Do przygotowania tego kremu przymierzałam się już od jakiegoś
czasu. Kiedyś kupiłam słoik z takim smarowidłem i pokochałam, bo
u nas wszystko, co piernikowe ma wzięcie.
I pewnie, gdyby ciągle
był dostępny w sprzedaży, to bym się za to nie zabrała, a tak
przynajmniej wiem, że w ciągu 10 minut mam gotowy, pyszny krem
piernikowy i pozmywane naczynia po jego przygotowaniu.
Zanim się wzięłam za ten krem, to nie szukałam przepisu, poszłam zupełnie na żywioł i tym razem moja intuicja mnie nie zawiodła. Smaki się idealnie połączyły, ale w drugim podejściu dałam trochę mniej mascarpone i krem wyszedł jeszcze lepszy – dla mnie idealny. I dopiero jak już go zrobiłam, to zaczęłam szperać w internecie i takiej wersji nigdzie nie znalazłam. Kusi mnie jeszcze wersja z kaszą jaglaną, ale to za jakiś czas.
Z tej ilości składników nie wychodzi zbyt dużo kremu, jeden średniej wielkości słoiczek, ale może to i dobrze. Lepiej zrobić częściej na świeżo, niż gotowy przechowywać zbyt długo w lodówce.
Ja przygotowałam krem z ciastek korzennych speculoos, ale jak tylko upiekę swoje pierniczki, to one pójdą w ruch i sprawdzę jak krem się utrze z domowych pierniczków. Speculoos sama nie upiekę, bo foremek do nich brak. Taki krem można wykorzystać nie tylko do pieczywa, ale również do naleśników, wafli, makaroników... a ja mam w planach ukręcenie z niego lodów, które z pewnością przypadną do smaku Zielonookiemu.
Zanim się wzięłam za ten krem, to nie szukałam przepisu, poszłam zupełnie na żywioł i tym razem moja intuicja mnie nie zawiodła. Smaki się idealnie połączyły, ale w drugim podejściu dałam trochę mniej mascarpone i krem wyszedł jeszcze lepszy – dla mnie idealny. I dopiero jak już go zrobiłam, to zaczęłam szperać w internecie i takiej wersji nigdzie nie znalazłam. Kusi mnie jeszcze wersja z kaszą jaglaną, ale to za jakiś czas.
Z tej ilości składników nie wychodzi zbyt dużo kremu, jeden średniej wielkości słoiczek, ale może to i dobrze. Lepiej zrobić częściej na świeżo, niż gotowy przechowywać zbyt długo w lodówce.
Ja przygotowałam krem z ciastek korzennych speculoos, ale jak tylko upiekę swoje pierniczki, to one pójdą w ruch i sprawdzę jak krem się utrze z domowych pierniczków. Speculoos sama nie upiekę, bo foremek do nich brak. Taki krem można wykorzystać nie tylko do pieczywa, ale również do naleśników, wafli, makaroników... a ja mam w planach ukręcenie z niego lodów, które z pewnością przypadną do smaku Zielonookiemu.
Składniki na około 300 ml kremu:
120 g ciastek korzennych (speculoos albo pierniczków)
1 łyżka (ok. 20 – 25 g) oleju kokosowego
1 łyżka (ok. 30 g) miodu (u mnie wielokwiatowy)
1 płaska łyżeczka (ok. 4 g) przyprawy do piernika (może być
domowa albo gotowa, ale taka, która zawiera żadnych wypełniaczy w
postaci cukru czy mąki, a jedynie same przyprawy)
50 ml mleka (u mnie 3,2% ale może być każde inne)
80 - 100 g serka mascarpone (ilość serka zależy od tego, czy chcemy
mieć bardziej czy mniej intensywny krem, ja daję 80g)
Mleko z olejem kokosowym i miodem lekko podgrzać. Wsypać
przyprawę piernikową, wymieszać i zostawić do wystygnięcia.
Ciastka korzenne połamać, wrzucić do młynka albo blendera (ja
wykorzystałam szatkownicę blendera) i zmiksować na pył. Do
ciastek wlać mleko z dodatkami (ja przecedziłam przez sitko) i
miksować aż do uzyskania pożądanej konsystencji. Mnie zależało,
żeby masa była gładka. Do miseczki włożyć serek mascarpone,
dodać połowę masy piernikowej, dobrze wymieszać i dopiero dodać
resztę masy i wymieszać do konsystencji kremu. Krem po wymieszaniu
może być lekko luźny (szczególnie, gdy mleko zupełnie nie
wystygnie i masa piernikowa jest lekko ciepłą), ale po godzinie w
lodówce nabiera idealnej konsystencji nadającej się do smarowania.
Gotowy krem przełożyć do słoika i wstawić do lodówki. Przechowywać niezbyt długo, najwyżej kilka dni.
Gotowy krem przełożyć do słoika i wstawić do lodówki. Przechowywać niezbyt długo, najwyżej kilka dni.