Strony

czwartek, 24 listopada 2016

Pierogi z kaszą gryczaną i mięsem, podane na duszonej kiszonej kapuście.

Niebawem wybieramy się na zlot i każdy z nas ma przytargać ze sobą dwie porcje pierogów (czyli ja musiałam przygotować cztery porcje – dwie za mnie i dwie za Zielonookiego) . Jako, że droga daleka, to postanowiłam przygotować pierogi wcześniej i zamrozić, żeby nie bawić się z nimi dzień przed wyjazdem. Część pierogów zrobiłam z gęsiną, a część postanowiłam zrobić z kaszą gryczaną i mięsem. Wyszły naprawdę doskonałe i warte spróbowania.
Od dawna mam swój sprawdzony przepis na ciasto zaparzane, ale czasem z nim kombinuję i muszę przyznać, że zamiana oleju na masło to doskonały pomysł, bo to ciasto wałkuje się jeszcze lepiej. Czasem zaparzam ciasto wodą, a czasem mlekiem i tak było tym razem.
W przygotowaniu pierogów pomógł mi robot, który obecnie testuję Chef Titanium XL Kenwood i muszę przyznać, że spisuje się doskonale, podobnie jak jego mniejszy, starszy brat, o którym obszernie pisałam TUTAJ. Fajną rzeczą w tym nowym jest podświetlana misa, niby mały bajer, a bardzo się przydaje oświetlając zawartość misy. Obsługa odrobinę się różni, ale są to w zasadzie zmiany kosmetyczne – inaczej (prościej) montuje się przystawki na przednim napędzie, w innym miejscu jest przycisk do podnoszenia korpusu (myślę że dużo wygodniejszy niż w starszej wersji) i w pokrętle jest wyłącznik, co sprawia, że nie trzeba ciągle wyciągać wtyczki z gniazdka. Ja osobiście już nie wyobrażam sobie pracy w kuchni bez robota – od 4 lat nie wiem co to nadwyrężone nadgarstki przy zagniataniu ciasta, że o skróceniu czasu przygotowania potraw nie wspomnę, a już robienie przetworów to czysta przyjemność. Każde ciasto drożdżowe czy pierogowe jest tak wyrobione, że przyjemnie się z nim pracuje. Kiedyś myślałam, że wydanie tylu pieniędzy na robota to zbytek i głupota. Dzisiaj wiem, że jest warty każdej złotówki, każdego grosza... ale o tym można się przekonać i docenić tylko wtedy, gdy się z nim pracuje, wyobraźnia tego nie ogarnia.
No, dobra, ale ja tu gadu gadu o robocie, a przepis na pierogi z kaszą gryczaną i mięsem sam się nie napisze. 



Składniki na około 70 - 80 sztuk (zależy od wielkości):

Ciasto:
4 szklanki mąki pszennej poznańskiej typ 500
około 375 - 400 ml gorącego mleka
1 łyżka miękkiego masła (nie margaryny)
1 płaska łyżeczka soli

Farsz:
500 g mięsa wieprzowego (użyłam biodrówki, ale może być łopatka, szynka czy karkówka)
200 g (1 szklanka) kaszy gryczanej palonej (waga suchej kaszy przed ugotowaniem)
1 łyżeczka świeżego masła
3 jajka
3 duże cebule
2 ząbki czosnku
2 płaskie łyżeczki soli (jedna do gotowania kaszy, druga do doprawienia całości)
1 łyżeczka czarnego świeżo mielonego pieprzu
1 łyżka majeranku
2 łyżki kaszy manny
opcjonalnie szczypta chili 

Kapusta:
800 g kapusty kiszonej
2 cebule
1 łyżka masła klarowanego, oleju albo smalcu
2 liście laurowe
4 ziarna ziela angielskiego
świeżo mielony czarny pieprz
opcjonalnie szczypta kminku
1 łyżeczka miodu (albo cukru)



Pierogi z kaszą gryczaną i mięsem – przygotowanie:

Kapusta: Cebulę obrać, pokroić w drobną kostkę. W garnku rozgrzać tłuszcz, wrzucić cebulę i delikatnie ją zrumienić – powinna być złota ale nie spieczona. Kapustę posiekać (jeśli jest bardzo słona albo kwaśna to wcześniej można przepłukać zimną wodą – ja tego nigdy nie robię), włożyć do garnka, dodać liście laurowe i ziele angielskie, wsypać pieprz, podlać wodą i dusić około 1 godziny pilnując, aby ciągle miała trochę płynu, który pod sam koniec powinien całkowicie odparować. Na końcu doprawić miodem/cukrem i kminkiem.

Farsz: Mięso zemleć. Cebulę pokroić w drobną kostkę, podsmażyć na złoto na smalcu albo oleju. Kaszę gryczaną przebrać (czasem mogą się trafić drobne kamyczki), opłukać. W garnku zagotować 1,5 szklanki (około 375 ml) wody z 1 łyżeczką soli i 1 łyżeczką masła. Gdy woda zacznie wrzeć wrzucić kaszę i gotować na wolnym ogniu około 15 minut, aż kasza wchłonie większość płynu. Garnek z kaszą zawinąć w ręcznik i wstawić pod kołdrę, aby kasza „doszła”. Przesypać do miski, dodać podsmażoną cebulę, wymieszać i zostawić do całkowitego wystygnięcia (kaszę można sobie przygotować dzień wcześniej).
Czosnek przepuścić przed praskę albo posiekać i rozetrzeć nożem z odrobiną soli (ja rozcieram).
Do miski przełożyć kaszę, dodać zmielone mięso, czosnek, kaszę mannę, wbić jajka, dodać sól, pieprz, majeranek i chili. Wszystko bardzo dobrze wyrobić. Tak przygotowany farsz wstawić do lodówki i przygotować ciasto. 

Ciasto: Mąkę przesiać do miski, wymieszać z solą, dodać miękkie masło. Mleko zagotować i gorącym zalać mąkę, aby ją zaparzyć. Gdy będzie na tyle przestygnięte, że będzie można włożyć ręce, zagnieść elastyczne ciasto (ja wyrabiam ciasto w robocie, więc dosłownie czekam 2 – 3 minuty, aby mąka się zaparzyła). Im dłużej ciasto wyrabiane tym uwalnia się więcej glutenu i ciasto jest miękkie i bardzo elastyczne. Gotowe ciasto podzielić na pół, jedną cześć ciasta włożyć do woreczka, aby nie wysychało, a drugą cześć rozwałkować na cienki placek. Szklanką albo kubkiem wycinać krążki (ja używam szklanki, bo robię mniejsze pierogi). Na każdy krążek nałożyć porcję farszu i zlepić pierogi.
W dużym garnku zagotować wodę, lekko ją osolić (na duży garnek 1 płaska łyżeczka soli). Do wrzącej wody wrzucać pierogi (mniej więcej po 15 sztuk). Zamieszać kopystką. Pierogi są dosyć ciężkie, więc chwilę trwa zanim wypłyną. Od chwili wypłynięcia gotować około 5 minut na bardzo wolnym ogniu (pierogi zawierają surowe mięso, więc chwilę trwa zanim się ugotuje), od czasu do czasu zamieszać kopystką.
Ugotowane pierogi przełożyć z garnka do misy z bardzo zimną wodą, dosłownie na kilka sekund, a następnie przełożyć na durszlak – ten zabieg sprawia, że pierogi pozostaną gorące, ale nie będą się sklejać.
Ugotowane pierogi podawać z duszoną kiszoną kapustą i podsmażoną na złoto cebulą (ewentualnie ze skwarkami). Pierogi świetnie smakują również po obsmażeniu na patelni. 






wtorek, 15 listopada 2016

Robot Kohersen Mycook 8001. Zdrowe posiłki, piękna kuchnia - recenzja produktu.


Robot Kohersen Mycook pojawił się w mojej kuchni jakiś czas temu. W zasadzie nie wiedziałam, czy mi jest w ogóle potrzebny, wszak różnych urządzeń w mojej kuchni nie brakuje. Podobnych urządzeń na rynku jest kilka, więc nie będę przeczyć, że tematem się interesowałam od jakiegoś czasu. Dwa razy zostałam zaproszona przez znajomych na prezentację podobnego sprzętu innej firmy... Z jednej mnie wyrzucono, bo zadawałam zbyt wiele pytań, na które osoba prowadząca pokaz odpowiedzieć nie umiała, bądź nie chciała... nauczona doświadczeniem na drugiej prezentacji się nie wychylałam, ale prowadząca je dziewczyna zachęcała do zadawania pytań, więc mnie worek z pytaniami się rozsypał i przyznam, że zostałam mile zaskoczona, bo uzyskałam odpowiedzi na wszystkie moje trudne pytania... I pomyślałam sobie, że w sumie fajnie, gdy ludzie sprzedają coś, o czym wiedzą prawie wszystko.
Gdy robot Kohersen Mycook pojawił się w mojej kuchni, popatrzyłam na niego i pomyślałam: „fajny, ładny, ale czy użyteczny, czy będę potrafiła wykorzystać jego możliwości?” Nie przekonałabym się, gdybym nie spróbowała z nim popracować. 


Początkowo nie rozstawałam się z książką, która jest dołączona do robota i zawiera całkiem pokaźny zbiór fajnych i prostych przepisów. 



Funkcje robota opanowałam dosyć szybko i przyznam, że praca z nim okazała się bardzo przyjemna. Robot z pewnością przypadnie do gustu zwolennikom urządzeń zintegrowanych, bowiem sieka, kroi, ubija, wyrabia ciasto, miksuje, emulguje, gotuje, podsmaża, gotuje na parze. Można z jego pomocą przygotować zupy, dania główne, ciasta, desery, sałatki, surówki, napoje, pasty do kanapek, a także majonez czy marynaty do mięs.
Robot wykorzystuje technologię grzania indukcyjnego, które pozwala na równomierne gotowanie potraw poprzez rozprowadzane powietrze, a tym samym na szybsze przygotowanie posiłków. Temperatura w trójwarstwowej, stalowej misie ustawiana jest ręcznie od 40 do 120 stopni Celsjusza – można ją dobrać do przygotowywanej potrawy.
Robot składa się z głównej misy, która jest wykonana ze stali wysokiej jakości, dodatkowo ma sito, które można wykorzystać do gotowania ryżu, makaronu albo ziemniaków, gdy przygotowuje się obiad na parze – wszystko w jednym garnku. A wszystko wieńczy misa do parowania, do której naprawdę można sporo włożyć. 


Wyposażony jest w prosty, intuicyjny, dobrze oznaczony panel sterowania, na którym ustawia się czas, temperaturę i moc oraz sposób pracy (miksowanie, ugniatanie, turbo). Robot ma wbudowaną wagę, która jest bardzo przydatna przy przygotowaniu ciast, ale docenią ją też osoby będące na diecie, które ważą produkty przygotowując swoje posiłki. 
Wyświetlacz jest bardzo czytelny i pokazuje co obecnie jest ustawione i co robot robi. 


Czyszczenie robota Kohersen Mycook jest bardzo proste. Noże znajdujące się w misie posiadają opatentowany zacisk, dzięki któremu możliwe jest dokładne umycie ich bez zagrożenia zacięciem. Można je także wyjąć z misy by dokładniej wyczyścić resztki jedzenia. Misę można też umyć wlewając do niej wodę i uruchomiając wirujące noże, a następnie wypłukać i wytrzeć do sucha. Trzeba tylko uważać, aby nie zanurzyć zespołu noży w wodzie. Ostrzenie noży też jest bardzo proste, wystarczy wrzucić kostki lodu i je zmiksować, a noże zostaną naostrzone.
Robot ma sporo funkcji, o których spróbuję opowiedzieć, choć prawda jest taka, że w jednym wpisie nie da się zawrzeć wszystkiego, bo możliwości robota są ogromne.


Gotowanie:
Ja swoją przygodę z robotem zaczęłam od przygotowania bulionu warzywnego i kremu marchewkowego z imbirem. Do koszyczka wrzuciłam warzywa, przyprawy, wlałam wodę, ustawiłam temperaturę i czas gotowania i poszłam poczytać książkę... Koszyk z warzywami wyciągnęłam, a w misie został mi czysty bulion, do którego wrzuciłam marchewki, ziemniaka, dodałam przyprawy i ugotowałam, a potem od razu zmiksowałam w tym samym naczyniu i doprawiłam do smaku. Proste, szybkie i bez brudzenia kilku rzeczy.
Potem przygotowałam jeszcze kilka innych zup, bo nie da się ukryć, że jestem ich fanką i mogę jeść na obiad i kolację. A gotowanie ich w robocie sprawia, że wreszcie opanowałam gotowanie małych porcji zupy (misa jest 2 litrowa), bo dotychczas były to raczej porcje dla kompani wojska, które często lądowały zawekowane w słoikach, bo przecież jedzenie tej samej zupy przez tydzień może się znudzić. 







Gotowanie na parze:
To również funkcja, która bardzo przypadła mi do gustu. Uwielbiam parowane warzywa i już nie muszę wyciągać dużego parowaru, bo misa do parowania jest na tyle duża, że mogę spokojne przygotować cały obiad dla nas dwojga, a gdybym się uparła i wykorzystała również koszyk do misy to nawet dla czworga. 







Ubijanie:
Funkcja ubijania doskonale się sprawdza przy robieniu bitej śmietany czy masła, również niewielka ilość białek na bezy pozwala się doskonale ubić. Dotychczas masło robiłam sporadycznie, a w tym robocie idzie to błyskawicznie. Od wlania śmietany do uformowania osełki masła minęło jakieś 6 – 7 minut. Czyli tak naprawdę niewielkim nakładam czasu i pracy można zrobić domowe masło, a dodając czosnek, koperek czy pietruszkę uzyskać dobrze wymieszane masło smakowe.





Emulgowanie:
Ta funkcja pozwala na przygotowanie domowych sosów, majonezu czy lodów. Wystarczy włożyć wszystkie składniki do misy i po kilku minutach możemy się cieszyć domowymi lodami czy sosami. Odrobinę więcej zachodu wymaga przygotowanie majonezu, ale to normalne, wszak olej trzeba zawsze wlewać bardzo powoli.

Rozdrabnianie, rozcieranie, szatkowanie:
Robot pozwala na przygotowanie mięsa na tatara, które jest idealnie posiekane, ale równie dobrze sprawdza się przy farszach mięsnych do pierogów czy krokietów.
Rozcieranie sprawia, ze produkty zostają rozdrobnione, ale nie zmielone na proszek, więc możemy uzyskać idealnie pokruszony lód czy pure, wszelkiego rodzaju kremy czy koktajle.
Szatkowanie doskonale sprawdza się, gdy chcemy przygotować surowe warzywa do zupy czy na surówkę. 



Mielenie, proszkowanie:
Mąka ryżowa, gryczana, jaglana – to produkty, o które ciężko w sklepach, a z pomocą robota w kilka sekund można zmielić ziarna na pył i mieć idealną, drobną mąkę do wykorzystania w wypiekach i deserach. Ja pokusiłam się o przygotowanie naleśników ryżowych, wystarczyło zmielić ryż, dodać pozostałe produkty, zmiksować i ciasto na naleśniki gotowe w kilka chwil.
Dotychczas cukier puder robiłam z pomoc blendera kubkowego, ale trwało to dosyć długo. Tu wsypałam cukier i po kilkudziesięciu sekundach miałam idealnie miałki cukier puder.





Wyrabianie ciasta:
Z pomocą robota można przygotować różne rodzaje ciast: drożdżowe, kruche, ucierane – wszystko wg potrzeb. Do zagniatania ciasta jest przycisk dedykowany, który robi to doskonale. Ciasto na pierogi wychodzi fantastycznie gładkie i elastyczne. Kruszonka do naszego ulubionego crumble to dosłownie chwila pracy robota. 

 
Jak widać, robot Kohersen Mycook może wiele i jest ogromnym ułatwieniem w codziennej pracy w kuchni, docenią go szczególnie osoby, które niespecjalnie lubią mieszać w garnkach albo mają niewiele czasu na pracę w kuchni, a chcą się zdrowo ożywiać. Jest też świetnym rozwiązaniem dla osób, które mają maleńkie kuchnie i brakuje im miejsca na sprzęt z wieloma przystawkami, bowiem zastępuje spokojnie kilka urządzeń.
Ale jak zawsze pojawia się pytanie, czy to cudo ma jakieś wady i czy czegoś nie potrafi?
No niewątpliwie nie zmieli mięsa jak maszynka, ale doskonale je posieka, nie zetrze warzyw jak klasyczna tarka, ale przy odpowiednich obrotach poszatkuje je równie dobrze. Przy większej ilości produktów trzeba siekać mięso, ubijać pianę czy zagniatać ciasto na dwa razy, ale trwa to na tyle krótko, że nie stanowi problemu.
No i to co dla mnie jest zaletą, przy większych rodzinach może być wadą – mała pojemność misy do gotowania. Dla mnie okazała się zbawienna.


Robot Kohersen Mycook można kupić w sklepach stacjonarnych i internetowych.
Cena 3999 zł, a obecnie w promocji można go kupić za 3499 zł 
 
Więcej o robocie na stronie http://www.kohersen.pl/

niedziela, 13 listopada 2016

Gęś pieczona, nadziewana jabłkami i żurawiną

Na św. Marcina u nas zawsze jest gęsina. Przeważnie kupuję nogi albo pierś, bo dla nas dwojga cała gęś to stanowczo za dużo. Ale tym razem Zielonooki sobie wymyślił, żebym upiekła w całości. Zastanawiałam się czym ją nadziać, popatrzyłam co mam w domu i padło na szarą renetę i suszoną żurawinę. Wyszło pysznie. Dwa dni jedliśmy, a mięso, które zostało zmieliłam z podsmażoną cebulą, doprawiłam i zrobiłam pierogi z gęsiną (też przepyszne). Myślałam, że może jeszcze zrobię pasztet, ale już nie wystarczyło mięsa. Skrzydła i szyję przeznaczyłam na zupę.
Taką gęsią naje się 5 – 6 osób – w zależności od apetytów. Gęś ma to do siebie, że im większa tym lepiej, bowiem kości ma tyle samo. Nie warto kupować gęsi, która waży mniej niż 4,5 kg. Najlepiej taką 5 – 6 kg, wtedy jest odpowiednia ilość mięsa, a i sama gęś nie jest za tłusta (choć i tak tłuszczu jest całkiem sporo). Gęś nie wymaga wielu przypraw, ale dobrze jest natrzeć ją od środka majerankiem. 


Składniki:
1 gęś o wadze co najmniej 5 kg
1,5 łyżki soli
½ łyżki czarnego pieprzu
1 łyżka słodkiej czerwonej papryki
3 łyżki roztartego w dłoniach majeranku

Farsz:
3 duże kwaśne jabłka (u mnie szara reneta)
100 g suszonej żurawiny
1 łyżka miodu
1 łyżka sosu balsamicznego
½ łyżeczki mielonego imbiru


Jabłka obrać, pokroić w ósemki, dodać żurawinę, miód, sos balsamiczny i mielony imbir, wszystko razem wymieszać.
Gęś oczyścić (można odciąć skrzydła i razem z szyją przeznaczyć na rosół albo zupę brukwiową), odciąć kuper, grubsze części tłuszczu (można je drobno pokroić i wytopić smalec). Oczyszczoną gęś przyprawić od środka solą, pieprzem i majerankiem, a na zewnątrz solą, pieprzem i słodką czerwoną papryką. Nie nacierać na wierzchu majerankiem, bo on lubi się przypalać, a zważywszy na długi czas pieczenia jest to bardzo prawdopodobne. Do środka gęsi włożyć farsz i spiąć wykałaczkami albo szpilkami do mięsa. Nóżki związać sznurkiem albo grubą nitką.  Tak przygotowaną gęś włożyć do lodówki na 12 – 24 godzin. Pół godziny przed pieczeniem wyciągnąć gęś z lodówki, włożyć na blachę, wlać 1 szklankę wody i zostawić, aby nabrała temperatury pokojowej. W tym czasie nagrzać piekarnik do 230 stopni (góra – dół). Gęś wstawić do piekarnika (ułożyć na początku piersią do dołu) i piec 30 minut. Po 30 minutach zmniejszyć temperaturę do 160 stopni i piec po 45 minut na każdy kilogram mięsa (moja piekła się 30 minut w 230 stopniach i 4 godziny w 160 stopniach). Po zmniejszeniu temperatury dobrze jest gęś przykryć kawałkiem folii aluminiowej, żeby skórka się za mocno nie spiekła. Mniej więcej w połowie pieczenia obrócić gęś piersią do góry.
W trakcie pieczenie często polewać gęś wytopionym tłuszczem (ja to robiłam mniej więcej co 20 – 30 minut). 30 minut przed końcem pieczenia usunąć folię aluminiową i pozwolić, aby skórka się mocniej przypiekła. Wyciągnąć gęś z piekarnika i pozwolić jej „odpocząć” przez 10 – 15 minut (można przykryć folią aluminiową, aby nie traciła temperatury, ale wtedy skórka już nie będzie tak chrupiąca – ja nie przykrywam).
Gęś podawać z ulubionymi dodatkami. U nas były mini kluski śląskie, buraczki z papryką i cebulą oraz surówka z czarnej rzepy.



piątek, 11 listopada 2016

Surówka z czarnej rzodkwi (rzepy)

Sezon na czarną rzodkiew, zwaną popularnie rzepą, uważam za otwarty. Jesienią Pan Ziemniak zawsze ma w sprzedaży czarną rzodkiew, więc chętnie po nią sięgam. Uwielbiam ostre surówki, a czarna rzodkiew nadaje się do nich znakomicie.
Czarna rzodkiew to bardzo wartościowe, choć obecnie mało popularne warzywo należące do rodziny kapustnych. Jest niezwykle bogata w wiele cennych składników odżywczych i zdecydowanie zasługuje na to, aby wrócić do łask. Kiedyś uprawiana w każdym ogrodzie, dziś rzadko spotykana, a szkoda, bo pełna witamin i bardzo smaczna. Miąższ czarnej rzodkwi zawiera dużo witamin (C, PP, oraz kilka witamin z grupy B odpowiedzialnych za metabolizm) oraz soli mineralnych (potas, sód, wapń, fosfor, magnez, żelazo, cynk, molibden), a także białek, węglowodanów, błonnika, kwasu foliowego oraz olejków eterycznych (odpowiedzialne za intensywny zapach i ostry smak warzywa), przy czym jest bardzo mało kaloryczny (100 g zawiera około 12 kalorii). Jedzenie czarnej rzodkwi zaleca się osobom cierpiącym na kłopoty trawienne oraz na choroby nerek i wątroby (posiada działanie moczopędne oraz żółciotwórcze i żółciopędne). Zawartość dużej ilości witaminy C powoduje, że rzodkiew jest zalecana przy infekcjach grypowych oraz przeziębieniach. Jednym słowem czarna rzodkiew to samo zdrowie i warto po nią sięgać i wykorzystywać w swojej kuchni.
Dzisiaj najprostsza wersja surówki, która gościła w kuchni mojej babci. Ale obiecuję, że pojawią się jeszcze inne surówki z udziałem czarnej rzodkwi, bo robię ich kilka. Ta jest doskonałym dodatkiem do pieczonej gęsi czy innych mięs z większą zawartością tłuszczu, bo świetnie działa na układ trawienny. 



Składniki na 4 porcje:

2 średniej wielkości czarne rzodkwie (rzepy)
¼ łyżeczki soli
½ łyżeczki cukru
2 łyżki kwaśnej gęstej śmietany albo jogurtu naturalnego typu greckiego
świeżo mielony pieprz 



Rzodkiew obrać, zetrzeć na tarce o grubych oczkach. Wsypać sól, cukier i wymieszać. Zostawić na 15 – 20 minut, dodać śmietanę albo jogurt, oprószyć świeżo mielonym pieprzem i gotowe.


czwartek, 3 listopada 2016

Chili con carne

Proste, pyszne, aromatyczne i bardzo sycące danie. Chili con carne nie wymaga praktycznie żadnych większych umiejętności, za to wymaga dobrego mięsa – wtedy wychodzi idealnie.
Przygotowanie chili con carne nie trwa długo, ale warto dać mięsu trochę czasu, bo dłużej duszone wychodzi smaczniejsze. Wersji chili con carne jest bardzo dużo, ale jedno jest pewne – bez kminu rzymskiego (cuminu) i kolendry nie ma chili (przynajmniej dla mnie).


Do zmielenia mięsa użyłam przystawki do nowego robota Chef Titanium XL Kenwood, o którym wspomniałam przy okazji wiśniowej fantazji i tam ciut więcej o nim napisałam.



Składniki na 4 porcje:

700 g chudej wołowiny (użyłam udźca)
2 cebule
½ świeżej żółtej papryki
½ świeżej czerwonej papryki
½ świeżej zielonejpapryki
1 papryczka chili (z pestkami bądź bez – wg uznania)
1 ząbek czosnku
1 puszka kukurydzy
1 puszka czerwonej fasoli
1 puszka krojonych pomidorów
2 łyżki przecieru pomidorowego (nie koncentratu) - dałam domowy keczup
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka mielonego kminu rzymskiego (cuminu)
1 łyżeczka mielonej kolendry
1 łyżeczka słodkiej czerwonej mielonej papryki
½ łyżeczki czarnego świeżo mielonego pieprzu
½ łyżeczki mielonego chili
200 ml bulionu wołowego
1 łyżka oleju (ja użyłam rzepakowego)
opcjonalnie 2 - 3 kostki dobrej gorzkiej czekolady



Wołowinę zemleć. Papryki, cebulę oczyścić i pokroić w kostkę. Czosnek obrać, przecisnąć przez praskę albo bardzo drobno posiekać i rozetrzeć z odrobiną soli (ja wolę tę drugą metodę). Fasolę i kukurydzę odcedzić.
W rondlu albo głębokiej patelni rozgrzać olej. Wrzucić pokrojoną cebulę i delikatnie podsmażyć, dodać czosnek i posiekaną drobno papryczkę chili, smażyć razem przez minutę. Wsypać kmin, kolendrę, słodką czerwoną paprykę i mielone chwili i przesmażyć razem z cebulą przez 30 – 40 sekund, aby wydobyć aromat przypraw. Dodać zmielone mięso, wsypać sól, pieprz i smażyć mieszając od czasu do czasu. Gdy mięso się lekko zrumieni podlać bulionem, przykryć i dusić około 30 minut – większość płynu powinna odparować. Dorzucić pokrojoną w kostkę kolorową paprykę i dusić kolejne 20 minut aż papryka zmięknie. Dodać pomidory i przecier i znowu dusić razem 20 – 30 minut. Na końcu wsypać odcedzoną fasolę i kukurydzę i gotować jeszcze około 10 minut. Spróbować i ewentualnie doprawić jeszcze solą czy pieprzem, a jeśli pomidory były mocno kwaśne to można wsypać odrobinę cukru, aby zrównoważyć smak. Można jeszcze dodać 2 - 3 kostki gorzkiej czekolady.
Podawać na gorąco z pieczywem, ryżem, tortillą itp. Można wykorzystać jako farsz do burito czy enchilady.