że wiele warzyw najbardziej smakuje mi w wersji solo – bez mieszania z czymkolwiek. Wiem, dziwna jestem, ale cóż – tak mam i już :-)
Ale tym razem bób wdał się w romans z ryżem i wyszło z tego bardzo przyzwoite, pożywne i przepyszne danie – idealne na samotny, leniwy niedzielny obiad. Nie przepadam za dodatkiem wina do risotta, więc jak prawie zawsze zrezygnowałam z niego na rzecz własnoręcznie przygotowanego drobiowo – warzywnego bulionu. Risotto jest prościutkie i szybkie – czyli takie jak być powinno.
Stwierdziłam też, że pomyślę nad zamrożeniem choć kilograma bobu, żeby móc się delektować tym risottem również zimą... mam tylko problem z zamrażarką – nijak nie chce się rozciągnąć ;-)
No dobrze... ale czas na przepis na proste, pyszne risotto.
Składniki na 2 porcje
250 -300 g bobu
120 g ryżu arborio (albo innego do risotto)
1 średnia młoda cebula
około 500 ml bulionu
pieprz świeżo mielony
2 – 3 łyżki posiekanego koperku
1 łyżeczka ghee (klarowane masło)
1 łyżka parmezanu albo innego twardego, drobno startego sera
Bób ugotować w lekko osolonej i osłodzonej wodzie (na ½ kg bobu daję 1 łyżeczkę cukru i 1 łyżeczkę soli, wrzucam do wrzącej wody). Ostudzić i obrać ze skórek.
Cebulkę pokroić w bardzo drobną kostkę. W rondlu, albo woku rozgrzać ghee, wrzucić cebulkę i na bardzo małym ogniu zeszklić (nie przypalić!). Wrzucić ryż i ciągle mieszając chwilę podsmażać, aż zrobi się szklisty. Wlać mniej więcej połowę (200 ml) gorącego bulionu, wymieszać i wolno gotować mieszając od czasu do czasu.
Po kilku minutach, gdy płyn zostanie wchłonięty przez ryż, dolać pozostały bulion i dalej gotować. Gdy większość bulionu zostanie wchłonięta przez ryż dodać bób, wymieszać, przykryć i zostawić jeszcze przez chwilę na niewielkim ogniu, aby ryż wchłonął resztę bulionu a bób się zagrzał.
Spróbować – jeśli ryż będzie się wydawał zbyt twardy to wlać jeszcze trochę gorącej wody.
Na końcu dodać starty parmezan, doprawić świeżo zmielonym pieprzem, wsypać koperek. Wymieszać i podawać.
Ps. Gdy przeczytałam komentarz Pauliny pomyślałam, że warto jeszcze coś dopisać. Ja do mojego risotto bulion wlewam w dwóch porcjach, ale głównie dlatego, że robię risotto z niewielkiej ilości składników i nie mam potrzeby robić tego inaczej. Gdy chcemy zrobić większą porcję risotta to warto wlewać bulion partiami - po chochli, i dopiero, gdy ryż bulion wchłonie wlać kolejną porcję.
Zawsze zastanawiałam się czy dodawać gorący czy zimny bulion.Ja dodawałam zawsze gorący. Zasięgnęłam języka u znawcy kuchni włoskiej i okazuje się, że to właściwe postępowanie, choć pewnie znajdą się tacy, którzy stwierdzą, że jest inaczej ;-)))
Ps. Gdy przeczytałam komentarz Pauliny pomyślałam, że warto jeszcze coś dopisać. Ja do mojego risotto bulion wlewam w dwóch porcjach, ale głównie dlatego, że robię risotto z niewielkiej ilości składników i nie mam potrzeby robić tego inaczej. Gdy chcemy zrobić większą porcję risotta to warto wlewać bulion partiami - po chochli, i dopiero, gdy ryż bulion wchłonie wlać kolejną porcję.
Zawsze zastanawiałam się czy dodawać gorący czy zimny bulion.Ja dodawałam zawsze gorący. Zasięgnęłam języka u znawcy kuchni włoskiej i okazuje się, że to właściwe postępowanie, choć pewnie znajdą się tacy, którzy stwierdzą, że jest inaczej ;-)))
Ps. Małe paczuszki z herbatą wędrują do Polly i Ali. Alu, proszę o adres na maila :-)
ojej nie lubię bobu więc taki przepis nie dla mnie ... ale ........... widzę w dopisku, że dostanę zieloną herbatkę na spróbowanie :))))) baaaaaaaaaardzo pięknie dziękuję ... zmuszę nawet Lu do wypicia choć on za liściastymi jakoś nie teges ...
OdpowiedzUsuńBoję się już u Ciebie brać udział w konkursach bo jak gram to wygrywam a jak nie ma konkursu to i tak dostaję na przykład przyprawy ;DDD
Polly, jak Ty możesz nie lubić bobu? Przecież on jest pyszny ;-))) No dobra, ja nie lubię flaków to Ty możesz nie lubić bobu... ale można tą samą wersję zrobić z zielonym groszkiem - też jest pyszne :-)
OdpowiedzUsuńOj tam, dopiero drugi raz Ci się trafiło... a już kilka tych konkursów było :-))
groszku też nie lubię zbytnio, jadam ale jako dodatek i to małe ilości :))) ale za to ........ uwielbiam flaki hi hi hi ...
OdpowiedzUsuńMówisz, że jeszcze nie podpadam z tymi wygranymi ???? bo już mi głupio :)))
Hahaha... masz alergię na zielone, czy co? ;-))))
OdpowiedzUsuńNie, no bez przesady, książki nie wygrałaś, kuponu na zakupy też nie... a do filiżanek herbatka jak znalazł :-))
no jasne, muszę jeszcze tylko wygrać gdzieś wodę mineralną ;DDDD a z zieleniny nie lubię jeszcze szpinaku. Jako dodatek zjem ale w mikro ilościach :)))
OdpowiedzUsuńPolly, no już nie przesadzaj - wody mineralnej w sklepach dostatek ;-)))
OdpowiedzUsuńOj, szpinaku to i ja nie jadam... znaczy się jadam surowy, ale przetworzonego już nie :-) Ale kiedyś dojrzeję i do szpinaku.
żartowałam z tą wodą :))) a szpinaku nie jem bo kiedyś się nim porządnie strułam i pamiętam to do dziś ja jakoś mnie odrzuca ...
OdpowiedzUsuńAle narobiłaś mi Margarytko ochoty na risotto. Dawno nie robiłam, a uwielbiam Twoje risotto z papryką. To też wygląda cudownie i jeśli tak samo smakuje to będę w niebie. Gdybym miała w domu bób to zrobiłabym na kolację, a tak muszę czekać do jutra. Też najczęściej jem bób bez niczego, jedynie z masłem.
OdpowiedzUsuńPolly, toż wiem, że żartowałaś - ja też(mrugające oczko w końcu było)...
OdpowiedzUsuńA ja sama nie wiem dlaczego nie mogę się przekonać do szpinaku, traumy przedszkolnej nie mam, bo u nas szpinaku nie dawali. Moja mama robi i razem z bratową się nim zajadają, a ja jakoś nie mogę.
Doroto, myślę, że jest podobnie smaczne, choć to z papryką jest bardziej kremowe. Ja też lubię bób z masłem, ale staram się ograniczać tłuszcze, więc jem bez dodatków.
Uwielbiam bób, z ryżem nigdy nie próbowałam, więc czas najwyższy!
OdpowiedzUsuńMelduję, iż w niedzielę zrobiłam królewskie danie - kurczaka tandoori masala - Margarytko, dziękuję i ja, i Motyl - bardzo nam smakowało i z pewnością danie to zagości u nas na stałe! Tylko trzeba pamiętać o hektolitrach wody, bo lubimy na ostro ;)
niesamowicie wygląda! Musi być pyszne :)
OdpowiedzUsuńJaki kolor...jaka tekstura...jesu..a ja bób jadłam w tym roku tylko raz..nieee..trzeba to nadrobic...
OdpowiedzUsuńBob jadłam dotychczas tylko w sałatce i mi nie smakował. Może wypróbuję ten przepis, aby się przekonać jak to warzywo smakuje na gorąco.
OdpowiedzUsuńGratuluję zwyciężczyniom!! :)
piękny zielony kolorek ci wyszedł:)
OdpowiedzUsuńXymeno, w tym wydaniu bób smakuje świetnie. Polecam, bo dodatek koperku fajnie podkreśla smak.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że kurczak wpisał się w Wasze menu :-))
Joasiu, jest pyszne. Wypróbuj, a sama się przekonasz.
Trzcinowisko, tylko raz? No nie, to obowiązkowo do poprawy :-))) Ja mam zamiar jeszcze w tym roku trochę pojeść.
Nikko, ja przyznam się szczerze, że o wiele bardziej lubię na ciepło. Dlatego sałatek z bobem specjalnie nie robię. W tym połączeniu z ryżem smakuje mi prawie tak samo jak solo. Taki prosto z wody też jem na ciepło, najlepiej jak jeszcze w łapki parzy :-)
Goh, dziekuję. Bób pozostaje ładnie zielony, gdy się go nie przykrywa podczas gotowania - sprawdzone, potwierdzone :-)
Margarytko - cieszę się bardzo za tak miłe wyróżnienie. Nie pisałam tego dla nagrody, więc tym bardziej miło mi. Adres prześlę Tobie na maila. Tak przy okazji, nasunęła mi się mała prośba do Ciebie - czy mogłabyś mi przysłać paczuszkę tandoori masala? Nie mogę oczywiście dostać tej przyprawy, chociaż obiecują mi tu i ówdzie.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o bób, to jest on moim ulubionym warzywem. Towarzyszy mi od dzieciństwa, kiedy to z tatą obsadzaliśmy nim pół ogrodu. Bób lubię w każdej postaci, na ciepło, na zimno, obrany ze skorki, albo i nie.
Ale risotta z bobem nie robiłam nigdy. Uwierzysz czy nie, ale ja dzisiaj po powrocie z pracy po 18.00 przeczytałam Twój wpis i zaraz zrobiłam Twoje risotto. Bób latem mam zawsze, ryż i koperek tez, więc mogłam się zmierzyć z tą potrawą. Risotto wyszło boskie!!!
Bardzo dziękuję Tobie za te niebiańskie doznania. Po tak ciężkiej i długiej dzisiaj pracy należało mi się coś miłego. Ala
Alu, ale mnie zaskoczyłaś. No pewnie, że Ci wierzę, bo dlaczego miałoby być inaczej? Ogromnie się cieszę, że risotto Ci smakowało. A bób i mnie towarzyszy od dziecięcych lat, dziadkowie mieli w ogrodzie, potem my na naszej działce. Teraz kupuję, a że jest stosunkowo tani i jest go w tym roku bardzo dużo to jem na okrągło. Ja najbardziej lubię na ciepło.
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy, dostaniesz i tandoori masalę, żaden problem :-) Czy jeszcze coś potrzebujesz? Jutro będę na targu to wejdę do sklepu z przyprawami.
Nie wiem, czy coś jeszcze potrzebuję. Chyba, że planujesz mnie zaskoczyć znowu czymś mi nieznanym :)
OdpowiedzUsuńAla
Alu, oto jest pytanie :-) Sama jeszcze nie wiem, co mi do głowy przyjdzie :-) Będę kupowała Mamie garam i tandoori masalę... jeśli coś Ci wpadnie do głowy to daj znać w mailu.
OdpowiedzUsuńUwielbiam bób :) I też ostatnio robiłam z nim risotto. Wspaniale pasuje bób do risotto :) Twoje wygląda bardzo apetycznie.
OdpowiedzUsuńRisotta są super! Z bobem jeszcze nigdy nie jadłam. Koniecznie trzeba to zmienić:).
OdpowiedzUsuńBób wygląda w tym risotto bardzo smakowicie, ale to zapewne duża zasługa cudownego Woka :D:D:D
OdpowiedzUsuńShinju, masz rację, bób się świetnie wkomponowuje w ryż :-)
OdpowiedzUsuńMaritko, zgadzam się z Tobą. Też lubię risotta :-))
Moniko, a Ty sobie podśmiechujek ze mnie nie urządzaj :-)) Kolor bób zawdzięcza gotowaniu go bez pokrywki, ale już to, że pozostał jędrny i nie zrobiła się paciaja to zasługa ceramiki i mojego cudownego woka ;-)))))
Nie masz pojęcia o gotowaniu. Tak beznadziejnego bloga jeszcze nie widziałam. Żenujące dania dla biedoty. Gustu zero, wyczucia smaku zero.
OdpowiedzUsuńŻenująca to jest Twoja prowokacja.
OdpowiedzUsuńBlog Margarytki to blog z "duszą", jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy w polskim internecie. Ala
Anonimowa, "przemiła" osóbko, proponuję skorzystać z czerwonego kwadracika w prawym górnym rogu i nie odwiedzać więcej miejsca, w którym nie ma nic ciekawego.
OdpowiedzUsuńAlu, dziękuję Ci. Już nauczyłam się uśmiechać do takich komentarzy, choć kiedyś mnie strasznie irytowały. Ot, ktoś chciał sobie humor poprawić kosztem mojej irytacji - niedoczekanie :-)))
Ryż z bobem smakuje znakomicie - też kiedyś robiłam, ale jeszcze z kukurydzą http://wlodarczyki.net/mopswkuchni/?p=753. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMopsiku, z tą kukurydzą wygląda powalająco :-)
OdpowiedzUsuńDzisiaj miałam odgrzewane risotto, może to i nieprawidłowo, ale inaczej się nie da czasem. Zrobiłam je wczoraj z pół kilograma ryżu, więc zjeść się od razu nie dało, a zresztą wieczorem nie można się aż tak objadać. Dolałam trochę bulionu do potrawy i efekt cudowny!
OdpowiedzUsuńPo risotto już śladu nie ma, córce też bardzo smakowało.
Okazuje się, że dostałam kiedyś od znajomej sabji masala. Znasz tę przyprawę?Ala
Oj tam Alu, zaraz nieprawidłowo ;-)) A kto będzie w to wnikał. Ja nie Magda Gessler - u mnie też bywają dania odgrzewane :-) Poza tym pracując zawodowo nie da się wszystkiego przygotowywać zawsze na świeżo. Ważne, że smakowało :-) Ja dziś jadłam zupę (z zielonego kalafiora) od wczoraj i też było w porządku :-)
OdpowiedzUsuńTak, znam sabji masala i nawet mam tę mieszankę - do dań z warzyw idealna :-)
Ps.Przesyłkę postaram się wysłać jurto, najpóźniej w piątek. Nie dostałam dziś małych kopert z bąbelkami, jutro podjadę jeszcze do hurtowni papierniczej.
Lu właśnie gotuje schab z cebulką z Twojego przepisu ;DDD
OdpowiedzUsuńPolly, to Lu dzielny jest :-)) Mam nadzieje, że będzie smakowicie.
OdpowiedzUsuńMargarytko, to jest przepyszne. Właśnie skończyliśmy jeść. Boskie po prostu. Takie proste, szybkie a takie dobre. Jesteś niezastąpiona. I teraz się zastanawiam, czy lepsze z papryką czy z bobem.
OdpowiedzUsuńPodzielam zdanie Ali - to najlepszy blog kulinarny a jak się komuś nie podoba to jego strata, bo Twoje dania są znakomite, a przepisy napisane świetnie. Dobrze, że się nie przejmujesz wrednymi komentarzami.
Dorotko, cieszę się, że Wam smakowało :-) I że chciało Ci się wypróbować.
OdpowiedzUsuńI Tobie za dobre słowo dziękuję. A przejmować nie ma się czym :-)
Margarytko, nie umniejszam Twojego niewątpliwego talentu kulinarnego, ale risotto robisz w niewłaściwy sposób. Bulion wlewa się po trochu, chochla po chochli (następną daje się po całkowitym wchłonięciu) i cały czas się miesza. Dzięki temu uwalnia się skrobia i tworzy się naturalny sos, dający risottu konsystencję "płynącej lawy". Ja raz zrobiłam tę potrawę dolewając rosołu na dwa razy, z lenistwa, i bardzo tego żałowałam, Ryż wiele stracił na smaku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Paulino, niewątpliwie masz rację, ale zważywszy na to, że robię małe porcje i mojego bulionu są przeważnie ze dwie chochle i wlewam na dwa razy to prawie się zgadza :-)
OdpowiedzUsuńI oczywiście dobrze jest, gdy risotto jest luźniejsze, ale.. no właśnie, wszystko jest kwestią tego, co lubimy, ja wolę mocniej ściągnięte - bardziej do jedzenia widelcem niż łyżką.
Będąc we Włoszech miałam okazję jeść risotta przygotowywane w różny sposób i chyba najmniej smakowały mi te luźne. No i nie przepadam za dodatkiem wina.
Są też różne szkoły "ciepłoty" bulionu - jedni dodaję zimny, inni gorący. Którzy robią właściwie? Nie wiem...
Margarytko mam do ciebie prośbę - zaczął już się sezon ogórkowy. Jak na razie robię tylko korniszony i ogórki kiszone, bo małosolnymi już się przejedliśmy - wobec tego czy może masz jakiesz sprawdzone przepisy na przetwory z ogórków, takie które można włożyć do słoików i w zimę cieszyć się ich obecnośc? Zosia
OdpowiedzUsuńZosiu, oprócz kiszonych i korniszonów robię też sałatkę szwedzką i ogórki z curry. Przepisy jak tylko się za to zabiorę :-)
OdpowiedzUsuńok fajnie. bede czekać dziękuję i pozdrawiam. Zosia
OdpowiedzUsuńrównież najbardziej lubię bób sam, ale dzisiaj zrobię Twoje risotto:) uważam, że blog jest super!! wypróbowałam już stąd mnóstwo przepisów:) czekam jeszcze na ogórki z curry, bo kiedyś jadłam i mi smakowały. pozdrawiam. Dagmara
OdpowiedzUsuńDagmaro, mam nadzieje, że risotto Cię nie rozczarowało.
OdpowiedzUsuńOgórki będą, obiecuję :-)
Joasiu, żadnych podśmiechujek nie robię:D Bób wygląda pysznie i tyle:)
OdpowiedzUsuńMoniko, ja sobie żartowałam, całkiem podobnie jak i Ty :-)))) Mam nadzieję, że jeszcze raz uda mi się to risotto zrobić w tym roku.
OdpowiedzUsuńUdało mi się kupić dzisiaj świeży bób. Zrobię risotto z bobem po raz nie wiem który, ale pewnie ostatni w tym roku.
OdpowiedzUsuńTa potrawa niewątpliwie dostarczyła mi najprzyjemniejszych doznań smakowych tego lata.
JESZCZE RAZ BARDZO, BARDZO DZIĘKUJĘ!!
Ala
Alu, cała przyjemność po mojej stronie :-) U nas już świeżego bobu niestety nie ma.
OdpowiedzUsuńmmmmm niebo w gębie to risotto Asiu :)zrobiłam na obiadek ,dałam troszkę wiecej ryzu i całe opakowanie bobu mrożonego hortex,wyszedł mi koperek więc wrzuciłam całą posiekaną natkę,dodałam również 5grubszych plastrów chudego boczku,Pan Pierzasty zajadał ze smakiem a bałam się że takie smaki nie przypadną mu do gustu:) oj bedę robić częsciej to danie :)
OdpowiedzUsuńJasmino, cieszę się, że mój przepis był dla Ciebie inspiracją i stworzyłaś pyszne danie, które Wam smakowało :-)) Świetny pomysł z dodaniem plastrów boczku.
OdpowiedzUsuńJa risotta robię bardzo często, w różnych wariantach, bo lubimy :-)
Jutro będzie u mnie na obiad:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Marta, daj znać jak smakowało.
UsuńBardzo smakowało, bo ja jestem bardzo roślinożerna. Niestety, syn bobu nie polubił - wypluł do zlewu. Jest tylko jeden mały mankament: ponieważ nie gotuję dużych porcji rosołu (nie miałabym gdzie zamrozić, dysponuję tylko małym zamrażalnikiem w lodówce (zmieniłam mieszkanie i skazana jestem na lodówkę właściciela, bo nie zgodził się jej wynieść, swoją, z zamrażarką musiałam zdeponować u siostry), przyrządzam na bulionie z kostki i wszystkie moje risotta mają ten "chemiczny" posmak. Ale i tak zjadam z apetytem. Muszę jeszcze kiedyś wypróbować z białym winem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
W takim razie cieszę się, że smakowało. Może z czasem Misiek polubi bób, wszak smaki się zmieniają :-) A kostki, no cóż - jak się nie ma co się lubi... ja już od dawna nie używam, ale wrogiem nie jestem :-)
UsuńCzytałam, że się przeprowadziłaś, ale właściciel nieco dziwnie podszedł do sprawy, bo co mu szkodziło, że miałabyś swoją lodówkę?
Wynajmowałam przez wiele lat i nieraz się zdarzało, że właściciel wolał zachować w mieszkaniu swoje sprzęty. Często wynajmuje się całkowicie umeblowane mieszkania.
OdpowiedzUsuńMoje własne meble pamiętają czasy, gdy byłam w wieku Miśka, więc rozstałam się z nimi bez żalu. Oddałam pewnej rodzinie pogorzelców.
Pozdrawiam serdecznie.
No tak, to jest ból wynajmowanych mieszkań. Nic nie można przerobić, swoich mebli nie można wstawić... ech. No, ale cóż, zawsze coś za coś.
UsuńOferuje się też mieszkania nieumeblowane, a nawet pozwala się na remont w zamian za wynajem. Ja szukałam lokum z meblami (i tak marzyłam już o wymianie swoich starych gratów), bo wynajmowanie samochodów, płacenie za przewóz, ciągłe przenoszenie jest bardzo kłopotliwe. No i zawsze mogę zmienić mieszkanie, gdy mi się znudzi:). Snuję po cichu marzenia, że gdy Misiek podrośnie, wyniesiemy się do jakiejś chatki z ogródkiem, gdzie będzie można zabrać Dunię (to nasza kotka, którą niestety musieliśmy zostawić). Na razie "złapałam" to, co pozwoliło nie wyrywać Misia z dotychczasowego środowiska, blisko szkoły i kolegów.
UsuńW dotychczasowym lokum też nic nie było tak jak chciałam i to bolało znacznie bardziej niż wynajmowanie u obcych. Mieszkanie wymagało gruntownych remontów, a nic się nie robiło, bo "to jeszcze nie jest nasze". Teraz mieszkam w lepszych warunkach, choć nie u siebie.
No i właśnie w takich chwilach cieszę się, że mam swoje mieszkanie i mogę w nim zrobić to, co mi wpadnie do głowy :-)
UsuńP.S. Czasami gospodarze po prostu nie mają gdzie wynieść swoich rzeczy, a nie chcą się ich pozbywać.
OdpowiedzUsuńRisotto z bobem na stałe zagościło w mojej kuchni. Uwielbiam smak i szybkośc przygotowania. Jeżeli nie mam świeżego koperku dodaję suszony i potrawa nie traci ani smaku ani cudownego zapachu.
OdpowiedzUsuńMało tego- risotto z bobem stało się hitem wśród moich znajomych wegetarian! Chociaż raz ja zdołałam ich zaskoczyć :-)- a nie oni mnie.
Bardzo się cieszę, że przepis się sprawdza, a risotto smakuje :-) No i może rzeczywiście zaskoczyć smakiem. Sama też bardzo je lubię.
Usuń