Strony

czwartek, 23 kwietnia 2015

Rolada biszkoptowa z czereśniami

Odkąd znam moją teściową, odtąd wreszcie umiem robić rolady biszkoptowe, bo to ona po raz pierwszy mi pokazała jak je wykonać. I w sumie nie wiem dlaczego jeszcze żadna na blogu się nie pojawiła, bo robi się je szybko i przyjemnie. Przepisów na rolady jest wiele, ja jednak zaufałam teściowej, bo ona upiekła ich w swoim długim życiu setki, jeśli nie tysiące, bo jak już robi to od razu hurtowo.
Ja ubijam nieco inaczej białka. Teściowa od razu wysypuje cukier i sól i ubija razem (trwa to wieczność), ja natomiast najpierw na sztywno ubijam białka z solą, a dopiero potem dodaję cukier. Przy wczorajszej produkcji rolad (w sumie zrobiłyśmy trzy) teściowa stwierdziła, że mój sposób lepszy, bo rolada wychodzi bardziej puszysta i że choć jest wiekowa (ma prawie 85 lat), to czegoś się ode mnie nauczyła.
Ważne jest, aby do ciasta użyć mąki krupczatki, bowiem z inną mąka tak fajnie nie wychodzi i istnieje ryzyko „zaciągnięcia” mąki przy miksowaniu i zamiast puszystej rolady wyjdzie gniot. I choć przy innych biszkoptach mąkę mieszam łopatką, to w przypadku rolady miksuje się ją razem z jajkami i dlatego właśnie krupczatka sprawdza się idealnie.
Rolady można zrobić z różnego rodzaju nadzieniami, kremami. Tylko zasady zwijania są nieco inne przy owocach, nieco inne przy kremach. Dziś rolada z dżemem, ale obiecuję, że gdy tylko pojawią się nasze truskawki i jagody, to na blogu pojawi się rolada z kremem i wtedy dokładnie napiszę jak przygotować roladę do kremu.
Tym razem nie ma zdjęć z przygotowania, bo nie zakładałam, że przepis wyląduje na blogu, ale obiecuję, że uzupełnię to niebawem. 


Składniki na 1 roladę (blaszka z wyposażenia piekarnika):

Biszkopt:
5 dużych jajek albo 6 mniejszych
5 pełnych (z lekkim czubkiem) łyżek drobnego cukru do wypieków (nie pudru!)
4 pełne łyżki mąki krupczatki typ 450 albo typ 500 (ja używam 450)
szczypta soli

Nadzienie:
2 słoiczki po 250 ml konfitury/dżemu z czereśni – najlepiej domowego z całymi kawałkami owoców
2 galaretki wiśniowe (każda na 500 ml wody)

Przygotowanie rolady należy zacząć od zrobienia nadzienia, aby zdążyło się ściągnąć. Do rondelka przełożyć konfiturę/dżem i zagotować, dodać galaretki (proszek), dokładnie wymieszać do rozpuszczenia galaretki. Zostawić do całkowitego wystygnięcia i ściągnięcia (masa powinna być gęsta, ale jeszcze smarowna - można wstawić do lodówki na kilka minut po wystygnięciu). 
W czasie, gdy nadzienie się ścina przygotować biszkopt.
Blaszkę z wyposażenia piekarnika wyłożyć papierem do pieczenia, który należy posmarować masłem (dzięki temu rolada ładnie się zsunie z papieru - to też patent teściowej, bo ja nigdy tego nie robiłam). Piekarnik nagrzać do 200 stopni (góra – dół). Białka oddzielić od żółtek. Do białek dodać szczyptę soli i ubić na sztywną pianę. Wsypać 5 łyżek cukru i ubijać około 5-6 minut do całkowitego rozpuszczenia się cukru. Dodać 4 łyżki mąki, wlać żółtka i wszystko razem miksować mniej więcej 2 minuty – masa powinna być jednolita i puszysta. Przelać na blaszkę wyłożoną papierem, wyrównać z pomocą szpatułki i wstawić do gorącego piekarnika. Piec około 10 – 15 minut do ładnego zrumienienia się biszkoptu - trzeba kontrolować czas, bo zbyt mocne wypieczenie biszkoptu sprawi, że rolada będzie pękała przy zwijaniu. 
Po upieczeniu przełożyć biszkopt na deskę/blat/stolnicę. Zostawić na 5 minut do przestygnięcia, posmarować przygotowanym wcześniej (zimnym i dobrze ściągniętym) nadzieniem i zwinąć roladę wzdłuż dłuższego boku. Zawinąć ją w folię aluminiową i włożyć do lodówki na 2 – 3 godziny. W przypadku rolady z dżemem nie ma potrzeby zawijania wcześniej ciasta w ściereczkę i rozwijania, tak jak w przypadku kremu, gdzie biszkopt musi być zupełnie zimny. Tu można spokojnie zwinąć letni biszkopt i nic nie popęka.

Gotową roladę można posypać cukrem pudrem, polać lukrem czy polewą czekoladową. Ja uważam, że to zbyteczne, bo rolada jest wystarczająco słodka. Jednak jeśli ktoś chce, bardzo proszę, bronić nie będę. 
Oczywiście można użyć innych dżemów/konfitur i innych galaretek (jabłka świetnie wychodzą z galaretką cytrynową albo pomarańczową), wszystko wg własnego smaku i uznania. 


poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Pasta jajeczno – serowa z rzeżuchą i chrzanem

O tym, że pasty na stole pojawiają się w naszym domu dosyć często nie muszę nikogo przekonywać. Osobiście najbardziej lubię pastę z wędzonej makreli czy pstrąga, ale jajeczną też nie gardzę. Dla mnie to znacznie ciekawszy dodatek do pieczywa niż wędlina, a przygotowanie nie wymaga wiele czasu.
Rzeżuchę sieję wiele razy w ciągu roku, bo ją po prostu lubię - jest świetnym i tanim dodatkiem do twarożku. Na święta posiałam jej dosyć dużo, więc pasta z jej dodatkiem jest świetnym rozwiązaniem. Ja dodaję do niej również odrobinę chrzanu, ale jeśli ktoś nie lubi może go pominąć. 


Składniki na średnią salaterkę (na 4 porcje):

4 jajka ugotowane na twardo
200 g twarogu
4 łyżki posiekanej rzeżuchy
1 łyżeczka chrzanu – dałam domowy
½ łyżeczki musztardy (u mnie sarepska)
1 łyżka majonezu
sól, pieprz


Jajka obrać, zetrzeć na tarce albo rozgnieść widelcem (można zmiksować blenderem, choć ja osobiście za zupełnie gładką pastą nie przepadam). Dodać twaróg, rzeżuchę, chrzan, musztardę, majonez, sól i pieprz do smaku. Całość wymieszać i gotowe. Jeśli pasta jest za gęsta można dodać jeszcze trochę majonezu albo jogurtu (wszystko zależy od rodzaju twarogu jakiego się użyje).


czwartek, 16 kwietnia 2015

Kasza jaglana z bakaliami

To jedyna wersja kaszy jaglanej na słodko, którą robiła babcia i którą pamiętam z dzieciństwa. Kasza u nas była przeważnie w wersji wytrawnej (poza manną), a ja jakiś czas temu przeprosiłam się z jaglanką i robię ją często właśnie na słodko, z różnymi fajnymi dodatkami.
Jaglanka z bakaliami jest świetną propozycją na śniadanie, daje dużo energii i poczucie sytości na kilka godzin. O zaletach kaszy jaglanej można mówić godzinami, ale takie podstawowe rzeczy, które warto o niej wiedzieć to to, że jest bogata w żelazo, które wzmacnia układ krwionośny, witaminy z grupy B wspomagające pracę układu nerwowego i witaminę E opóźniającą starzenie się organizmu. Kasza jaglana nie ma glutenu, ale zawiera lecytynę, która poprawia pamięć i krzemionkę, która znakomicie działa na naszą skórę, włosy i paznokcie. Poza tym jest źródłem antyoksydantów, które zwalczają wolne rodniki, a tym samym zapobiegają rozwojowi komórek nowotworowych. Jednym słowem samo dobro za niewielkie pieniądze.
Kasz jaglana zawiera goryczkę, której można się pozbyć w bardzo prosty sposób. Można kaszę sparzyć wrzątkiem albo uprażyć na patelni. Obie wersje przetestowałam i obie dają znakomity efekt. Częściej jednak kaszę przelewam wrzątkiem, bo tak mi wygodniej.
Do gotowania kaszy dobrze jest dodać odrobinę tłuszczu, choć nie jest to obowiązkowe, jednak ja polecam, kasza jest smaczniejsza. 


Składniki na 4 spore porcje:

1 szklanka (200 g) kaszy jaglanej
2 szklanki (500 ml) wody
¼ łyżeczki soli
1 łyżeczka świeżego masła (można pominąć)
garść suszonej żurawiny
garść rodzynków
2 łyżki płatków migdałowych
8 posiekanych orzechów włoskich
8 pokrojonych na małe kawałki daktyli
2 łyżeczki płynnego miodu (można dać cukier albo zrezygnować ze słodyczy)


Kaszę wsypać na sito, umieścić je w misce i zalać wrzątkiem na pół minuty. Odcedzić (woda będzie mętna) i przelać wrzątkiem – ja zużywam mniej więcej 1,5 litra wrzątku. W garnku zagotować wodę (500 ml) z masłem i solą. Do wrzącej wody wsypać kaszę, zamieszać, przykryć i gotować około 15 minut na bardzo małym ogniu. Wyłączyć i zostawić jeszcze przez 10 minut w garnku. Przemieszać widelcem, dodać bakalie i miód, wymieszać i gotowe. Doskonale smakuje i na ciepło i na zimno. 


wtorek, 14 kwietnia 2015

Krem ziemniaczano – chrzanowy podany z jajkiem

Ugotowałam duży garnek bulionu warzywnego, więc mam zapas na kilka zup. Uwielbiam zupy w wersji bezmięsnej, szczególnie te kremowe. Gotuję je często i czasem trochę kombinuję. Ta zupa powstała w ramach akcji „zobacz co masz w szafce i lodówce”, a że czyszczę lodówkę przed urlopem, to powstała banalnie prosta, ale jakże smaczna kremowa zupa.
Ostrość można sobie dopasować do własnego smaku. Ja dałam dwie łyżki domowego, ostrego chrzanu, ale spokojne można dać więcej albo mniej, wg własnego smaku. Można użyć świeżego chrzanu albo chrzanu ze słoiczka.


Składniki na 4 porcje:

1 kg ziemniaków
1 mały por ( biała część)
1 litr domowego bulionu warzywnego (można użyć dowolnego, ja lubię warzywny)
1 łyżka masła albo oleju
2 – 4 łyżki ostrego chrzanu – użyłam domowego, dałam 2 łyżki, bo mocny
sól, pieprz, gałka muszkatołowa

Do podania: jajka ugotowane na twardo i rzeżucha do posypania, opcjonalnie biała kiełbasa albo wysmażony boczek


Por pokroić w ćwierć plasterki, ziemniaki obrać i pokroić w grubą kostkę. W garnku rozgrzać masło, wrzucić posiekany por i smażyć kilka minut aż się dobrze zeszkli (można lekko zrumienić, zupa będzie smaczniejsza). Wrzucić ziemniaki i wlać bulion. Gotować około 20 minut, aż ziemniaki będą miękkie. Dodać chrzan, ¼ łyżeczki świeżo startej gałki muszkatołowej, ¼ łyżeczki świeżo mielonego pieprzu. Całość zmiksować. Jeśli krem jest za gęsty można dodać trochę bulionu. Spróbować i ewentualnie doprawić jeszcze solą czy gałką muszkatołową (ja soli już nie dodawałam, bo bulion był wystarczająco posolony).
Gotowy krem przelać do miseczek i podawać z ugotowanym na twardo jajkiem. Można również podać zupę z białą kiełbasą pokrojoną w plasterki albo kawałkami wysmażonego boczku. Ja osobiście wolę w wersji bezmięsnej. 


niedziela, 12 kwietnia 2015

Pierogi z cielęciną i warzywami

Pierogi pojawiają się na naszym stole dosyć często (mnie więcej raz  w miesiącu, czasem raz na dwa miesiące), bo oboje je bardzo lubimy. Ja jestem fanką ruskich, choć zjem prawie każde, te z owocami również, Zielonooki woli mięsne, choć i ruskimi nie gardzi.
W ramach opróżniania zamrażarki przez umyciem wyciągam to, co w niej jest i nie dokupuję niczego więcej. Tym razem padło na cielęcinę, która mi jeszcze zalegała, a na duszone mięso jakoś ochoty nie miałam.
Nadzienie z cielęciny i warzyw jest bardzo smaczne, ale trzeba je dobrze doprawić, choć ja już do gotowania dodaję przyprawy, aby mięso nie było jałowe. Są dwie szkoły gotowania warzyw i mięsa, jedni solą od razu, inni na końcu. Ja należę do tej pierwszej grupy, wg mnie mięso jest po prostu smaczniejsze.
 


Składniki na około 50 sztuk małych, dobrze napakowanych pierogów (wycinane szklanką):

Ciasto:
3 szklanki mąki pszennej typ 500 (ja do pierogów używam mąki poznańskiej – najbardziej lubię Lubellę albo Basię)
2/3  szklanki wrzącej wody
½ szklanki gorącego mleka
2 łyżki oleju
1 płaska łyżeczka soli

Farsz:
600 g cielęciny (u mnie łopatka)
2 marchewki
1 mała pietruszka
kawałek selera
1 cebula (opalona na gazie albo na patelni)
1 liść laurowy
2 ziarna ziela angielskiego
10 ziaren czarnego pieprzu
sól, pieprz
majeranek
2 łyżki bułki tartej

Do podania: smażona cebulka, skwarki 


Do garnka wlać około 1,5 litra wody, dodać obrane warzywa, liść laurowy, ziele angielskie, pieprz ziarnisty i 1 łyżeczkę soli. Zagotować. W tak zwanym międzyczasie opłukać mięso i pokroić je na małe kawałki (szybciej się ugotuje i szybciej ostygnie). Do wrzącej wody wrzucić pokrojone mięso, gotować razem około 40 minut. Warzywa i mięso wyciągnąć z wywaru, zostawić do wystygnięcia, a liść laurowy, ziele angielskie i ziarna pieprzu wyrzucić. Wywar zostawić, będzie potrzebny.
Gdy mięso i warzywa przestygną przepuścić je przez maszynkę o drobnych oczkach (można użyć blendera i zmiksować, choć ja wolę mielone). Wsypać bułkę tartą, 2 łyżki majeranku, ½ łyżeczki czarnego świeżo mielonego pieprzu i wlać około 200 ml przestudzonego wywaru. Dobrze wyrobić masę. Jeśli wydaje się za sucha dolać jeszcze trochę wywaru i wyrobić. Spróbować i jeśli trzeba to dosolić, ewentualnie dodać trochę pieprzu.

Do miski przesiać mąkę, wymieszać ją z solą, wlać olej i gorące mleko i wodę. Ja używam robota, więc wyrabiam ciasto od razu. Przy ręcznym zagniataniu ciasta trzeba chwilę odczekać, aby zaparzona mąką nieco przestygła, żeby nie poparzyć dłoni. Wyrobić gładkie ciasto, nie podsypywać za dużo mąką, chyba, że bardzo się klei. Wyrobione ciasto podzielić na dwie części, jedną przykryć ściereczką albo włożyć do woreczka, aby nie wysychało. Ciasto rozwałkować dosyć cienko (i znowu wszystko zależy od upodobań, ja wolę cienkie ciasto). Wycinać krążki. Z farszu uformować kulki wielkości orzecha włoskiego, układać na krążkach ciasta i dokładnie zlepiać pierogi.
W dużym garnku zagotować wodę, wsypać sól (u mnie ½ małej łyżeczki). Wkładać po kilkanaście pierogów, od chwili wypłynięcia gotować 3 – 4 minuty.
Podawać z podsmażoną cebulką albo skwarkami.