Na
moje styczniowe urodziny powiedziałam „stop” tortom czekoladowym
i postanowiłam zrobić gruszkowy. Trochę się obawiałam, że może
być mdły(to mój pierwszy gruszkowy), ale moje obawy się rozwiały, gdy tylko go
skosztowaliśmy. Galaretka i gruszki w niej zanurzone zrobiły swoje
i wyszło pysznie.
Upiekłam
klasyczny biszkopt, ale wykorzystałam z niego tylko dwa krążki,
trzeci zamroziłam – przyda się jako podkład np. do sernika na
zimno. Można upiec biszkopt z 4 jajek, wtedy wyjdą dwa blaty, czyli tyle ile do tego tortu potrzeba.
Zdjęcia pozostawiają wiele do życzenia, ale innych nie mam - były robione późnym styczniowym popołudniem, bez doświetlenia, więc są jakie są.
Składniki
na tort o średnicy 25 cm
Biszkopt:
6
dużych jajek (używam jajek o wadze ok. 70 g)
1
szklanka* drobnego cukru do wypieków
¾
szklanki mąki pszennej tortowej
½
szklanki mąki ziemniaczanej
1
czubata łyżeczka proszku do pieczenia
2
łyżeczki octu
szczypta soli
szczypta soli
Krem:
500 g
serka mascarpone
400 ml
śmietanki kremówki 30- 36 % (ja używam 30 % z lokalnej mleczarni)
200 g
białej czekolady
Poncz:
¼
szklanki syropu z gruszek (ze słoika)
¼
szklanki przegotowanej wody
2
łyżki likieru gruszkowego (można pominąć albo dodać np. koniak
czy biały rum)
Dodatkowo:
1
słoik gruszek w słodkim syropie (900 ml) - użyłam domowego wyrobu
1
galaretka gruszkowa (ten smak produkuje chyba tylko Delecta)
posypka
waflowa (u mnie żółta)
perełki
cukrowe (u mnie żółte)
*używam
szklanki o pojemności 250 ml
Żółtka
oddzielić od białek. Białka ubić ze szczyptą soli na sztywną
pianę (mnie wyręczył robot planetarny Chef Titanium Kenwood), dodając partiami cukier (nie wszystko od razu). Do żółtek
dodać proszek do pieczenia i ocet, szybko wymieszać (masa spieni
się i odbarwi) i dodać do białek. Ubić razem, a na końcu dodać
obie mąki i delikatnie wymieszać łopatką (już nie miksować).
Dno
tortownicy o średnicy 25 cm wyłożyć papierem do pieczenia albo
posmarować masłem i posypać mąką. Ciasto przelać do tortownicy.
Wstawić do nagrzanego piekarnika.
Piec
około 40 minut, 160 - 180 stopni (u mnie 160 stopni w termoobiegu).
Ostudzić
i przekroić na 3 części (do tortu będą wykorzystane 2 części).
Galaretkę
gruszkową rozpuścić w 350 ml wody (ja dałam 200 ml wody i 150 ml
syropu ze słoika z gruszkami). Kilka gruszek pokroić w plasterki i
zostawić do ozdobienia góry tortu, a resztę pokroić w niewielką
kostkę. Galaretkę zostawić do wystygnięcia i lekkiego zgęstnienia
(mieszać co jakiś czas). Dodać pokrojone w kostkę gruszki i co jakiś czas wymieszać, aby całość nie stężała.
Składniki
ponczu wymieszać.
Do
miseczki wrzucić połamaną czekoladę, wlać 3 łyżki śmietany
kremówki i rozpuścić w kąpieli wodnej (miseczkę ustawić na
rondelku z gotującą wodą). Zostawić do przestygnięcia.
Serek
mascarpone włożyć do miski, wlać śmietanę i ubić razem na
puszysty krem. Pod koniec dodać rozpuszczoną (przestudzoną, ale ciągle płynną) białą czekoladę –
ja to zrobiłam na dwa razy. Podzielić krem na 3 części – jedna
powinna być trochę większa, bo musi wystarczyć na górę i boki.
Jeden
krążek biszkoptu ułożyć na podkładce albo paterze, nasączyć
ponczem. Wyłożyć jedną część kremu i rozsmarować. Założyć
obręcz cukierniczą, albo obręcz od tortownicy, w której pieczony
był biszkopt. Na krem bardzo delikatnie przełożyć tężejącą
(nie może być płynna) galaretkę z gruszkami i wstawić na 30
minut do lodówki (pozostały krem również umieścić w lodówce).
Gdy galaretka stężeje wyłożyć na nią drugą część kremu. Na
kremie ułożyć drugi krążek biszkoptu i nasączyć go ponczem.
Zdjąć obręcz, górę i boki tortu posmarować pozostałym kremem
(trochę odłożyłam do szprycy, aby zrobić rozetki). Boki tortu
ozdobić posypką waflową, a górę udekorować pokrojonymi w
plastry gruszkami, odłożonym do szprycy kremem i perełkami
cukrowymi.
Gruszki
można polać przezroczystą polewą, ale nie jest to konieczne.
Tort wstawić do lodówki na kilka godzin, aby krem dobrze związał.