Wróciłam wczoraj z pracy
padnięta... i dla odstresowania postanowiłam upiec mini muffiny w
nowej foremce.
Foremka Kaiser jest na 12 malutkich
muffinków, takich na dwa gryzy. Ciasta zrobiłam więcej i
jeszcze upiekłam blaszkę normalnych, które rozdałam
sąsiadom. Ale piękny zapach waniliowych babeczek pozostał w
moim domu.
Zastanawiałam się, czy piec w
malutkich papilotkach czy w blaszce. Jednak skuszona obietnicą, że
muffinki same z niej wyskakują postanowiłam to sprawdzić, bom
niedowiarek. No i co? No i faktycznie muffinki same z blaszki wyszły
– dobrze, że zdążyłam je złapać zanim wywędrowały do
sąsiadów :-) Przed pieczeniem posmarowałam foremkę roztopionym klarowanym masłem. A jej umycie zajęło mi dosłownie kilka sekund,
bo nic nie przywarło. Jestem mile zaskoczona jakością tej foremki
i faktem, że nie muszę poszukiwać malutkich papilotek. Te, które
dostałam z pewnością będą idealne do domowych trufli.
Składniki (wyszło mi 12 malutkich i
12 normalnych babeczek)
2 szklanki* mąki (dałam tortową)
3/4 szklanki drobnego cukru
1 łyżka cukru waniliowego (użyłam
cukru z prawdziwą wanilią Kotanyi)
1 łyżeczka esencji waniliowej (dałam
taką domowej roboty)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1/4 łyżeczki soli
2 jajka
pół szklanki oleju (dałam z
pestek winogron)
1 szklanka pitnego jogurtu waniliowego
albo mleka
1 łyżka zmielonego cukru waniliowego
(albo zwykłego cukru pudru)
*szklanka u mnie ma zawsze 250 ml
*szklanka u mnie ma zawsze 250 ml
W jednym naczyniu połączyć suche
składniki: mąkę, cukier, cukier waniliowy, proszek, sodę, sól.
W drugim składniki mokre: roztrzepać jajka, wlać jogurt, esencje
waniliową i olej. Wymieszane mokre składniki wlać do suchych i
lekko wymieszać, tylko do połączenia się składników.
Formę do muffinów wyłożyć
papilotkami (albo i nie), wypełnić ciastem do 2/3 wysokości.
Piekarnik nagrzać do 180 stopni,
wstawić blaszkę i piec 10 minut małe muffinki i 20 minut duże.
Wyciągnąć, ostudzić i oprószyć
zmielonym cukrem waniliowym.
Ja mam właśnie taką formę na malutkie muffinki ale jest silikonowa i szczerze - nie polecam jej. Choćbym nie wiem co robiła, zanim przeniosę ją do piekarnika to mi się ciasto zdąży lekko wylać a że jest jedna, to między jedną partią a drugą muszę jeszcze do przynajmniej trochę "oskrobać" żeby te resztki wylane się nie spaliły :( Marzy mi się właśnie taka metalowa, ale do dużych. Małe za szybko znikają :)
OdpowiedzUsuńAaa, zapomniałabym, Margarytko zrobiłam cebulową. Nic się nie przypaliło, bo siedziałam nad kuchenką na wysokim stołku z szydełkiem i dziergałam kwiatki do kartek. A co trzy słupki/oczka mieszałam :D Wyszła mi dobra, choć z pewnością nie będę jej robić za często, niestety strasznie jest przy niej dużo roboty... Miała być jednym daniem ale w połowie smażenia cebuli zdążyłam zrobić jeszcze makaron z soczewicą, żeby mi Chomik nie padł z głodu :)
A nie możesz tej silikonowej położyć na blaszce z piekarnika i dopiero napełniać? Ja tak robię i piekę na blaszce:)
UsuńNo właśnie chciałam napisać to samo, co Asia wyżej :-) Ja czasem też korzystam z silikonowych foremek i wtedy ustawiam je na blasze z piekarnika i nic się nie wylewa :-)
UsuńAkurat foremek do muffinów mam sporo, ale takich małych nie miałam - sprawdziła się świetnie :-)
A jeśli chodzi o zupę to ostrzegałam, że potrzeba czasu i cierpliwości :-) Widziałam te Twoje cudeńka - zdolna bestia z Ciebie. Kiedyś robiłam sama kartki okolicznościowe, ale jakoś mi przeszło :-)
Hihi, dziękuję za komplement :) Jak chcesz to mogę coś dla Ciebie zrobić :)
UsuńTeoretycznie mogę, ale mam na tyle wąską kuchnię, że zawsze o coś zahaczę moją piękną tylną częścią ciała jak kucam do piekarnika. Albo się poparzę. A blaszki nie mam a do tortownicy się nie mieści foremka... Próbowałam na blaszce z piekarnika ale też efekt był różny. Mnie chyba najbardziej irytuje to, że foremka jest tylko jedna i nie mogę wszystkiego od razu na jedną-dwie partie upiec :/
Dziękuję :-) W razie potrzeby wiem, gdzie się zgłosić :-)
UsuńHihihi... w takim razie nie ma wyjścia, trzeba dokupić foremki :-)
jak sie kupi pozadną formę silikonową to nic się nie wylewa. To co masz jest poprostu z kiepskiego cienkiego silikonu. Co to za forma, a najgorsze to co to za ciasto na muffiny, ktore sie wylewa???
UsuńUUU piekne pysznosci smakowicie:):)Iwona
OdpowiedzUsuńProste i bardzo waniliowe :-)
Usuńno cudnie wyglądają, szczególnie tak przypruszone cukrem :D Mniammmm
OdpowiedzUsuńDziękuję... mnie skojarzyły się z górami przyprószonymi śniegiem :-)
UsuńOstatnio mam bzika na punkcie wanilii, wszędzie ja dodaję, o muffinkach zapomniałam, a tez mam taką samo wyskakującą formę :) i zrobię
OdpowiedzUsuńW takim razie cieszę się, że przypomniałam o muffinkach :-)
UsuńMUSZĘ JE ZROBIĆ !!! KONIECZNIE !!!
OdpowiedzUsuńMajemi, rób i daj znać jak wyszły :-)
UsuńDam znać napewno :) może nawet na blogu napiszę o tym :) mam zamiar dzisiaj je zrobić :)
UsuńWłaśnie je zrobiłam, wyszły fantastyczne :) zrobiłam dla próby tylko z połowy porcji, ale zaraz zabieram sie za więcej :) Dodałam do niektórych groszków czekoladowych i też wyszły wyśmienicie, mam zamiar jeszcze dać może jakieś owoce :) Koniecznie znajdzie się ten przepis na moim blogu :)
UsuńBardzo się cieszę, że się udały i smakowały :-) Ja dziś upiekłam muffiny z musli na mące orkiszowej z dodatkiem skórki pomarańczowej i odrobiny cynamonu :-)
UsuńTakie waniliowe muszą pysznie smakować:)
OdpowiedzUsuńAleż ci sąsiedzi mają z Tobą dobrze, takie pyszności im serwujesz, ech dobra duszka z Ciebie:)
Agata, wiesz, że ja za czekoladowymi nie przepadam, ale waniliowe to inna bajka... cudnie pachną i fanie smakują :-)
UsuńNie chciało mi się jechać do rodziców, a babeczki jednak trzeba szybko zjadać, więc się podzieliłam :-)
Tak, ja też uwielbiam piec muffinki:) Dają zawsze tyle radości a pracy przy nich nie ma wcale. I mają tę magiczną moc uzdrawiania umęczonej duszy:)
OdpowiedzUsuńP.S. Dostałyśmy taki sam zestaw:)
Asiu, no właśnie - niewiele roboty, a wiele przyjemności... no i ten cudowny zapach, który działa kojąco :-)
UsuńPs. Super, to czekam teraz na Twoje propozycje, choć ja już wymyśliłam kolejne - tym razem z musli, ale jeszcze nie wiem kiedy je zrobię :-)
Babeczki z prawdziwym cukrem waniliowym i ekstraktem własnej roboty muszą być pyszne. Ala
UsuńAlu, rzeczywiście były doskonałe, ale dzisiejsze też są w porządku :-)))
Usuńwyglądają wspaniale, a ja zapisuję kolejny przepis do wypróbowania:D
OdpowiedzUsuńAga, daj znać jak zrobisz :-)
UsuńFajne te malutkie! ;) A formy Kaisera są naprawdę bardzo dobre, mam prawie wszystkie właśnie tej firmy, wystarczy je lekko posmarować tłuszczem - jeszcze nic mi do żadnej nie przywarło, począwszy od chleba, na muffinkach skończywszy. ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam waniliowe ciasta! ;)
Kasiu, to moje pierwsze spotkanie z foremkami tej firmy, ale rzeczywiście jestem pod wrażeniem jakości. Chyba pomyślę o nich jak będę wymieniała kolejne blaszki :-) Taką do chleba chętnie bym sobie kupiła.
UsuńNo szkoda, ze do mnie nie przywędrowały :D
OdpowiedzUsuńZawsze możesz przywędrować do nich... dziś co prawda nie waniliowe, ale też pyszne - jeszcze są ciepłe :-)
UsuńTakie babeczki na dwa gryzy są niebezpieczne, bo można zjeść ich niezliczoną ilość:):):) ale z pewnością warto:)
OdpowiedzUsuńLeno, nawet bardzo niebezpieczne :-) Za to jakie pyszne :-)
Usuńaż się chce jeść! Najfajniejsze, ze w takich babeczkach jest malo roboty ;)
OdpowiedzUsuńJa do muffinów mam foremki silikonowe, niczym nie smaruje, same wyskakują, nic a nic nie przywiera. Teraz zbieram na tortownice... marzy mi się np. taka http://www.aledobre.pl/7816,Tortownica_z_talerzem_Duo_Dark_Crystal_Lekue.html chociaż chciałabym też większą.
Dokładnie tak, niewiele roboty, a efekt zawsze fajny. Jeszcze mi się nie zdarzyło, aby muffiny się nie udały.
UsuńTeż mam silikonowe foremki, ale jakoś średnio lubię w nich piec muffiny. Zdecydowanie wolę dużą blaszkę i papilotki :-)
A dziś dostałam nową blaszkę na 12 dużych babeczek... śliczna jest :-)
Bardzo fajna ta tortownica... ech, tylko gdzie to wszystko trzymać :-)
no wlasnie, gdzie to trzymac.... jakis czas temu zaopatrzylam sie w stolnice silikonowa, a propo silikonu jeszcze ;) wieeelka, a zwija sie w rulonik i malo miejsca zajmuje, juz jakis plus ;)))) mnie niestety raz muffiny nie wyszly, teraz juz nie pamietam dokladnie co to bylo i skad przepis, ale raz byly "takie se".
UsuńNo właśnie, kuchnia nie chce się rozciągnąć, właśnie zastanawiam się nad przywróceniem pawlaczy, które kilka lat temu zlikwidowałam :-))
UsuńA mnie się marzy taka zwykła, drewniana stolnica, akurat mam na nią miejsce miedzy szafką a lodówką :-) I chyba w końcu sobie kupię.
No to jak widać czasem muffiny strajkują i nie wychodzą - mnie chyba lubią, bo nie kapryszą :-)
Jest super taka muffinkowa blaszka...ciekawe co ja dostanę do testowania?
OdpowiedzUsuńDorota, a jeszcze przesyłka do Ciebie nie dotarła? Hmm... ja moją dostałam na początku tygodnia.
UsuńGratuluję takiego konstruktywnego sposobu na zmęczenie i stres. U siebie właśnie napisałam, że na ten ostatni reaguję zupełnie niekonstruktywnie. Duży stres mnie po prostu rozkłada - najchętniej idę wtedy spać. A bywają duże,bo mam skłonności do nieadekwatnych reakcji:(
OdpowiedzUsuńZa to konsumpcja muffinek to z pewnością doskonałe lekarstwo:)
Martuś, w kuchni najlepiej odreagowuję. Jak się zabieram za gotowanie albo pieczenie to wiele emocji opada, stres odpuszcza, a zmęczenie nie jest takie dotkliwe :-) Ja rzadko się czymś stresuję, raczej odczuwam zmęczenie związane z dużą ilością pracy... ale to tylko okresowo, więc jakoś sobie radzę :-)
UsuńTaka sasiadka to skarb:)
OdpowiedzUsuńOla
No ba... pewnie, że tak :-) Wiem, wiem... skromności mi brak... hihihi :-)
Usuńniezłą cenę ma ta blaszka ale ja chyba wolałabym te jednorazowe foremki papierowe bo aż tak często nie będę muffinek piekła żeby blachę specjalną kupować ;]
OdpowiedzUsuńPolly, jeśli jednorazowe to musiałabyś kupować takie usztywniane. Zwykłe jednorazowe, jeśli nie będą włożone do blaszki, rozjadą się w trakcie pieczenia. Ja ostatnio kupiłam takie z rantem, można piec w nich bez foremki :-)
UsuńA tak swoją drogą to moja Mama też mówiła, że jej blaszka muffinkowa nie potrzebna, a teraz ciągle piecze jakieś babeczki :-)
Akurat ta blaszka faktycznie tania nie jest, ale ja moją pierwszą blaszkę do muffinów, taką na 12 normalnej wielkości babeczek kupiłam w Tesco za 9 zł :-) Nie jest może najwyższych lotów, ale przez kilka lat dobrze mi służyła :-)
Dziś dostałam nową blaszkę Wiltona (wygrałam w konkursie... hihihi) i już ją wypróbowałam :-)
eh te konkursy ;DD nic tylko brać udział ;D ja to już nie zliczę ile rzeczy mam od Ciebie ;DDDD
UsuńKto nie gra, ten nie wygrywa :-)
UsuńOj tam, nie było tego tak dużo... ale już niebawem będzie kolejny, wiosenny konkurs, czekam tylko na przesyłkę od Kotanyi :-)
zacieram ręce .... ;D
UsuńPolly, to myśl nad jakimś wiosennym przepisem :-)
UsuńUpiekłam dzisiaj te babeczki - wyszły pyyyyyszne!
OdpowiedzUsuńUżyłam też pierwszy raz foremek silikonowych, które jak dla mnie są super, dużo lepsze od papilotek. Muffinki z łatwością wyszły z foremek, do papierowych się zawsze trochę przyklejały. Póki co innych nie używałam i tyle w temacie mogę powiedzieć.
Babeczki zostały posypane cukrem pudrem i zaraz powędrują do znajomych jako dodatek do popołudniowej herbatki:) Ala
Alu, ogromnie się cieszę, że smakują :-)
UsuńMam kilka silikonowych foremek i z powodzeniem ich używam. Muffiny jednak przeważnie piekę w papilotkach, ot przyzwyczajenie to druga natura :-) Kupuję sprawdzone, niewoskowane papilotki, które ładnie odchodzą od ciasta. No i łatwo je zabrać do pracy :-)
Moja DROGA MARGARYTKO Te muffiny to ciepłe, waniliowe chwile zapomnienia. Są obłędnie słodkie, są bosko waniliowe, okrutnie kaloryczne i bezwstydnie smaczne :)
OdpowiedzUsuńSłodycz "waniliowej"wanili miesza się maślanym smakiem owiniętym waniliową nutą wzmocnioną muśnięciem smaku słonego.
Dzieciory za jedną taką muffinkę będą grzeczne przez cały tydzień i jeszcze dzień więcej :)
Robi się je błyskawicznie i niestety tak samo znikają.
Mają w sobie dziecięć ton cukru i miliardy kalorii, są więc doskonałe na wszelkie smuteczk, melancholie i chandry.
Są oczywiście nieinwazyjnym sposobem uspokajającym na niegrzeczne dzieciory. Te duże i te małe :)
Piękę je bardzo często, dlatego wybrałam je do konkursu.....są "pysznie przepyszne":)
Oj tam, w końcu to nie jest danie dietetyczne, a słodki wypiek, więc trochę tych kalorii ma. No niestety, inaczej się nie da... Ale mają tę zaletę, że poprawią każdy podły nastrój :-)
Usuńdzisiaj robiłam i wyszły przepyszne :) wprawdzie nie znalazłam jogurtu waniliowego więc było zwykłe mleko, ale za to więcej olejku waniliowego i wyszły pppyyyccchhaa!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że smakowało :-)
UsuńWitam Czy zamiast oliwy mogę dodać rozpuszczoną margarynę Kasię?Pozdrawiam Magdalena Sobczyńska
OdpowiedzUsuńMożesz, choć nie będą takie puszyste.
UsuńJak juz pisalam kilka dni temu na FB - muffiny nie wyszly mi nigdy. Tym razem nie sa ciezkie jak kamien (zasluga Twojej informacji o mace pszennej tortowej), niestety nadal daleko im do idealu. Oczywiscie po raz kolejny wyszedl mi w nich zakalec (sa dosyc ciezkie i mokre w srodku). Temperature musialam podniesc do 200, bo po 10 min w 180 stopniach prawie nie urosly. Piekly sie ponad 35 min i jeszcze 5min przy wylaczonym piekarniku. Juz nie mam pomyslu co robie nie tak. A moja wiedza o pieczeniu znacznie wzrosla od ostatniej proby. Jutro sprobuje jeszcze raz, tylko dam o 1/3 oleju mniej. Poza ty mialy taki "chemiczny" posmak - czy to moze byc od sody albo proszku??
OdpowiedzUsuńNauczylam sie piec ciasta drozdzowe, przerozne bulki i chleby, calkiem niezle wychodza mi skomplikowane wypieki, a takie glupie muffinki mnie pokonaly....
A może za długo je mieszasz? One tylko muszą być zamieszane do połączenia składników, trochę niedbale, wtedy wychodzą puszyste. Jeśli mają posmak sody to możesz z niej zrezygnować, sam proszek powinien dać radę, albo po prostu ten zagraniczny proszek jest jakiś mocniejszy i stąd ten posmak.
UsuńJa ostatnio piekę muffiny przez pierwsze 10 minut bez termoobiegu, na opcji góra - dół, nie rosną wtedy mocno, a po tym czasie włączam termoobieg i idą ładnie do góry, ale już nie na jedną stroną, a równo.
Zanim zapomne - jaka pojemnosc ma szklanka w Twoich przepisach??
OdpowiedzUsuńMieszam krociutko, wyglada na to ze musze jeszcze to skrocic...
Piekarnik mam gazowy, wiec pola do manewrow nie ma, ale piecze dobrze.
Jutro zrobie drugie podejscie - jak nadal cos bedzie nie tak to poddaje sie calkowicie i wiecej nie probuje.
Zawsze 250 ml. Prawie wszędzie o tym piszę, tu zaraz też uzupełnię.
UsuńO, jeśli piekarnik gazowy to rzeczywiście temperaturę musisz mieć trochę wyższą, bo grzeje tylko od dołu. Gdy piekę u teściowej w gazowym piekarniku, to też w trochę wyższej temperaturze.
Dalam 170g maki (robilam z polowy skladnikow), bo tyle miesci moj kubek - bede pamietac ze w Twoich przepisach to 250.
OdpowiedzUsuńAngielski piekarnik gazowy ma rowniez grzalki po bokach, wiec staram sie nie zwiekszac temperatury za bardzo :))
Dziekuje za rozwianie watpliwosci - zobaczymy czy nastepnym razem osiagne cel.
Pozdrawiam.
Moja szklanka to 250 ml, czyli wchodzi do niej jakieś 180 g mąki pszennej tortowej, czyli ciut więcej niż do Twojego kubka.
UsuńPróbuj, bo przecież nie może być tak, że to muffiny będą górą. W razie czego będziemy szukać jeszcze innego pomysłu na nie.
Chciałabym dać do środka białą czekoladę.. o ile zredukować ilość cukru?M
OdpowiedzUsuńZależy ile chcesz dać tej czekolady, ale myślę, że 1/2 szklanki cukru powinnaś zostawić.
UsuńZa chwilę wrzucam do piekarnika. Dziękuję za przepis, świetny jest do muffinek- misiów, które nadziewam dżemem lub czekoladą.
OdpowiedzUsuńCieszę się, ze przepis się przydaje :-) Fajny pomysł z tym czekoladowym nadzieniem :-)
Usuńupieklam ale mi nie urosly :(
OdpowiedzUsuńAż trudno uwierzyć, że nie wyrosły. Wydaje się to niemożliwe.
UsuńCzytałam wczoraj w necie ze zalezy czy urosną od tego czy krótko mieszalismy składniki i od temperatury bo ani za niska ani za wysoka nie może być
UsuńChoc nie urosly ale mąż mówi dobre te babeczki 😊
Ja mieszam tylko do połączenia składników, tak jak napisałam :-) Im dłużej mieszane, tym gorszy efekt. Ale skoro smakowały, to nie ma dramatu w trzech aktach :-)
UsuńPani Margarytko:) Uwielbiam Pani blog i zaglądam regularnie. Życie niedawno przenioso mnie tysiące km od wielkopolski.Mam NIESAMOWITĄ ochotę na takie babeczki, smak dzieciństwa. Mój synuś mimo iż ma 4,5 r też jest wielkim fanem pieczenia (i wyjadania swoich wypieków;)
OdpowiedzUsuńmoje pytanie więc - nigdzie nie moge kupić sody oczyszczonej:/ Niektórzy sprzedawcy patrzą na mnie dziwnie, gdy w ogole o nią pytam;) Czym ją mogę zastąpić? proszkiem do pieczenia? ilość taka sama, większa?
czekam z nieskrywanym burczeniem brzuszka na odpowiedź i pozdrawiam serdecznie
ewabo
Można użyć samego proszku. Zamiast 1/2 łyżeczki sody dać 1 łyżeczkę proszku dodatkowo i powinno być w porządku.
UsuńPs. Dziękuję za dobre słowo, przepraszam, że odpowiadam dopiero teraz, ale jesteśmy na urlopie i nie zawsze jest czas.
A ja się wyłamię. Mi nie smakowały. Po pierwsze, po 20 minutach pieczenia wyszły surowe w środku, choć skórka była już przyrumieniona. Po kolejnych 10 minutach pieczenia i stygnięciu w rozgrzanym piekarniku było trochę lepiej, choć bez szału. Skórka oczywiście była już na granicy spalenia. Dodam, że piekłam zgodnie z zaleceniem w 180 stopniach. Po drugie, nie lubię zapachu i smaku sody w cieście. A w tych muffinach jest on bardzo wyczuwalny. Ja szukam dalej idealnego przepisu. Tym razem bez sody.
OdpowiedzUsuńKażde muffiny piekę tyle samo i zawsze są upieczone. Pewnie to kwestia piekarnika, gdybym piekła je 30 minut to wyszedłby wiór.
UsuńAle życzę powodzenie w szukaniu przepisu idealnego :-)
A moglabym Cie prosic o przepis tylko ze na 12 srdnuch foremek-jakie proporcje:)?
OdpowiedzUsuń3/4 tej porcji i powinno być ok.
UsuńMufliny pyszne, mocno waniliowe, ale jedna porcja to za mało, trzeba od razu robić z podwójnej 🙂
OdpowiedzUsuńJednym słowem waniliowe szaleństwo :-)
Usuń