Gdyby nie ponaglenia na FB, to ten
przepis pewnie jeszcze długo by się nie ukazał, bo choć zdjęcia
zostały zrobione kilka miesięcy temu, to jakoś nie po drodze mi
było z ich obrobieniem i napisaniem przepisu. Ale obiecałam, więc
jest.
Smalec kojarzy mi się z domem
rodzinnym, bo gdy dwa razy do roku rodzice kupowali świnkę, z
której robili szynki i kiełbasy, powstawał również smalec,
którego ja nie tykałam nawet kijem. Dzisiaj już nie jest produktem
z kategorii „be”, raz na jakiś czas pajda świeżego domowego
chleba ze smalcem i kiszonym ogórkiem mile widziana. Jednak mimo
wszystko nie jadam go zbyt często, a robiłam może ze trzy –
cztery razy w życiu. Gdy powstaje u rodziców to Zielonooki dostaje
mały słoiczek do degustacji. Taki smalec wychodzi spod ręki
mojego taty i taki przepis podaję. Kiedyś brat dorzucił jeszcze
drobno pokrojoną kiełbasę myśliwską i wyszedł smalec na bogato.
Można dodać kawałek boczku czy mięsa z łopatki, najlepiej wcześniej podduszonej.
O tym, że nie taki smalec straszny jak go opisują można przeczytać w artykule Rafała - polecam choćby tylko dla uzupełnienia wiedzy.
O tym, że nie taki smalec straszny jak go opisują można przeczytać w artykule Rafała - polecam choćby tylko dla uzupełnienia wiedzy.
Składniki na 2 małe słoiczki:
300 - 350 g słoniny
1 mała cebula
1 małe jabłko
1 łyżka otartego majeranku
1 łyżka zimnej wody
sól
pieprz
Słoninę pokroić w drobną kostkę
albo przepuścić przez maszynkę o dużych oczkach (ja kroję).
Wrzucić do głębokiego rondla i na bardzo małym ogniu podgrzewać
aż do wytopienia się sporej ilości tłuszczu i do czasu aż
skwarki będą miękkie, szkliste i lekko zrumienione.
W międzyczasie obrać i pokroić w
drobną kostkę cebulę i jabłko. Gdy skwarki są już lekko
przyrumienione dodać cebulę i smażyć około 5 minut na
najmniejszym ogniu, cały czas mieszając. Cebula powinna się dobrze
zeszklić i lekko zrumienić. Dodać pokrojone jabłko i smażyć
jeszcze 2 – 3 minuty. Wyłączyć, wlać 1 łyżkę zimnej wody
(sprawi, że skwarki nie będą twarde po wystygnięciu), dodać ¼
łyżeczki soli, ¼ łyżeczki pieprzu i łyżkę roztartego w
dłoniach majeranku. Wymieszać i przelać do słoiczków.
Taki smalec z cebulą i jabłkiem można
przechowywać w lodówce do 3 - 4 tygodni.
Uwilbiam taki smalec latem jak są ogórki malosolne u mnie latem to smalec jest dyżurnym na stole w kuchni.
OdpowiedzUsuńCo racja to racja, z małosolnymi najlepszy.
Usuńdomowy najlepszy:)
OdpowiedzUsuńTylko domowy.
UsuńNie ma jak dobry domowy smalec.Niezdrowy,ale pyszny.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że te obiegowe opinie o smalcu nie do końca maja uzasadnienie? Sama się zdziwiłam jak bardzo naciągana jest informacja o szkodliwości tłuszczów zwierzęcych.
Usuńbardzo lubię tylko potem zawsze kazdą kanapkę odchorowuje...
OdpowiedzUsuńNo to jednak lepiej nie jeść i się nie męczyć.
UsuńAsiu to łakomstwo jadam 2-3 w roku
UsuńTo odchorowujesz ;-) Ja też nie częściej, ale na szczęście nie mam problemów gastrycznych.
UsuńDodam tylko ,że u mnie w rodzinie dodawano na koniec jabłka kawałek i cebulkę też ,ale wiele osób nie wie dlaczego jabłko??
OdpowiedzUsuńNo w moim przepisie jest i cebulka i jabłko, a także majeranek... Po co dodawane? Jak wszystko, dla smaku :-)
Usuńświetne smarowidło do kanapek;)
OdpowiedzUsuńRaz na jakiś czas można zrobić :-)
UsuńTaki smalec ze skwarkami to moja słabość... Gdybym miała szybszy metabolizm i końskie zdrowie, pewnie jadłabym go codziennie. ;) Ale od czasu do czasu można. Demonizuje się go, tak jak mleko, a wcale nie jest zły...
OdpowiedzUsuńAż tak go lubisz? To ja zdecydowanie nie, mnie wystarczy raz na jakiś czas i to niewielka ilość.
UsuńMasz rację, demonizuje się, a okazuje się, że w wielu przypadkach zamiast oleju warto użyć właśnie smalcu.
Lubię, najbardziej skwarki i cebulkę... Na pierogi ruskie czy z mięsem są najlepsze. Ale nie jem ich codziennie. :)
UsuńPewnie, że lepiej. A zamiast słonecznikowego na pewno, później się spala.
No nie, skwarki na pierogi to lubi Zielonooki, mnie wystarczy sama cebulka :-)
UsuńWitam,a czy majeranek mozna zastapic oregano?PS.swietny blog,gratuluje;)
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz możesz dodać, podobnie jak inne zioła. Nie widzę przeszkód :-)
UsuńSuper smalec. Robię podobnie, bo dodaję jeszcze słoninę wędzoną i pod koniec wytapiania pokrojoną w kostkę kiełbasę (np. śląską). Natomiast zamiast wody używam mleka do którego, jako pierwszą czynność w fazie przygotowań dodaję ulubione przyprawy i rozpuszczam sól. Sól nie bardzo chce się w tłuszczu rozpuścić i zazwyczaj pozostaje na dnie. Mleko przechwytuje aromat przypraw i sprawia dodatkowo, że smalec jest bielszy :-)
OdpowiedzUsuńCzyli robisz jednak inaczej :-) Ale sądzę, że jakby nie robić i tak najważniejsze jest to, aby smakowało :-)
UsuńNie przepadam za wędzonym dodatkiem, a pomysł z mlekiem zamiast wody godny wypróbowania.
na nieduży garnuszek dodaje ok 200g mięska mielonego wiepszowego a reszta jak wyżej,polecam
OdpowiedzUsuńA pewnie, że można i z mięsem. Mój brat dodaje kiełbasę myśliwską, też super wychodzi.
Usuńja robie raz w roku latem do ogórków małosolnych. ale do tego koniecznie pudełko ranigastu. pomaga, naprawde raz kiedys mozna pogrzeszyc.
OdpowiedzUsuńRaz w roku to nie grzech. Ja na szczęście bez ranigastu, ale jadam bardzo sporadycznie :-)
UsuńJa robię większe ilości i wekuję.Na 5 kg słoniny daję 1 kg podgardla i deko wędzonego boczku.Polecam dodać deko chili i czosnku sprasowanego . Do tego kostka zwykłego smalcu ze sklepu i opakowanie domowego.Koszt deko większy ale się opłaca
UsuńMy po prostu nie jadamy smalcu na co dzień. Z takiej ilości słoniny to chyba mielibyśmy smalcu na kilka lat :-) Raz na jakiś czas robię małą porcję i wystarcza.
UsuńU mnie smalec też z dodatkiem jabłka, ale z tą wodą to jestem zaskoczona. I czasami dodaję boczku. Zastanawia mnie jak to jest, że niby nikt nie jada smalcu, a jak się na imprezie miseczka czy słoiczek pojawia- to znika szybciej, niż zdrowe warzywa z sosem. Magia😉
OdpowiedzUsuńTak mnie nauczył tata :-)
UsuńWiesz, pewnie dlatego ten smalec tak szybko znika, że ludzie go lubią, ale jedzą okazjonalnie. Jak mają okazję na imprezach to chętnie się nim raczą :-) Ja zresztą też jadam jedynie okazjonalnie, choć lubię (jako dziecko nie tykałam, nie wiedziałam, co dobre ;-) )