Raz do roku biorę się za ich lepienie, choć i
tak twierdzę, że to robota głupiego, bo to zajęcie dosyć
czasochłonne. Ale cóż, jak część rodziny nie chce jeść
grzybowej, a barszcz czerwony, to uszek nalepić trzeba.
Próbowałam
już różnych metod i różnych farszy (z kapustą i grzybami, z
dodatkiem warzyw), ale w końcu osiągnęłam to, o co mi chodziło i
praca jakoś idzie. Kiedyś robiłam uszka z krążków wycinanych
kieliszkiem. O nie, już nie ta cierpliwość, a i paluszki nieco za
grube, aby zwinąć maleńkie uszko. Wzięłam się na sposób i
robię z kwadratów o boku około 4 - 4,5 cm. Idzie znacznie
szybciej, a i resztek ciasta do ponownego zagniatania zostaje
niewiele. Mnie ta metoda pasuje i przy niej zostanę. Czasem jedno
uszko wyjdzie mniejsze, drugie większe, ale kto by się tym
przejmował. W końcu nie nadają się do niczego innego, jak tylko
do jedzenia. Ambicji, aby było jedno w jedno, to ja nie mam.
Składniki na około 120 - 150 uszek (ilość zależy
oczywiście od wielkości):
Ciasto:
3 szklanki* (około 500g) mąki pszennej – u
mnie jak zawsze do pierogów mąka poznańska typ 500
około 1 i ¼ szklanki* (315 ml) wrzącego mleka
albo wody
½ łyżeczki miałkiej soli
Farsz:
100 - 120 g suszonych grzybów (u mnie borowiki i
podgrzybki)
1 duża albo 2 mniejsze cebule (około 200 g)
1 liść laurowy
sól, świeżo mielony pieprz
szczypta pieprzu cayenne (można pominąć, ale ja
dodaję dla bardziej pikantnego smaku)
czubata łyżka świeżego masła
opcjonalnie można dodać szczyptę mielonego
kminku (ja nie dodaję)
*używam szklanki o pojemności 250 ml
Przygotowanie uszek trzeba zacząć od zrobienia
farszu. Grzyby zalać zimną wodą. Odstawić na 10 minut i odcedzić,
ponownie zalać wodą, wrzucić liść laurowy i zostawić na noc. Na
drugi dzień, gdy napęcznieją ugotować do miękkości w wodzie, w
której się moczyły (mniej więcej 20 – 30 minut od zagotowania).
Odcedzić, wywar zostawić**, liść laurowy wyciągnąć i wyrzucić.
Grzyby zostawić do wystygnięcia, a następnie zemleć przez
maszynkę na sicie o średnich oczkach albo drobno posiekać (ja
mielę). Cebulę pokroić w bardzo drobną kostkę, na patelni
rozpuścić masło, wrzucić posiekaną cebulę i smażyć na małym
ogniu przez około 10 minut, aż cebula będzie szklista i miękka,
ale nie przypieczona. Dodać grzyby, wsypać około ¾ małej
płaskiej łyżeczki soli, ½ łyżeczki świeżo mielonego pieprzu,
szczyptę pieprzu cayenne i smażyć razem 2 – 3 minuty, aż
nadmiar płynu z grzybów odparuje (farsz powinien być dosyć
zwarty). Spróbować i ewentualnie doprawić jeszcze solą i pieprzem
do własnego smaku. Farsz powinien być dosyć wyrazisty. Przełożyć
do miski, odstawić na bok i przygotować ciasto.
Do miski przesiać mąkę, wymieszać ją z solą. Wlać wrzące mleko albo wodę. Na powierzchni utworzy się powłoczka z zaparzonej mąki. Zostawić na 2 – 3 minuty i wyrobić gładkie ciasto z pomocą robota / miksera (jeśli ręcznie, to trzeba chwilę dłużej odczekać, aby się nie poparzyć). W razie potrzeby dolać trochę mleka albo podsypać niewielką ilością mąki (mąka mące nierówna, jedna chłonie bardziej, inna mniej). Ciasto włożyć do woreczka i zostawić na 10 – 15 minut, aby sobie odpoczęło.
Połowę ciasta rozwałkować na cienki placek, w trakcie wałkowania podsypywać mąką, aby się nie przylepiło do stolnicy czy blatu. Radełkiem albo nożem pociąć ciasto w kwadraty o boku 4 - 4,5 cm (można w mniejsze, wtedy i uszka będę mniejsze). Na każdym kwadracie ułożyć niewielką ilość farszu. Zlepić przeciwległymi rogami i docinać dokładnie brzegi – wyjdzie trójkątny pierożek, którego końce nałożyć na siebie i dobrze skleić (ja to robię na palcu). Z drugą częścią ciasta postąpić w taki sam sposób.
Uszka można od razu ugotować w osolonej wodzie albo przygotować do mrożenia: ułożyć na tacy wyłożonej folią spożywczą i delikatnie oprószoną mąką i wstawić do zamrażarki. Mniej więcej po godzinie można przełożyć z tacy do woreczka na mrożonki i umieścić w zamrażarce.
Oczywiście można uszka wstępnie podgotować i takie zamrozić, ale dla mnie to zupełnie niepotrzebna robota, brudzenia garnka, durszlaka, studzenie itp. Ale jak to mawiają: nic co dozwolone nie jest zabronione, więc każdy robi jak chce i jak mu wygodnie.
Do miski przesiać mąkę, wymieszać ją z solą. Wlać wrzące mleko albo wodę. Na powierzchni utworzy się powłoczka z zaparzonej mąki. Zostawić na 2 – 3 minuty i wyrobić gładkie ciasto z pomocą robota / miksera (jeśli ręcznie, to trzeba chwilę dłużej odczekać, aby się nie poparzyć). W razie potrzeby dolać trochę mleka albo podsypać niewielką ilością mąki (mąka mące nierówna, jedna chłonie bardziej, inna mniej). Ciasto włożyć do woreczka i zostawić na 10 – 15 minut, aby sobie odpoczęło.
Połowę ciasta rozwałkować na cienki placek, w trakcie wałkowania podsypywać mąką, aby się nie przylepiło do stolnicy czy blatu. Radełkiem albo nożem pociąć ciasto w kwadraty o boku 4 - 4,5 cm (można w mniejsze, wtedy i uszka będę mniejsze). Na każdym kwadracie ułożyć niewielką ilość farszu. Zlepić przeciwległymi rogami i docinać dokładnie brzegi – wyjdzie trójkątny pierożek, którego końce nałożyć na siebie i dobrze skleić (ja to robię na palcu). Z drugą częścią ciasta postąpić w taki sam sposób.
Uszka można od razu ugotować w osolonej wodzie albo przygotować do mrożenia: ułożyć na tacy wyłożonej folią spożywczą i delikatnie oprószoną mąką i wstawić do zamrażarki. Mniej więcej po godzinie można przełożyć z tacy do woreczka na mrożonki i umieścić w zamrażarce.
Oczywiście można uszka wstępnie podgotować i takie zamrozić, ale dla mnie to zupełnie niepotrzebna robota, brudzenia garnka, durszlaka, studzenie itp. Ale jak to mawiają: nic co dozwolone nie jest zabronione, więc każdy robi jak chce i jak mu wygodnie.
**Wywar z gotowania grzybów można wykorzystać
do przygotowania barszczu, wtedy już nie trzeba dodawać grzybów, z
którymi potem nie wiadomo co zrobić, jeśli uszka przygotujemy
wcześniej. Ja wlewam wywar do woreczka do kostek lodu i zamrażam.
Potem kostki przekładam do pudełka albo woreczka i wykorzystuję do
barszczu, do sosów. Do barszczu wykorzystuję tylko kilka kostek, bo
wywar grzybowy jest dosyć mocny.