Strony

niedziela, 27 stycznia 2013

Oponki serowe

Przepisów na oponki serowe jest cały ogrom. Mój się pewnie specjalnie niczym nie wyróżnia, ale te oponki smażyłam z babcią, gdy byłam dzieckiem. Jest więc ze mną od ponad 30 lat. Nieco go „udoskonaliłam” i oponki zawsze wychodzą puszyste, lekkie i smaczne. I choć sama nie jestem fanką pączków czy oponek (zjadam przeważnie aż jedną) to moja rodzinka je lubi. Pączki już im obiecałam na tłusty czwartek, a że oponek jeszcze na blogu nie było to postanowiłam nadrobić owo niedopatrzenie.
Przepis podaję już po moich małych modyfikacjach.


Składniki na 28 – 30 sztuk:

3 szklanki* mąki pszennej tortowej typ 450 (+ mąka do podsypywania)
500 g twarogu (używam twarogu półtłustego w kostkach z lokalnej mleczarni, który jest już mielony)
2 łyżki gęstego jogurtu naturalnego ale nie typu greckiego
½ szklanki cukru pudru (używam cukru pudru z wanilią)
1 duże jajko
2 żółtka
50 g roztopionego i ostudzonego masła
2 łyżki koniaku albo innego mocnego alkoholu
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
1 płaska łyżeczka sody oczyszczonej

tłuszcz do smażenia (ja używam oleju rzepakowego, albo oleju wymieszanego z plantą/smalcem)
cukier puder do oprószenia usmażonych ciastek (używam cukru pudru z wanilią domowej roboty)

*używam szklanki o pojemności 250 ml


Mąkę przesiać do miski razem z proszkiem do pieczenia i sodą oczyszczoną.
Ser zemleć przynajmniej 2 razy (można przecisnąć przez praskę albo przetrzeć przez sito). Dodać do niego cukier puder, jogurt, jajko, żółtka, koniak i roztopione ostudzone masło. Wymieszać delikatnie mikserem na wolnych obrotach (można to też spokojnie zrobić łyżką). Dodać połowę mąki i jeszcze raz wymieszać. Wyłożyć ciasto na stolnicę albo blat, dodać resztę mąki i zagnieść ciasto. Jeśli się lepi to dodać trochę mąki (ja miałam bardzo suchą mąkę i nic już nie dosypywałam), ale nie przesadzić, bo oponki stracą puszystość.
Wyrobione ciasto podzielić na 2 części, rozwałkować na blacie oprószonym mąką (ale nie za mocno) na grubość 1 cm. Szklanką wycinać krążki, a kieliszkiem albo nakrętką małe kółeczka w środku. Środki można ponownie zagnieść z resztkami ciasta albo usmażyć jak malutkie pączusie (ja większość zagniatam, zostawiam tylko kilka malutkich).
W płaskim garnku rozgrzać dobrze tłuszcz. To czy jest gotowy najlepiej sprawdzić wrzucając kawałek ciasta – jeśli oderwie się szybko od dna i wypłynie to znaczy, że można smażyć oponki.
Wkładać po kilka ciastek na rozgrzany tłuszcz, smażyć na złoto z obu stron (obracam je patykiem do szaszłyków). Wyciągnąć (robię to widelcem) i odsączyć z nadmiaru tłuszczu na bibule lub na papierowym ręczniku.
Gdy wystygną posypać cukrem pudrem.



sobota, 26 stycznia 2013

Barszcz ukraiński (wersja I)

No i zupami na blogu powiało. Jadam ich sporo, a na blogu jest tylko kilka, więc postanowiłam to zmienić i kilkoma kolejnymi przepisami na zupy się podzielić.
Każda gospodyni ma swój sposób na barszcz... mam i ja. Barszcz ukraiński gotuję w dwóch wersjach - w wersji babcinej i maminej. Różnią się tym, że w babcinej wersji nie dodaje się do zupy ziemniaków – są podawane osobno, w formie duszonej (tłuczonej), z dodatkiem podsmażonej cebulki albo skwarków (skwarków? skwarek? - podobno obie formy poprawne) - czyli w wersji nieco bardziej kalorycznej.
Babcia wszystkie warzywa do zupy kroiła w paseczki, a ja używam tarki, która pozwala mi uzyskać efekt krojenia julienne czyli cieniutkich słupków.
Odkąd można kupić fasolę w puszkach to nie bawię się w jej moczenie i osobne gotowanie, dodaję fasolę z puszki. No i jakoś nie wychodzi mi ugotowanie małej porcji barszczu... trochę tego, trochę tego i pełen gar zupy gotowy.
Nie zabielam barszczu ani nie robię do niego zasmażki, ale oczywiście nie bronię... ja po prostu lubię zupy bez tych dodatków. 


Składniki na 5 - 6 porcji

1 nieduże wędzone żeberko
3 średniej wielkości buraki
1 duża marchewka
1 mała pietruszka
kawałek białej części pora (ok. 5 cm)
½ małego selera
1 ząbek czosnku
3 - 4 średnie ziemniaki
kawałek białej kapusty (dałam 1/6 małej główki)
1 puszka białej fasoli
½ szklanki koncentratu barszczu (kupionego albo domowego kiszonego)
2 mniejsze liście laurowe
3 ziarna ziela angielskiego
5 ziaren czarnego pieprzu
4 – 5 suszonych grzybków
sól
ocet albo sok z cytryny
cukier
świeżo mielony pieprz
opcjonalnie: majeranek i śmietana do zabielenia

Buraki opłukać, włożyć do garnka, ugotować do miękkości, ostudzić, obrać. Pokroić w cienkie paseczki, albo zetrzeć na tarce na grubych oczkach. Fasolę odcedzić i przepłukać pod bieżącą wodą. Por pokroić na drobno. Marchewkę, pietruszkę, seler obrać, pokroić w cienkie paseczki (albo zetrzeć na tarce). Ziemniaki obrać i pokroić w kostkę. Kapustę dosyć drobno poszatkować.
Do garnka wlać 2 litry wody, wrzucić wędzone żeberko, ząbek czosnku, wsypać 1 łyżeczkę soli, liście laurowe, ziarna ziela angielskiego i pieprzu, suszone grzybki. Gotować 10 minut. Dodać por, marchew, pietruszkę, kapustę, a po kolejnych 15 minutach wrzucić ziemniaki i gotować 20 minut (ziemniaki i warzywa powinny być miękkie). Dodać fasolę, pokrojone buraki, koncentrat barszczu i 1 łyżkę octu. Zagotować.
Spróbować i doprawić octem, cukrem i pieprzem, ewentualnie solą wg uznania. Ja dałam 2 łyżki octu, 1 łyżkę cukru i sporo świeżo mielonego pieprzu.
Na końcu można wsypać odrobinę roztartego majeranku i dodać śmietanę – ja wolę niezabielany barszcz, ale z dodatkiem majeranku. 


czwartek, 24 stycznia 2013

Krupnik

Lubię zupy, szczególnie zimową porą, bo oprócz tego, że sycą, cudownie rozgrzewają, to są również skarbnicą witamin. Nie ma u mnie tygodnia bez dwóch – trzech różnych zup. Mogę je jeść na obiad i kolację. Niestety Zielonooki fanem zup nie jest, więc część z nich gotuję tylko dla siebie. I w sumie nie wiem dlaczego tak mało mam ich na blogu, trzeba będzie to nadrobić.
Krupnik gotuję na kilka sposobów, dodaję różne rodzaje kasz. Do jednego kroję warzywa w kostkę, do innego w paseczki, a do tego dzisiejszego ścieram na tarce. Bywa, że dodaję odrobinę świeżego imbiru, albo dużą porcję siekanego koperku. Każda wersja ma swój urok, choć najbardziej lubię tę dzisiejszą – bardzo prostą i szybką. 


Składniki na 4 porcje:

2 plastry schabu (mogą być z kostką)
100 g kaszy jęczmiennej (używam średnio grubej)
2 średnie marchewki
1 pietruszka
½ małego selera
1 mała cebulka
2 duże ziemniaki
4-5 suszonych prawdziwków
1 liść laurowy
2 ziarna ziela angielskiego
5 ziaren czarnego pieprzu
sól
świeżo mielony pieprz (u mnie z młynka Kotanyi)
opcjonalnie: 2 łyżki posiekanego koperku

Mięso opłukać, a warzywa obrać. Cebulę pokroić w drobną kostkę, marchew, seler i pietruszkę zetrzeć na tarce o dużych oczkach. Ziemniaki pokroić w średnią kostkę.
Do garnka wlać 1,5 litra zimnej wody i włożyć plastry schabu. Wsypać 1 płaską łyżeczkę soli (można więcej, ja solę mało) i doprowadzić do wrzenia. Zszumować. Dodać liść laurowy, ziele angielskie, pieprz ziarnisty, pokrojoną cebulę, grzyby i warzywa. Zagotować.
Kaszę dobrze opłukać – ja to robię na sicie perlonowym, pod bieżącą wodą ( tak długo, aż woda będzie czysta). Do zagotowanych warzyw wsypać kaszę i gotować 2 minuty. Zamieszać, aby kasza nie przywarła do dna. Dodać pokrojone w kostkę ziemniaki. Gotować około 25 minut. Doprawić świeżo mielonym pieprzem i jeśli trzeba odrobiną soli. 
Plastry schabu wyciągnąć, pokroić w paseczki, nałożyć do miseczek albo talerzy i zalać zupą. 
Można posypać koperkiem albo natką pietruszki. 



wtorek, 22 stycznia 2013

Ciasto serowe z budyniem i jabłkami

Przepis na to ciasto pochodzi z książki pt. „Domowe wypieki”. Kupiłam ją jakiś czas temu i byłam zachwycona tym, że zdjęcia przedstawiają to, czego dotyczy przepis... z czasem zachwyt uleciał, bo niestety tłumaczenie przepisów pozostawia wiele do życzenia. Wszystkie składniki są podane razem, mimo że w trakcie pieczenia trzeba je dzielić. Nie lubię takich przepisów, więc zanim się zabiorę za pieczenie rozkładam je na czynniki pierwsze i układam po swojemu, aby wszystko miało ręce i nogi. I to, co w pierwszym czytaniu wydaje się dziwne i skomplikowane okazuje się bardzo proste. I tak jest właśnie z tym ciastem.
W sobotni wieczór Zielonooki przeglądał książkę i wybrał przepis na tartę z jabłkami. Wszystkie składniki miałam w domu, więc postanowiłam, że na niedzielę ją upiekę. Co prawda zamiast cieniutkiej tarty wyszło mi niezłe ciasto, ale cóż... zaufałam książce, która mówiła o 6-8 porcjach (to chyba żart). Aby wyszła cienka tarta to (według mnie) składników na ciasto powinno być o połowę mniej. Nie zmienia to faktu, że ciasto jest wilgotne i bardzo smaczne.  I w sumie dosyć łatwe do przygotowania - chyba nie można go zepsuć.


Składniki na blaszkę 33 x 23 cm

Ciasto:
300 g mąki pszennej tortowej
150 g twarogu tłustego albo śmietankowego (z kostki, nie z wiaderka)
100 ml mleka (dałam 2 %)
75 g drobnego cukru do wypieków
1 łyżka cukru waniliowego (dałam domowy)
90 ml oleju słonecznikowego (6 łyżek po 15 ml)
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli

Masa budyniowa:
1 torebka budyniu waniliowego bez cukru (mała, na 500 ml mleka)
75 g cukru (można dać mniej, ale przy tej ilości masa nie wychodzi zbyt słodka)
500 ml mleka (dałam 2 %)
1 pełna łyżka skrobi kukurydzianej (mazeiny) albo skrobi ziemniaczanej
125 ml śmietany kremówki (dałam 30%)
1 duże jajko

Dodatkowo:
1,2 kg jabłek (dałam 4 duże – ok. 1 kg)

Glazura:
3 łyżki konfitury figowej (w oryginale jest dżem morelowy)
2 łyżki dowolnego likieru owocowego (dałam pasoa) albo soku owocowego (np. pomarańczowego)


Przygotowanie ciasta zacząć od ugotowania budyniu. Do kubka wlać 100 ml mleka, wsypać proszek budyniowy, dodać skrobię, cukier i wymieszać. Pozostałe 400 ml mleka zagotować. Gdy mleko się zagotuje wlać rozrobioną zawiesinę i ugotować budyń. Zostawić do wystygnięcia, mieszając do czasu do czasu, aby nie zrobił się kożuch. Gdy budyń ostygnie wbić do niego żółtko, wlać śmietanę kremówkę i zmiksować do uzyskanie jednolitej konsystencji. Białko ubić na sztywną pianę (u mnie jak zawsze niezastąpiona okazała się trzepaczka ręcznego blendera Triblade HB724 Kenwood), dodać ją do masy budyniowej i delikatnie wymieszać (już nie miksować).

Przygotować ciasto (ja to zrobiłam w czasie, gdy ugotowałam budyń i zostawiłam go do wystygnięcia). Mąkę przesiać i wymieszać ją z proszkiem do pieczenia.
Ser zemleć (można przecisnąć przez praskę, przetrzeć przez sito albo wrzucić do blendera). Przełożyć do miski, dodać 100 ml mleka, cukier i cukier waniliowy, olej i szczyptę soli. Zmiksować na niskich obrotach, albo bardzo dokładnie wymieszać łyżką. Dodać połowę mąki i ponownie zmiksować. Dodać resztę mąki i zagnieść gładkie ciasto (zrobiłam to już ręcznie).
Ciasto rozwałkować i przełożyć do formy wysmarowanej masłem i posypanej mąką (albo wyłożonej papierem do pieczenia), wyrównać, nie robić rantów.
Na rozwałkowane ciasto wyłożyć masę budyniową i wyrównać.
Jabłka obrać, pozbawić gniazd nasiennych i pokroić w grube plastry (ja miałam duże jabłka i kroiłam w ćwiartki i potem każdą ćwiartkę na cztery plastry). Jabłka ułożyć gęsto na masie budyniowej.
Blachę z ciastem wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 -200 stopni i piec przez 35 minut (ja piekłam w termoobiegu na 175 stopni przez 40 minut, ale niepotrzebnie włączyłam dodatkowo dolną grzałkę, bo spód mi się zrumienił, a mógł pozostać jasny). Od razu po upieczeniu ciasto może wydawać się luźne, bo budyń jest gorący.
Gdy ciasto się piecze przygotować glazurę. Konfiturę albo dżem przetrzeć przez sito, wymieszać z likierem.
Ciasto posmarować glazurą od razu po wyciągnięciu z piekarnika.


Zostawić na kilka godzin do całkowitego wystygnięcia.



niedziela, 20 stycznia 2013

Żeberka wieprzowe pieczone w kiszonej kapuście

Takie dania robię bardzo sporadycznie, ale w okresie zimowym są świetne. Duża dawka witaminy C w tym okresie chorobowym jest jak znalazł.
W podobny sposób można przygotować również karkówkę, czy kawałki kurczaka. Będą równie smaczne... Ja fanką żeberek nie jestem, lubię jednak takie z miodem i imbirem... ale i te w kiszonej kapuście raz na jakiś czas chętnie jem.
Ważne, aby do tego dania kupić żeberka ekstra mięsne, wtedy danie jest dużo smaczniejsze. Można doprawić czym się tylko chce. Ja tym razem potraktowałam je ziołami dalmatyńskimi Kotanyi i klasycznymi przyprawami, takimi jak sól, pieprz, chili, słodka papryka... Mięso jak zawsze zamarynowałam dzień wcześniej, aby przeszło przyprawami.


Składniki na 4 – 5 porcji

1 kg żeberek ekstra mięsnych
1 kg kiszonej kapusty (średnio kwaśnej)
3 średnie cebule
1 łyżeczka klarowanego masła albo oleju
2 małe listki laurowe
3 kulki ziela angielskiego
5 ziaren czarnego pieprzu
sól
czarny pieprz świeżo mielony
słodka czerwona papryka
chili (użyłam młynka Kotanyi)
zioła dalmatyńskie albo każde inne wg gustu

ziemniaki (tyle ile każda z osób zje)
1 łyżka oleju
ulubione zioła (u mnie dalmatyńskie)


Żeberka opłukać i pokroić na mniejsze kawałki. Każdy kawałek posolić, popieprzyć, oprószyć słodką czerwoną papryką, odrobiną chili i posypać ziołami. Przełożyć do miski, przykryć folią spożywczą i wstawić do lodówki na co najmniej 12 godzin (ja przyprawiam mięso wieczorem i zostawiam na całą noc w lodówce).
Jedną cebulę pokroić w drobną kostkę. W garnku rozgrzać 1 łyżeczkę klarowanego masła. Wrzucić pokrojoną cebulę i lekko zrumienić. Włożyć kapustę kiszoną (jeśli jest bardzo kwaśna albo słona to przepłukać pod bieżącą wodą), dodać listki laurowe, ziele angielskie i pieprz ziarnisty. Gotować 30 – 40 minut. W garnku powinno zostać trochę wody.
Pozostałe dwie cebule pokroić w grubą kostkę. Żeberka wyciągnąć z lodówki i obsmażyć na patelni (ja wykorzystuję grillową ceramiczną Delimano i nie dodaję tłuszczu), na mocnym ogniu. Gdy żeberka będą obsmażone ściągnąć je z patelni i wrzucić na nią pokrojoną cebulę. Oprószyć solą, pieprzem i ziołami i delikatnie podsmażyć (uważać, aby nie przypalić). W naczyniu do zapiekania ułożyć 1 warstwę kapusty kiszonej (1/3 całości). Wyłożyć połowę żeberek, a na nie połowę podsmażonej cebuli. Przykryć warstwą kapusty kiszonej, a na niej ułożyć pozostałe żeberka, cebulę i przykryć wszystko ostatnią warstwą kapusty i wlać wodę, która została w garnku.
Całość posypać grubo mielonym pieprzem i ziołami. Przykryć i wstawić do piekarnika nagrzanego do 175 stopni. Piec 1,5 godziny.
Ziemniaki obrać, pokroić w ćwiartki. Włożyć do garnka, zalać wodą i wsypać ½ łyżeczki soli. Od momentu wrzenia gotować 5 minut i odcedzić. Przełożyć do naczynia żaroodpornego, skropić olejem i posypać ulubionymi ziołami.
W trakcie pieczenia żeberek (mniej więcej po godzinie) wstawić do piekarnika ziemniaki, aby się ładnie opiekły (ja wykorzystuję naczynie żaroodporne, ale może być blaszka). 



środa, 16 stycznia 2013

Schab z kością bez panierki w towarzystwie konfitury z czerwonej cebuli

Dziś chcę Wam zaproponować schabowego, ale w trochę innej odsłonie – najprostszej z możliwych. Przygotowuje się go dosyć szybko, ale warto pamiętać o tym, aby włożyć go wcześniej do mleka – mięso będzie dużo bardziej kruche i soczyste. Schab jest doprawiony tylko solą, pieprzem i odrobiną chili. Konfitura z czerwonej cebuli, o której wcześniej pisałam, dopełnia całości. Ważne, aby kotlety były z kostką, są znacznie bardziej soczyste i dużo smaczniejsze niż te bez kości. 


Składniki na 4 porcje:

4 kotlety schabowe z kością (niezbyt grube)
2 szklanki mleka (używam 2%)
sól, pieprz grubo mielony, chili
1 łyżka masła klarowanego (można zastąpić innym tłuszczem)

Konfitura z cebuli – przepis TUTAJ

Kotlety opłukać, włożyć do miski, zalać mlekiem (powinny być przykryte płynem), przykryć folią spożywczą i wstawić do lodówki na całą noc. Mięso wyciągnąć z mleka, osuszyć papierowym ręcznikiem. Oprószyć solą, pieprzem i chili. Przyprawy delikatnie wmasować w mięso i odstawić jeszcze na 10 -15 minut.
Na patelni dobrze rozgrzać tłuszcz, włożyć kotlety i smażyć po około 5 – 7 minut z każdej strony (zależy od grubości) do ładnego zrumienienia. Przełożyć na ogrzane talerze (podgrzewam talerze w mikrofalówce albo na garnku z gotującymi się ziemniakami/ryżem/makaronem).
Podawać z konfiturą z czerwonej cebuli i ulubionymi dodatkami.



czwartek, 10 stycznia 2013

Pulpeciki w lekkim sosie z warzywami

Gdy byłam dzieckiem to babcia bardzo często robiła takie delikatne pulpeciki z cielęcego mięsa, zanurzone w niezbyt gęstym sosie z marchewką, pietruszką, selerem i koperkiem... bardzo je lubiłam. I lubię po dziś dzień. I od czasu do czasu robię. Są niezłą alternatywą dla klasycznych mielonych, dużo lżejsze i przy okazji można przemycić dzieciom trochę warzyw – u nas wszystkie dzieciaki się tymi klopsikami zajadały. Ja dziś doprawiam je trochę mocniej, robię przeważnie z chudej wieprzowiny (cielęcinę ciężko dostać, a i jest dosyć droga) – mięso zawsze mielę sama.
Przeważnie do pulpecików nie dodaje się cebulki i kajzerki, ale ja dodaję, bo wtedy pulpeciki są bardziej miękkie i wyraziste w smaku. Nie dodaję jednak majeranku, jak do klasycznych mielonych, aby jednak nie zdominował smaku sosu. 
 

Składniki na 4 – 6 porcji:

Pulpeciki:
500 g mięsa (cielęciny albo chudej wieprzowiny, np. szynki)
½ suchej kajzerki
2 łyżki otrębów pszennych (albo bułki tartej)
1 jajko
1 mała cebulka + 1 łyżeczka klarowanego masła (można pominąć)
1 czubata łyżeczka soli
¾ łyżeczki łyżeczki pieprzu

Sos:
2 duże marchewki
1 mała pietruszka
½ średniego selera
1 mały listek laurowy
1 kulka ziela angielskiego (u mnie jak zawsze przyprawy Kotanyi)
½ łyżeczki soli (albo więcej – do smaku, ja solę mało)
½ łyżeczki pieprzu
½ łyżeczki cukru
1 łyżka śmietany do sosów
1 pełna łyżka mazeiny albo mąki pszennej
opcjonalnie 1 łyżka posiekanego koperku – ja dodaję, bo lubię


Kajzerkę namoczyć w zimnym mleku albo wodzie. Cebulkę obrać, pokroić w drobną kosteczkę i zeszklić na klarowanym maśle. Mięso opłukać i zemleć w maszynce, dodać namoczoną i odciśniętą kajzerkę (ja przeważnie mielę razem z mięsem).
Do zmielonego mięsa dodać zeszkloną cebulkę, jajko, otręby, sól i pieprz i wyrobić na jednolitą masę. Jeśli jest klejące można dodać jeszcze jedną łyżkę otrębów albo bułki tartej. Z masy formować pulpeciki (ja to robię rękoma zwilżonymi w zimnej wodzie – idzie to dużo szybciej i łatwiej).
Do garnka wlać około 1 litra zimnej wody, wsypać ½ łyżeczki soli, wrzucić liść laurowy, ziele angielskie i zagotować. Do gotującej wody włożyć pulpeciki, doprowadzić ponownie do wrzenia i gotować 10 minut.
W tym czasie obrać marchewkę, pietruszkę i seler. Warzywa zetrzeć na tarce (ja wykorzystałam tarkę robota FP 270 Kenwood).
Gdy pulpeciki będą ugotowane wyciągnąć je za pomocą łyżki cedzakowej, a do gotującej się wody wrzucić warzywa. Gotować 25 minut. Gdy warzywa będę miękkie wsypać cukier i pieprz. Spróbować i ewentualnie doprawić jeszcze do smaku solą.
Mazeinę albo mąkę rozrobić w niewielkiej ilości wody (ja wykorzystuję do tego dyżurny słoiczek po koncentracie – wlewam wodę, wsypuję mąkę, zakręcam i potrząsam). Wlać do sosu i zagotować. Sos nie będzie bardzo gęsty (jeśli lubicie gęste trzeba dodać więcej mąki). Na koniec dołożyć łyżkę śmietany i wrzucić ugotowane pulpeciki. Podgrzewać na malutkim ogniu, aż pulpeciki będą gorące.
Podawać z ulubionymi dodatkami: ziemniakami, ryżem, makaronem i warzywami. U nas były ziemniaki i sałatka szwedzka ze słoiczka (domowej produkcji). 





środa, 9 stycznia 2013

Pałki z kurczaka w słodko – ostrej marynacie

Drobiu jemy sporo i staram się go raczej piec niż smażyć, więc wymyślam różne wersje, żeby nie wiało nudą. Na Sylwestra robiłam sałatkę z ananasem konserwowym i został mi syrop, więc postanowiłam go jakoś zagospodarować... i zagospodarowałam. Wyszedł pyszny, lekko słodki kurczak, który z ryżem i surówką stanowił fajny obiad. Jak zawsze danie proste i poradzi sobie z nim każdy. Polecam wszystkim, którzy lubią mięso ze słodką nutą.


Składniki na 4 porcje:

8 niedużych podudzi (tzw. pałek) z kurczaka albo innych kawałków kurczaka

½ szklanki syropu ananasowego (ja użyłam syropu z puszki)
2 łyżki musztardy sarepskiej (ja najbardziej lubię z Kamisa, ale to moje osobiste upodobania)
2 łyżki płynnego miodu (użyłam wielokwiatowego)
1 łyżeczka soku z cytryny
1 płaska łyżeczka soli
½ łyżeczki czarnego pieprzu
¼ łyżeczki chili (użyłam chyli z młynka Kotanyi)
1 łyżeczka słodkiej czerwonej papryki

Pałki umyć, można usunąć skórę (dla Zielonookiego robię ze skórą, dla siebie bez).
Wszystkie składniki marynaty (syrop ananasowy, sok z cytryny, musztardę, miód, przyprawy) wymieszać. Do marynaty włożyć opłukane kawałki mięsa i każdy kawałek dokładnie obtoczyć w marynacie. Wstawić do lodówki na całą noc. Pałki razem z marynatą przełożyć do naczynia żaroodpornego z pokrywką albo do woreczka do pieczenia mięsa – ja wolę woreczek.
Wstawić do piekarnia nagrzanego do 200 stopni, po 10 minutach zmniejszyć temperaturę do 160 stopni i piec przez kolejne 40 minut. Po tym czasie ściągnąć pokrywę, albo rozciąć woreczek, zwiększyć temperaturę do 190 stopni i piec jeszcze kilka minut, aż mięso się ładnie przypiecze (ja dodatkowo włączam opcję grilla).
Podawać z ryżem i ulubioną surówką, a sosem, który się wytworzył można polać ryż. 


poniedziałek, 7 stycznia 2013

Chałka waniliowa z kruszonką

Nosiło mnie wczoraj i choć twierdziłam, że mam „lenia” to uznałam, że coś bym upiekła, coś dobrego na kolację. I padło na chałkę z kruszonką.
Chałek w internecie całe mnóstwo, więc pewnie i ta znajdzie swoje miejsce. Przepis wydobyłam z czeluści mojego komputera. Mam go zapisanego pod datą 04.02.2004 i pojęcia bladego nie mam stąd ten przepis pochodzi. Nie pamiętam, czy dostałam go od kogoś znajomego, czy znalazłam gdzieś w sieci. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że dwa lata później założę kulinarnego bloga i takie informacje będę ważne. Dziś nawet nie wiem, komu mam podziękować za inspirację.
Co prawda przepis przerobiłam, bo dałam mniej masła, za radą teściowej wlałam 2 łyżki oleju i zrobiłam swoją ulubioną kruszonkę (a właściwie użyłam tej, którą robiłam dzień wcześniej do crumble i resztę miałam w zamrażarce). Podaję przepis z moimi zmianami.
Chałka nie jest zbyt słodka, ale nam taka właśnie odpowiada najbardziej.


Składniki na 1 dużą albo 2 mniejsze chałki (albo 12 bułeczek):

540 g mąki pszennej (dałam tortową) – 3 szklanki
¾ szklanki* letniego mleka
25 g drożdży świeżych albo 7 g (opakowanie) suszonych
60 g cukru – trochę więcej niż ¼ szklanki (dałam cukier waniliowy domowej roboty)
1 łyżeczka pasty waniliowej
80 g roztopionego masła
2 łyżki oleju
1 całe jajko
1 żółtko (białko zostawić do posmarowania chałki)
½ łyżeczki soli

kruszonka:
75 g mąki pszennej
50 g cukru
40 g zimnego masła

*używam szklanki o pojemności 250 ml


Wszystkie składniki kruszonki zagnieść do konsystencji grubego, mokrego piasku (ja użyłam robota FP270 Kenwood). Zagniecioną kruszonkę włożyć do lodówki.

Z drożdży, 1 łyżki cukru i 3 łyżek mleka zrobić zaczyn i zostawić na około 15 minut, aby „ruszył”. Masło roztopić i lekko przestudzić. Mąkę przesiać do miski, wymieszać z solą i cukrem, dodać mleko, olej, jajko, żółtko i roztopione masło. Całość zagnieść i wyrobić gładkie, jednolite ciasto. Jeśli będzie lepiące podsypać niewielką ilością mąki (wiele zależy od wilgotności mąki – ja nie podsypywałam). Włożyć do miski, przykryć i zostawić w ciepłym miejscu do wyrośnięcia na około 60 minut (powinno podwoić swoją objętość). Wyrośnięte ciasto podzielić na trzy (jeśli chcemy jedną duża chałkę) albo sześć (jeśli chcemy dwie mniejsze chałki) równych części. Z każdej części uformować niezbyt gruby wałeczek (wszystkie wałeczki powinny mieć jednakową długość).
Trzy wałeczki zlepić razem na górze i zapleść warkocz. Końcówki chałki podwinąć pod spód. Ułożyć na papierze do pieczenia albo na blaszce posmarowanej masłem. Przykryć ściereczką i zostawić do drugiego wyrośnięcia na około 30 minut.
Wyrośniętą chałkę posmarować rozkłóconym białkiem i posypać kruszonką.
Wstawić do piekarnika nagrzanego do 190 stopni i piec 30 minut (ja piekłam w termoobiegu, w temperaturze 175 stopni). Po upieczeniu przełożyć na kratkę i zostawić do wystygnięcia, choć wg mnie najsmaczniejsza jest taka jeszcze lekko ciepła.
Świeżo upieczoną i ostudzoną chałkę można zamrozić (a rozmrażać w temperaturze pokojowej, albo w mikrofalówce).





sobota, 5 stycznia 2013

Konfitura z czerwonej cebuli

Konfitura z czerwonej cebuli to prosty dodatek do mięsa, serów, wędlin, pasztetów... trochę czasochłonny w przygotowaniu, ale pyszny, więc raz na jakiś czas warto go zrobić.
Wielkich umiejętności nie potrzeba, a można stworzyć coś, co zaskoczy... wersji konfitury jest bardzo dużo, jeden dodaje tymianek, drugi oregano, a jeszcze inny (np. ja) majeranek. Dodatek wina czy imbiru też nie jest konieczny, choć myślę, że dodają smaku i nie warto z nich rezygnować. Ja robiłam na wyczucie i wyszło naprawdę nieźle... Co prawda zapomniałam, że Zielonooki za miodem nie przepada i ten dodatek trochę mu przeszkadzał... więc kolejny raz będzie bez miodu, choć akurat dla mnie miód jest dodatkiem idealnym. Jednak trudno dyskutować o smakach - każdy ma własne.
I już mam w głowie kilka pomysłów na urozmaicenie tej konfitury. 


Składniki na dwa małe słoiczki:

1 kg czerwonej cebuli
125 ml czerwonego wytrawnego wina (ja dałam moje ulubione Cabernet Sauvignon – tym razem mołdawskie)
2 - 3 łyżki cukru (ja daję trzcinowy)
1 czubata łyżka miodu (dałam wielokwiatowy)
1 łyżka octu balsamicznego
1 łyżeczka świeżo tartego imbiru
¾ łyżeczki soli
1 malutki listek laurowy
1 kulka ziela angielskiego
pieprz do smaku (u mnie ½ łyżeczki kolorowego pierzu)
1 łyżeczka roztartego majeranku
1 pełna łyżka masła klarowanego
1 łyżka oleju (u mnie z pestek winogron)


Cebulę obrać, pokroić w piórka (najpierw na pół, a potem od przodu do ogonka, a nie w talarki). W rondlu rozgrzać masło i olej. Wrzucić cebulę, listek laurowy, ziele angielskie, wsypać ¾ łyżeczki soli i dusić na małym ogniu przez 30 minut – cebula powinna zrobić się miękka i szklista. Wlać ocet balsamiczny i lekko cebulę zrumienić, ale nie przypalić, bo będzie gorzka. Wsypać cukier, dodać imbir, miód, wlać wino i dusić kolejne 20 – 30 minut, mieszając od czasu do czasu. Gdy konfitura zacznie gęstnieć trzeba jej pilnować i mieszać często, aby się nie przypaliła. Gdy już jest gęsta dodać pieprz, wymieszać. Wyłączyć i wsypać roztarty majeranek. Gorącą konfiturę przełożyć do słoiczka i zakręcić... ale można równie dobrze podać ją od razu na stół. Gotową konfiturę można przechowywać w lodówce do tygodnia, ale jeśli poddamy słoiczki pasteryzacji to nawet 2 - 3 miesiące (do konfitury, która ma być pasteryzowana nie dodajemy majeranku). 


piątek, 4 stycznia 2013

Szaszłyki z łososia teriyaki ze smażonymi ziemniaczkami

Łosoś to jedna z moich ulubionych ryb. Przygotowuję go na różne sposoby, dziś proponuję tę pyszną rybę w formie szaszłyków. Marynatę przygotowałam na bazie sosu teriyaki, który całkiem niedawno pojawił się w mojej kuchni. Szaszłyki są bardzo proste do przygotowania, smaczne i nie ma z nimi wiele pracy. 


Składniki na 2 porcje:
250 -300 g łososia (gruby filet)
3 łyżki sosu teriyaki
2 łyżeczki płynnego miodu (jeśli jest scukrzony to podgrzać i rozpuścić)
1 łyżeczka soku z cytryny
szczypta imbiru w proszku albo 1/2 łyżeczki świeżo tartego
½ płaskiej łyżeczki pieprzu cytrynowego (ja używam Kotanyi)

4 – 5 średnich ziemniaków
ulubione zioła albo przyprawa do ziemniaków
1 łyżka oleju (u mnie rzepakowy)


Filet z łososia pokroić w kostkę ok. 3 cm. Sos teriyaki wymieszać z miodem, sokiem z cytryny, imbirem i pieprzem cytrynowym. Wrzucić kawałki łososia i dobrze je obtoczyć w marynacie. Wstawić do lodówki na dwie godziny (można 2 – 3 razy wymieszać kawałki łososia, aby dobrze przeszedł marynatą).
Ziemniaki ugotować w mundurkach z niewielką ilością soli. Ostudzić, obrać i pokroić w niezbyt grube plastry.
Zamarynowane kawałki łososia nadziać na patyczki do szaszłyków, zostawiając między kawałkami niewielkie odstępy.
Na patelni (ja wykorzystałam moją patelnię grillową, ale równie dobrze może być zwykła, duża patelnia albo grill elektryczny) rozgrzać 1 łyżkę oleju. Włożyć szaszłyki, obok ułożyć plastry ziemniaków i posypać je ziołami. Smażyć po około 3 minuty z każdej strony – tak, aby kawałki łososia pozostały soczyste. Gdy szaszłyki będą gotowe przełożyć je na ogrzany talerz i przykryć folią aluminiową. Dosmażyć ziemniaczki. Podawać z ulubioną surówką.

Gdy chcemy zrobić większą ilość szaszłyków można je upiec w piekarniku na dużej blaszce. 
Kawałki łososia można przełożyć świeżym ananasem - uzyskamy równie świetny smak. 



środa, 2 stycznia 2013

Makaron zapiekany z kurczakiem i warzywami

Inspiracją do tej zapiekanki był kolejny przepis z Lidla, prosty i naprawdę smaczny. Co prawda zrezygnowałam z boczku na rzecz kurczaka (kawałek piersi został z wczorajszego obiadu przygotowanego przez Zielonookiego) i szynki parmeńskiej. Dodałam czerwoną cebulę i paprykę, no i wyszło bardzo smaczne, sycące, choć z pewnością niezbyt dietetyczne danie.
Zapiekłam je w pojedynczych naczyniach, bo to bardzo wygodna forma podania zapiekanki. Nie czarujmy się – zapiekanka po wyciągnięciu na talerz urodą nie zachwyca, a w takich naczynkach wygląda estetycznie. 
 

Składniki na 4 porcje (ja zrobiłam z połowy składników 2 porcje):

300 g makaronu (u mnie kokardki)
220 g piersi z kurczaka
8 plastrów szynki parmeńskiej
½ strąka czerwonej papryki
½ strąka żółtej papryki
1 duża czerwona cebula
350 g brokułów (użyłam mrożonych)
1 łyżka oleju
2 jajka
200 ml śmietany kremówki 30 -36 %
1 kulka mozzarelli
4 łyżki tartego żółtego sera (użyłam cheddara)
4 łyżki tartego grana padano albo parmezanu
sól, pieprz, słodka czerwona papryka, chili, curry
ulubione zioła (u mnie włoskie z młynka Kotanyi)
gałka muszkatołowa, najlepiej świeżo starta (starłam prawie połowę)


W jednym garnku zagotować wodę, lekko posolić, wrzucić makaron i ugotować al dente. W drugim garnku zagotować wodę, wsypać ½ łyżeczki soli i 1 łyżeczkę cukru. Wrzucić brokuły, od chwili wrzenia gotować 3 minuty bez przykrycia. Odcedzić i przelać zimną wodą (można ugotować brokuły na parze).
Cebulę obrać, pokroić w niezbyt dużą kostkę. Paprykę pokroić na nieduże kawałki.
Kurczaka opłukać, pokroić w kostkę, posolić, popieprzyć, oprószyć słodką czerwoną papryką i curry. Wymieszać i odstawić na pół godziny do lodówki. Szynkę pokroić w paseczki.
Na patelni rozgrzać 1 łyżkę oleju, wrzucić cebulę i zeszklić, dodać pokrojonego kurczaka i razem podsmażyć. Wrzucić pokrojoną szynkę i paprykę, wlać 2 łyżki wody. Wymieszać i wszystko razem podsmażać przez około 2 minuty.
Mozzarellę pokroić w drobną kostkę, wymieszać z tartym żółtym serem. Do miski przełożyć makaron, wrzucić kurczaka z szynką, cebulką, brokułami i papryką. Dodać mozzarellę z żółtym serem, wymieszać. Przełożyć do naczynia do zapiekania (albo kilku pojedynczych).
Jajka rozmieszać ze śmietaną, doprawić odrobiną soli, pieprzu, chili i sporą ilością gałki muszkatołowej.
Roztrzepanymi jajkami ze śmietaną polać makaron, oprószyć ulubionymi ziołami i posypać tartym parmezanem.
Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i zapiekać przez 20 – 25 minut (na pierwsze 10 minut można przykryć folią aluminiową, ale nie jest to konieczne). Podawać gorące.