Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuchnia indyjska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuchnia indyjska. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 24 lutego 2020

Mango lassi


Dzisiaj znowu coś z kuchni indyjskiej, którą uwielbiam. Mango lassi to orzeźwiający napój, który mogę pić każdego dnia. Dobrze schłodzony smakuje wybornie i wcale nie trzeba czekać na gorące dni, aby sobie zrobić ten pyszny koktajl. Ale zanim podzielę się moją ulubioną wersją mango lassi, to kilka zdań o samym owocu mango, bo zawsze lepiej wiedzieć, niż nie wiedzieć.
Mango, to owoc charakterystyczny dla Indii i stamtąd się wywodzący. Mangifera indica, czyli mango indyjskie to wysokie, wiecznie zielone drzewo, które rośnie dziko na północy Indii, w Bangladeszu i Nepalu. Rodzi pyszne, słodkie i aromatyczne owoce, które są wykorzystywane w kuchni od tysięcy lat (podobno pierwsze wzmianki można znaleźć już w starożytnych źródłach historycznych). Mango w Indiach uprawia się od wielu tysięcy lat i ma wiele odmian, choć niektóre znane są tylko w określonych regionach tego kraju, bowiem są uprawiane lokalnie (podobnie jak w Polsce ziemniaki). Indie są największym producentem mango na świecie, rocznie produkują około 15 milionów ton tego pysznego owocu. Jednak ze względu na to, że są to owoce nietrwałe i szybko psujące się, to tylko niewielka cześć zostaje eksportowana, reszta zostaje w kraju albo jest przerabiana na pulpę i zamykana a puszkach.
Jednak mango rośnie nie tylko w Indiach. Obecnie drzewa mangowe są uprawiane w różnych zakątkach świata. Między innymi na Florydzie, na Filipinach, w Tajlandii, Meksyku, Australii i wielu krajach Ameryki Południowej. Mango można spotkać również na południu Europy i stamtąd najczęściej trafia do Polski. I choć za najsmaczniejsze uważa się mango odmiany alfonso, to kupienie go w Polsce jest niezwykle trudne. Za to można dostać pulpę z tej odmiany.
Odmian mango jest bardzo dużo, najpopularniejsze z nich to alfonso (to zdecydowanie najlepsza z odmian), kesar , badami, glenn, totapuri, ataulfo, dasheri, mallika, mulgua.
Kupienie dobrego mango w Polsce jest naprawdę trudne. Owoce muszą bowiem przebyć dosyć długą drogę i są w większości przypadków zrywane niedojrzałe i czasem nigdy pełnej dojrzałości nie osiągają. Dobre mango powinno być ładnie wybarwione i absolutnie nie powinno być twarde. Po delikatnym naciśnięciu powinno się poddać z lekkim oporem, no i powinno pachnieć. Trudne zadanie… dlatego ja często sięgam po mango zapuszkowane – albo w postaci kawałków, albo w postaci pulpy. Do deserów i koktajli pulpa wydaje się być idealna, tym bardziej, że bez problemu można kupić pulpę z odmiany alfonso, która jest uważana za najlepsza i najsłodszą.
Mango jest owocem pełnym dobrych składników takich jak magnez, potas, żelazo, kwas foliowy, witaminy A, B, C i E. Pomaga tez utrzymać w ryzach poziom cholesterolu i pomaga regulować ciśnienie krwi.
Skórka jest jadalna (choć dosyć twarda i niezbyt smaczna), zawiera cenne dla zdrowia związki, ale równocześnie może alergizować, więc najbezpieczniej jest jednak ją cienko obrać.


To tyle o samym owocu… a teraz koktajl, którego wypicie zawsze jest dla mnie ogromną przyjemnością. Mango lassi to napój pijany w Indiach w upalne dni, często przyprawiany solą i chili. Ja osobiście jestem fanką słodkiego mango lassi, a najbardziej lubię je przygotowane z dodatkiem mleka kokosowego, choć to już jest wariacja na temat, bowiem bazą jest jogurt, woda i mango. Jeśli mango jest bardzo dojrzałe i słodkie, to nie ma potrzeby go dosładzać, choć odrobina miodu zdecydowanie wzbogaca smak. 



Mango lassi – składniki na 2 duże porcje:

1 duże, dojrzałe mango albo 2/3 szklanki pulpy z mango
1 szklanka gęstego jogurtu naturalnego (dobrze schłodzonego)
1/3 szklanki mleka kokosowego
1/3 szklanki bardzo zimnej wody
cukier, miód czy inny słodzik do smaku (dla mnie najlepsza wersja z odrobiną miodu)
kilka kostek lodu
szczypta mielonego kardamonu 


Mango lassi - przygotowanie:

Mango obrać, miąższ pokroić na kawałki (uważać na płaską pestkę) i włożyć do blendera, dodać jogurt, wodę i mleko kokosowe, miód (albo inny słodzik), lód i zmiksować.
Przelać do szklanek, posypać mielonym kardamonem i podawać. 




wtorek, 15 października 2019

Curry z ciecierzycy z czerwonym ryżem


Kuchnia indyjska od lat mnie fascynuje i polubiłam ją bardzo. Często robię coś na szybko, z czym nie trzeba się bawić, a czasem mam ochotę na coś bardziej skomplikowanego.
Dziś danie banalnie proste i szybkie do przygotowanie. Dłużej trwa ugotowanie czerwonego ryżu, niż przygotowanie tego curry.
Użyłam ciecierzycy ze słoika, bo zwyczajnie nie chciało mi się jej gotować. Ale oczywiście można użyć suchej ciecierzycy, namoczyć ją i ugotować, ale wtedy to już nie będzie szybkie danie. 


Składniki na 2 porcje:

1 słoik ugotowanej ciecierzycy (400 g po odsączeniu)
1 duża cebula
2 ząbki czosnku
100 g jogurtu naturalnego (ja użyłam skyru)
150 ml passaty pomidorowej (użyłam domowej)
20 g orzechów nerkowca
½ łyżeczki mielonego cuminu
½ łyżeczki garam masala
½ łyżeczki mielonej kolendry
½ łyżeczki kurkumy
½ łyżeczki pieprzu
¾ łyżeczki soli
¼ łyżeczki chili
1 łyżeczka klarowanego masła albo 1 łyżka oleju (rzepakowego / sezamowego)

Do podanie: uprażone ziarna sezamu albo słonecznika / ryż / chlebki naan / warzywa – wg uznania



Curry z ciecierzycy z czerwonym ryżem - przygotowanie:

Ciecierzyce odsączyć z płynu. Cebulę obrać, połowę pokroić w drobną kostkę. Drugą połowę wrzucić do blendera, dodać obrany czosnek, jogurt, passatę, orzechy, przyprawy. Wszystko zmiksować na gładką masę.
W garnku rozgrzać masło (albo olej) i wrzucić pokrojoną cebulę. Delikatnie podsmażyć i dodać pastę, smażyć około 5 minut cały czas mieszając. Dodać ciecierzycę, jeśli sos jest bardzo gęsty, to można dolać odrobinę wody, gotować 10 minut pod przykryciem, od czasu do czasu mieszając.
Podawać z ugotowanym ryżem i dowolnymi warzywami. U mnie czerwony ryż u surówka z kapusty pekińskiej z kukurydzą.



wtorek, 30 stycznia 2018

Kurczak po indyjsku w sosie orzechowym

Kuchnia indyjska na dobre zawładnęła moimi kubkami smakowymi. Uwielbiam chyba wszystkie dania indyjskie (no może poza owocami morza) i chętnie eksperymentuję.
Tydzień temu byłam z koleżankami w restauracji indyjskiej, a w ostatnią niedzielę wykombinowałam w domowym zaciszu kurczaka w sosie orzechowym i podałam go z domowym chlebkiem naan. Było aromatycznie i pysznie.
Bazę przepisu zaczerpnęłam z mojej ulubionej książki „Kuchnia indyjska”, ale wprowadziłam kilka swoich zmian i podaję przepis w mojej wersji. Danie robi się naprawdę szybko, nie jest skomplikowane, a można je podać z ryżem albo chlebkami naan.

 

Składniki na 4 porcje obiadowe:

800 g kurczaka (filety albo udka bez skóry i kości)
2 duże cebule
2 – 3 obrane ząbki czosnku
½ świeżej papryczki chili
kawałek świeżego imbiru (około 1 cm)
1 łyżka soku z cytryny
50 g orzechów nerkowca
1 łyżeczka mieszanki garam masala
½ łyżeczki mielonego kminu rzymskiego (cuminu)
½ łyżeczki mielonej kurkumy
½ łyżeczki mielonego chili
1 łyżeczka soli
1 czubata łyżka jogurtu naturalnego (użyłam greckiego)
4 – 5 łyżek passaty (gęstego przeciery pomidorowego, nie koncentratu)
1 łyżka ghee (klarowanego masła)
300 ml wody

Do podania: świeża kolendra i uprażone orzechy nerkowca, jogurt naturalny. 


Kurczak po indyjsku w sosie orzechowym - przygotowanie: 

Kurczaka pokroić w kawałki (niezbyt duże – około 2x 2 cm). Orzechy nerkowca uprażyć na suchej patelni i ostudzić (uważać, żeby nie przypalić, bo sos będzie gorzki). 1 cebulę pokroić w kostkę, a drugą na kawałki. Do blendera wrzucić kawałki cebuli, ząbki czosnku, orzechy, papryczkę chili (pokrojoną na kawałki), sok cytrynowy i wszystkie przyprawy. Dodać jogurt naturalny,  passatę i całość dokładnie zmiksować na pastę.
W rondlu (albo w głębokiej patelni) rozgrzać masło klarowane i wrzucić cebulę pokrojoną w kostkę. Smażyć około 10 minut często mieszając. Cebula powinna zmięknąć i zeszklić się, ale nie powinna być brązowa. Do cebuli dodać pastę i całość smażyć około 3 minuty cały czas mieszając. Pasta zacznie ciemnieć i gdy już będzie gorąca włożyć do niej kawałki mięsa. Smażyć razem 5 – 6 minut, aż mięso się zetnie. Wlać wodę, wymieszać i gotować około 15 minut często mieszając. W tym czasie sos powinien dosyć mocno zgęstnieć. Przełożyć do naczynia, posypać posiekaną kolendrą i uprażonymi, posiekanymi orzechami nerkowca.
Podawać z ryżem albo chlebkiem naan i jogurtem naturalnym. 






niedziela, 3 kwietnia 2016

Curry kokosowe ze schabu z dynią i batatami

Orientalne smaki zdecydowanie należą do moich ulubionych. Kocham przyprawy, intensywne smaki i moc, którą ma w sobie chili. Miałam w lodówce schab, ale nie miałam ochoty ani na kotlety ani na rolady czy na schab w sosie. Postanowiłam zagospodarować to mięso nieco inaczej, tym bardziej, że zalegała mi mała dynia piżmowa, jeden samotny batat, trochę selera naciowego, a w zamrażarce groszek i papryka. Zajrzałam do szafki i znalazłam puszkę mleka kokosowego. I w zasadzie nie mogłam wykombinować nic innego. Wyszło pyszne, aromatyczne, zdrowe, sycące, kolorowe curry pełne warzyw, bo mięsa w nim niewiele. 
Curry kokosowe ze schabu z dynią i batatami podałam z ugotowanym czerwonym ryżem. Polecam, bo ten ryż jest bardziej wyrazisty w smaku i zdrowszy niż biały.
Gdy się uczyłam kuchni indyjskiej to przygotowywałam wszystko zgodnie z przepisami z książki, dziś moja świadomość jest nieco większa i bardzo chętnie eksperymentuję, wiem już ile czego wsypać, aby wyszło tak, jak lubimy. Przepis jest improwizacją, bazowałam na tym, co miałam w domu. Oczywiście warzywa można sobie dowolnie mieszać, zmieniać i dopasowywać do własnych smaków. 


Składniki na 4 porcje:

300 g schabu bez kości oczyszczonego z błonek (można użyć piersi kurczaka albo indyka)
½ (300 g) małej dyni piżmowej
1 (100 g) średnia marchew
1 (180g) średni batat
2 łodygi (100 g) selera naciowego
1 szklanka (około 150 g) zielonego groszku (użyłam mrożonego)
1,5 (180 g) papryki czerwonej (użyłam mrożonej)
1 (100 g) średnia cebula
1 łyżka masła klarowanego
½ puszki (200 ml) mleka kokosowego
½ płaskiej łyżeczki soli (można dać więcej, ja sole mało)
½ płaskiej łyżeczki świeżo mielonego pieprzu
1 płaska łyżeczka cuminu (kminu rzymskiego)
½ łyżeczki mielonej kolendry
½ łyżeczki mielonego imbiru
½ łyżeczki mielonego kardamonu
¼ łyżeczki chili
¼ szklanki (125 ml) bulionu warzywnego albo wody

Do podania: ryż, kasza, chlebki naan 


Curry kokosowe ze schabu z dynią i batatami – przygotowanie:

Wszystkie warzywa obrać. Schab pokroić w paski, cebulę w drobną kostkę. Pozostałe warzywa w nieco większą kostkę – wg uznania (u mnie mniej więcej 1 -1,5 cm). W rondlu rozgrzać masło, na gorący tłuszcz wrzucić pokrojone mięso i obsmażyć na mocnym ogniu z każdej strony. Dodać cebulę i podsmażyć, aż się ładnie zrumieni. Dorzucić marchewkę i seler naciowy, smażyć 2 minuty, dodać dynię, bataty i smażyć kolejne 2 minuty. Wsypać wszystkie przyprawy, wlać bulion albo wodę. Dusić pod przykryciem 10 minut, dorzucić groszek i paprykę, dusić kolejne 10 minut. Dodać mleko kokosowe i gotować około 10 minut, aż większość płynu odparuje, a danie naturalnie się zagęści. Curry kokosowe ze schabu z dynia i batatami podawać np. z ryżem albo chlebkami naan.
 



niedziela, 31 stycznia 2016

Korma z kurczaka w wersji lekkiej

Kuchnia indyjska, podobnie jak polska i włoska zdecydowanie należy do naszych ulubionych. Od czasu do czasu zaglądam do książki „Kuchnia indyjska. Najlepsze przepisy” i czymś się inspiruję.
Tym razem wybrałam kormę, delikatne i dosyć łagodne indyjskie danie. Dodałam jednak od siebie odrobinę chili, bo jednak oboje lubimy nieco ostrzejsze smaki.
Danie robi się bardzo szybko, nie wymaga wielkich przygotowań i w zasadzie w pół godziny można mieć smaczny obiad.
Dania korma są zazwyczaj zawiesiste i tłuste, ale zamiana śmietany na jogurt naturalny sprawia, że cała potrawa nabiera lekkości, sos jest kremowy i wyśmienity. Zastępując śmietanę jogurtem należy go dodawać bardzo powoli i cały czas mieszać, bo inaczej istnieje ryzyko, że się zwarzy.
Danie można podać z chlebkiem naan, ale doskonale smakuje z ryżem.



Składniki na 4 porcje (ja zrobiłam 2 porcje z połowy składników):

800 g mięsa z kurczaka (filet)
2 ząbki czosnku
3 cm kawałek świeżego imbiru
1 duża cebula drobno posiekana
3 zielone strąki kardamonu
2 płaskie małe łyżeczki mielonego cuminu (kminu rzymskiego)
1 płaska mała łyżeczka mielonej kolendry
2 łyżki oleju
½ łyżeczki soli
¼ łyżeczki pieprzu
¼ łyżeczki chili
300 ml jogurtu naturalnego niskotłuszczowego (niezbyt gęstego)
3 łyżki płatków migdałowych uprażonych na suchej patelni

300 g (1,5 szklanki) ryżu basmati (może być też jaśminowy) + 3 szklanki (750 ml) wody
1 mała łyżeczka mielonej kurkumy
½ łyżeczki soli (można dać trochę więcej, ja solę mało)


Ryż opłukać pod bieżącą wodą, wsypać do garnka, dodać sól, kurkumę i zalać zimną wodą. Doprowadzić do wrzenia, po zagotowaniu wymieszać, zawinąć w ściereczkę kuchenną, następnie w gruby frotowy ręcznik i wstawić pod kołdrę albo gruby koc, aby ryż doszedł – nie przypali się, będzie sypki i gorący. Oczywiście można go ugotować normalnie na gazie, aż całkowicie wchłonie wodę, ale wtedy trzeba po prostu pilnować, aby nie przywarł do dna.

Kurczaka pokroić w grubą kostkę, cebulę posiekać w drobną kostkę. Czosnek i imbir obrać, pokroić na mniejsze kawałki, włożyć do blendera, wlać 3 łyżki zimnej wody i zmiksować na gładką pastę.
Na nieprzywierającej głębokiej patelni albo w rondlu rozgrzać 1 łyżkę oleju, wrzucić kawałki kurczaka i na mocnym ogniu podsmażyć do zrumienienia. Przełożyć na talerz, a na patelnię wlać drugą łyżkę oleju, wrzucić kardamon, cebulę i smażyć na wolnym ogniu przez 3 – 4 minuty, aż cebula zmięknie i delikatnie się zrumieni. Dodać pastę imbirowo – czosnkową, sól, kolendrę, chili i cumin, smażyć razem kolejne 3 – 4 minuty. Do podsmażonej cebuli dodać połowę jogurtu – po łyżce cały czas mieszając, aby sos się nie zwarzył. Wrzucić kawałki kurczaka, przykryć i na bardzo małym ogniu dusić około 5 minut. Dodać powoli resztę jogurtu i na wolnym ogniu, cały czas mieszając gotować jeszcze 5 minut.
Posypać uprażonymi płatkami migdałowymi i podawać. 




środa, 4 marca 2015

Kurczak balti w gęstym sosie kokosowym

Kolejne danie z indyjską nutą. Co oznacza „balti”? Jeszcze kilka temu sama nie wiedziałam, a słysząc określenia „kurczak balti”, „jagnięcina balti” czy „krewetki i warzywa balti” nie miałam pojęcia co się za nimi kryje. Ale w końcu człowiek uczy się całe życie (a i tak głupi umiera). Poszperałam, poczytałam i się dowiedziałam. I od jakiegoś czasu pojawia się na naszym stole.
Dania balti mają swój autonomiczny charakter, choć z genezą nazwy wiąże się ciągle wiele kontrowersji. To sposób przygotowania dań wywodzący się z okolic północnego Pakistanu, choć podobno i Kaszmir się do niego przyznaje, a rozwinięty i udoskonalony przez emigrantów w angielskim Birmingham. 
To, co charakteryzuje dania balti, to to, że wszystkie składniki gotuje się i podaje w jednym rondlu - indyjskim karahi (przez niektórych nazywanych garnkiem balti). Większość dań balti wymaga jedynie prostych dodatków – np. chlebka naan czy czapati. Dania balti są proste do przygotowania, a bazą do nich mogą być ryby, mięso, sery, owoce morza, warzywa. Niektóre z nich są określanie mianem curry i w zasadzie nie ma w tym nic dziwnego, bo curry to po prostu danie w sosie, a wiele dań balti takich właśnie jest. Kuchnia indyjska jest tak różnorodna, że to co w jednym regionie jest daniem balti, w innym nazywane curry. Sama spotkałam się z wieloma różnymi zdaniami i pewnie nawet wyprawa do Indii nie do końca rozwiałaby całą gamę wątpliwości związanych z tą kuchnią.
Dania balti należą do szybkich, ich przygotowanie nie powinno zająć więcej niż 20 - 30 minut. Mięsa czy ryb nie marynuje się wcześniej (choć w niektórych przepisach znalazłam zalecenie marynowania). Ostrość dania jest kwestią własnych upodobań – my lubimy dania pikantne i to też do łagodnych nie należy.
Inspiracją był przepis z książki „Kuchnia indyjska. Najlepsze przepisy”. Dałam jednak więcej mięsa, bo wg mnie 225 g kurczaka na 4 porcje to zdecydowanie za mało. Wydaje mi się, że wiele tych przepisów jest przygotowana tak, że na stół podaje się kilka potraw, a nie jedną. Wtedy to rzeczywiście ma sens. Ograniczyłam też nieco ilość chili, bo wydawało mi się go dużo. I to było dobre posunięcie, bo zamiast 1 łyżeczki dałam tylko ¼ łyżeczki, a i tak danie wyszło dosyć pikantne. Danie ma długą listę składników, ale robi się je bardzo szybko i sprawnie.


Składniki na 4 porcje:

800 g filetów z kurczaka
200 ml mleka kokosowego
100 g sera twarogowego typu ricotta albo gęstego jogurtu naturalnego
1 łyżka oleju kokosowego
kawałek kory cynamonu (ok 5 cm)
3 ziarna zielonego kardamonu
2 suszone listki curry
1 mały listek laurowy
1 ząbek czosnku (pominęłam)
2 łyżki mielonych migdałów
2 łyżki niesłodzonych wiórków kokosowych
1 i ½ łyżeczki tartego świeżego imbiru
1 i ½ łyżeczki mielonej kolendry
¼ łyżeczki mielonego chili (ostrożnie jeśli wolicie łagodniejsze dania)
1 czubata łyżeczka mieszanki garam masala
½ łyżeczki soli
1 pokruszone chili (dałam dwie malutkie pepperoni – nie kruszyłam)

2 łyżki uprażonych płatków migdałowych
garść posiekanej świeżej kolendry (niestety nie miałam)


Filety z kurczaka pokroić w grubą kostkę. Do rondla albo na patelnię (karahi niestety nie posiadam) wsypać mielone migdały i wiórki kokosowe. Uprażyć je na złoty kolor i przesypać do miski, dodać mleko kokosowe, jogurt, czosnek, imbir, kolendrę, chili, sól i garam masalę. Wszystko wymieszać.
W rondlu rozgrzać olej kokosowy, wrzucić korę cynamonu, ziarna kardamonu, liść laurowy, listki curry i pepperoni. Smażyć 2 – 3 minuty, uważać, żeby się nie przypaliło. Do rondla wrzucić kurczaka i smażyć na mocnym ogniu przez 3 minuty – mięso powinno się ściąć z zewnątrz, ale nie ugotować. Wlać mleko kokosowe z przyprawami, wymieszać, zmniejszyć płomień, przykryć pokrywką i gotować około 15 minut. Odkryć, zwiększyć ogień, aby nadmiar płynu odparował, a sos zgęstniał. I gotowe. Posypać uprażonymi płatkami migdałowymi i posiekaną świeżą kolendrą.
Podawać z chlebkami naan



poniedziałek, 17 lutego 2014

Curry z indyka w sosie kokosowym z ananasem

Kupiłam ostatnio dwa filety z indyka, jeden upiekłam, z drugiego postanowiłam zrobić coś po indyjsku, bo dawno tych smaków na stole nie było. Nie wykorzystałam jednak całego mięsa, część przeznaczyłam na galaretkę drobiową.
Przeglądałam książkę z recepturami na indyjskie dania i co przepis wpadł mi w oko, to okazywało się, że kilku produktów mi brakuje. I gdy tak wertowałam książkę, to doszłam do wniosku, że już tyle razy gotowałam po indyjsku, że może czas najwyższy na improwizację. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Idąc do kuchni zupełnie nie miałam pomysłu ani wizji na obiad. Powyciągałam, co było w szafce i stało się curry - i nieskromnie powiem, że jedno z lepszych jakie udało mi się przygotować. Na życzenie Zielonookiego upiekłam do tego curry chlebki naan, które robię z coraz większą wprawą, ale równie dobrze można podać to danie z ryżem. 


Składniki na 4 - 6 porcji:

1 kg mięsa z piersi indyka
1 puszka ananasów (ananasy + 4 łyżki soku)
1 puszka mleka kokosowego
2 duże cebule
1 ząbek czosnku
1 łyżeczka świeżo tartego imbiru
2 laski cynamonu
4 ziarna zielonego kardamonu
½ łyżeczki soli
½ łyżeczki mielonego chili (można dać mniej, jeśli ktoś nie lubi pikantnych dań)
1 łyżeczka mielonego kuminu (kminu rzymskiego)
1 łyżeczka mielonej kolendry
1 łyżeczka garam masala
½ łyżeczki mielonego kardamonu
200 ml przecieru pomidorowego (nie koncentratu!) – ja dałam przecier domowej produkcji, ale może być np. tomatera
1 pełna łyżka klarowanego masła
opcjonalnie 1 łyżka mazeiny (albo zwykłej mąki ziemniaczanej) + 3 łyżki zimnej wody


Mięso opłukać, osuszyć, oczyścić z błonek, pokroić w dużą kostkę. Cebulę i czosnek obrać. Czosnek przecisnąć przez praskę albo bardzo drobno posiekać, a cebulę pokroić w niezbyt grubą kostkę. Ananasa pokroić na kawałki.
W woku albo rondlu z grubym dnem rozgrzać łyżkę klarowanego masła, wrzucić przełamane na pół laski cynamonu i całe ziarna kardamonu. Smażyć 2 minuty, dodać cebulę i smażyć aż się lekko zrumieni. Dodać imbir, czosnek i przyprawy, wymieszać, a po minucie wrzucić mięso i smażyć razem 10 minut. Wlać przecier, sok ananasowy i mleko kokosowe. Dusić razem około 40 minut. Jeśli sos nie zgęstnieje odpowiednio to dodać łyżkę mazeiny rozrobionej w niewielkiej ilości zimnej wody.
Curry podawać z ryżem albo chlebkami naan.


czwartek, 9 stycznia 2014

Kurczak Jalfrezi

Jalfrezi to podsmażone curry z cebulą, imbirem, czosnkiem i zawiesistym sosem pieprzowym. Przepis zaczerpnęłam z książki „Kuchnia indyjska. Najlepsze przepisy”. Nieco zmieniłam ilość składników, dopasowując je do naszych smaków. Jak zawsze wyszło pysznie. Danie podałam z ryżem, choć sądzę, że dodatek chlebków naan też byłby idealny.
Do gotowania zamiast woka użyłam niskiego garnka ceramicznego Neoflam (pisałam o garnku tutaj), który od pewnego czasu intensywnie eksploatuję i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że odkąd go mam jest jednym z moich ulubionych naczyń do gotowania. Nic się w nim nie przypala, a rozchylające się delikatnie boki sprawiają, że dania przygotowuje się z przyjemnością. Mam nadzieję, że tak będzie jeszcze długo.
 

Składniki na 4 porcje:

700 g mięsa z kurczaka bez skóry (u mnie filety)
1 duża cebula
1 ząbek czosnku
1 łyżeczka startego świeżego imbiru
2 kolorowe papryki (np. zielona i czerwona – ja dałam różnokolorową mieszankę, którą miałam zamrożoną)
1 łyżka ghee (klarowanego masła) albo oleju
1 łyżeczka pasty curry (dałam czerwoną)
¼ łyżeczki mielonego chili
1 łyżeczka mielonej kolendry
1 łyżeczka mielonego kuminu (kmin rzymski)
½ łyżeczki soli
400 g krojonych pomidorów z puszki/ kartonika
3 łyżki posiekanej świeżej zielonej kolendry (można zastąpić natką pietruszki, choć smak ma nieco inny)


Mięso oczyścić i pokroić na kawałki średniej wielkości (kostka o boku 2 cm). Cebulę obrać, pokroić w drobną kostkę, czosnek rozgnieść albo przepuścić przez praskę. Papryki oczyścić z gniazd nasiennych i pokroić w paski.
W woku albo dużym rondlu rozgrzać 1 łyżkę ghee, wrzucić pokrojoną cebulę i ją zeszklić. Dodać czosnek, pokrojoną paprykę, starty imbir i smażyć 5 minut. Dodać pastę curry, wymieszać. Wsypać kolendrę, sól, chili i kumin. Wlać 2 łyżki wody i dusić 2 minuty. Dodać pokrojonego kurczaka i smażyć około 5 minut. Wrzucić pomidory z puszki i połowę świeżej posiekanej kolendry. Dusić razem około 15 minut, aż kurczak zmięknie. Posypać resztą świeżej kolendry i podawać z ryżem albo pieczywem. 



środa, 17 kwietnia 2013

Kurczak balti w jogurcie i z sosem garam masala

Dawno nie gotowałam niczego w indyjskim klimacie, a przecież oboje lubimy te orientalne smaki. Zielonooki się upomniał ostatnio i dziś w domu zapachniało kuminem, garam masalą, kardamonem, cynamonem i kolendrą.
I tym razem skorzystałam z książki pt: „Kuchnia indyjska. Najlepsze przepisy” i wybrałam przepis, w którym głównym składnikiem jest jagnięcina. Jednak z braku odpowiedniego mięsa zamieniłam jagnięcinę na filety z kurczaka. Lekko zmieniłam proporcje i wyszło pyszne, aromatyczne, lekkie i średnio pikantne danie.
Ja podałam to danie z chlebkami naan, bo takie było życzenie Zielonookiego, ale z ryżem będzie smakowało równie dobrze. Do tego sałatka ze świeżych warzyw i obiad gotowy. 


Składniki na 4 porcje:

600 g filetów z kurczaka
2 łyżki pasty albo przecieru pomidorowego (nie koncentratu)
200 ml jogurtu naturalnego niskotłuszczowego
1 łyżeczka garam masala
¼ łyżeczki mielonego kuminu
1płaska łyżeczka soli
1 łyżeczka sproszkowanego chili
¼ łyżeczki mielonej kolendry
1 łyżeczka rozgniecionego czosnku
1 łyżeczka startego świeżego imbiru
1 łyżka oleju
2 średniej wielkości cebule pokrojone w półplasterki
1 łyżeczka klarowanego masła
kawałek kory cynamonu – ok 2,5 cm
2 zielone strąki kardamonu
5 suszonych moreli pokrojonych w paseczki
1 łyżka posiekanych listków kolendry


Kurczaka pokroić w paski albo kostkę. Do miski włożyć jogurt, pastę pomidorową, garam masalę, kumin, kolendrę, sól, czosnek, imbir i chili. Wszystko razem wymieszać. Włożyć kawałki kurczaka, wymieszać. 
W woku albo rondlu z grubym dnem rozgrzać 1 łyżkę oleju, wrzucić pokrojoną w półplasterki cebulę i podsmażyć do uzyskania złoto – brązowego koloru. Cebulę wyłożyć łyżką cedzakową na papierowy ręcznik, aby odsączyć z tłuszczu i zostawić do ostygnięcia. Gdy cebula ostygnie zmiksować ją krótko w blenderze, albo rozetrzeć w moździerzu.
Pozostały w woku olej ponownie rozgrzać i wrzucić zmiksowaną cebulę. Dodać zamarynowanego kurczaka (razem z marynatą) i smażyć na mocnym ogniu przez około 3 minuty, cały czas mieszając. Wlać ½ szklanki gorącej wody, przykryć pokrywką, zmniejszyć płomień i dusić około 30 minut, od czasu do czasu mieszając. Pod koniec duszenia zdjąć pokrywę, aby ewentualny nadmiar płynu odparował, a sos zgęstniał i lekko ściemniał.
Na patelni rozgrzać 1 łyżeczkę klarowanego masła, wrzucić pokrojone morele, cynamon i strąki kardamonu. Smażyć 2 minuty, a następnie dodać do kurczaka i wymieszać i całość dusić jeszcze 2 - 3 minuty. Przed podaniem usunąć kawałki kory cynamonowej i ziarna kardamonu, albo uprzedzić domowników, że taka niespodzianka jest w daniu :-)
Podawać posypane świeżymi listkami kolendry.

Przepis na chlebki naan można znaleźć TUTAJ



niedziela, 5 sierpnia 2012

Makaron z kurczakiem i warzywami na indyjską nutę

Akcja sprzątania lodówki i kuchennych szafek trwała kilka dni... powstały całkiem fajne i smaczne dania, a ten makaron to jedno z nich. Cały proces przygotowania tego makaronu to niespełna pół godziny, a efekt jest bardzo smaczny, sycący i zdrowy. I wyszedł mi piekielnie pikantny, ech ta moja słabość do chili z młynków Kotanyi... o jeden obrót za daleko :-)
Czy w Indiach jadają makaron? Nie wiem, nigdy nie byłam, choć mi się marzy... Mnie ten kraj kojarzy się z ryżem i pieczywem naan, ćapati, puri, dosa...
Ale ja mój makaron przyprawiłam orientalnie, po indyjsku – jest w nim wszystko to, co lubię. I szczerze polecam, bo taką porcją można się naprawdę najeść do syta.


Składniki na 2 porcje:

1 filet z kurczaka – około 200 g
1 czerwona papryka
½ niedużej młodej cukinii (mój kawałek ważył 125 g)
1 duża cebula
120 g drobnego makaronu – ja użyłam drobnych kolanek
1 łyżka klarowanego masła
½ szklanki gorącego bulionu albo wody
½ łyżeczki garam masala
½ łyżeczki kuminu
½ łyżeczki kolendry
½ łyżeczki curry
½ łyżeczki czerwonej słodkiej papryki
szczypta pieprzu
szczypta chili (ja użyłam młynka Kotanyi z płatkami chili)
½ łyżeczki soli
2 łyżki świeżej, drobno posiekanej kolendry


W garnku zagotować wodę na makaron, gdy zacznie wrzeć wsypać 1 małą, płaską łyżeczkę soli i wsypać makaron. Ugotować go al dente i odcedzić.
W międzyczasie opłukać warzywa. Cebulę obrać, paprykę pozbawić gniazd nasiennych, a z cukinii usunąć pestki (jeśli są). Cebulę pokroić w drobną kostkę, paprykę i cukinię w paseczki.
Filet z kurczaka pokroić w niedużą kostkę. Wszystkie przyprawy wsypać na suchą patelnię i lekko uprażyć – powinny zacząć delikatnie pachnąć.
W woku albo dużym rondlu, ewentualnie głębokiej patelni (ja użyłam woka ceramicznego Delimano) rozgrzać 1 łyżkę klarowanego masła, wrzucić cebulą i przez chwilę podsmażyć (powinna się zeszklić, ale nie przyrumienić), dodać pokrojonego kurczaka i razem podsmażyć do delikatnego zrumienienia. Dodać paprykę, cukinię i przyprawy. Dobrze wymieszać, podlać bulionem i dusić około 5 minut – bulion powinien prawie całkowicie wyparować. Do woka rzucić odcedzony, gorący makaron i wszystko wymieszać. Na sam koniec dodać posiekaną świeżą kolendrę, nałożyć na talerze i gotowe.
Równie dobrze smakuje na ciepło jak i na zimno. 




Danie można przygotować również bez użycia przypraw orientalnych – można wykorzystać te, które mamy pod ręką i które lubimy.

sobota, 20 sierpnia 2011

Restauracja "Tandoor Hause" w Gdyni

Dziś kolejna recenzja miejsca, do którego warto się wybrać, aby coś dobrego zjeść.
W maju, gdy byliśmy na urlopie namówiłam Zielonookiego na obiad w indyjskiej restauracji. Początkowo był sceptycznie nastawiony, ale udało mi się go przekonać... i nie żałuję, bo polubił kuchnię indyjską tak samo jak ja.
Jako, że w Gdyni dwie indyjskie restauracje są niedaleko siebie wybraliśmy tę, która miała lepsze recenzje, czyli Tandoor Hause. Restauracja mieści się przy ulicy Mściwoja 9, tuż obok C.H. Kwiatkowski. Atutem restauracji jest oryginalny piec indyjski "Tandoor", od którego wzięła się nazwa lokalu "Tandoor House". W menu jest bogaty wybór dań mięsnych i wegetariańskich: zup, dań głównych, przystawek i deserów, więc jest w czym wybierać. No i z pewnością bardzo ważny jest fakt, że dania są przygotowywane na bieżąco.
Wybraliśmy się tam 3 maja i tuż przy wejściu do tej niewielkiej restauracji przesympatyczna pani kelnerka zapytała, czy mamy rezerwację. Oczywiście nie mieliśmy... byliśmy koło 13.30, a na 15.00 były rezerwacje. Powiedziałam, że chcemy tylko zjeść i nie będziemy długo siedzieć. Pani się uśmiechnęła (dopiero po obiedzie wiedziałam, co ten uśmiech oznaczał) i zaprowadziła nas na sam koniec niewielkiej restauracji do malutkiej, romantycznej salki i podała menu.

 /mała salka, idealna na romantyczną kolację we dwoje - nam się trafiła na obiad/

Od razu po wejściu urzekł mnie nie tylko wygląd, ale cudowny zapach wydobywający się z kuchni .
Na dobry początek zamówiliśmy dwie przystawki, bo w indyjskiej restauracji bez tego ani rusz... Samosy (9 zł) i pakora (11 zł) z sosami były pięknie podane razem z zestawami surówek. I z pewnością to były najlepsze samosy jakie zdarzyło mi się do tej pory jeść – doskonale doprawione nadzienie, odpowiednio chrupiące ciasto... takie idealne. Pakora też była świetna, niczego zarzucić jej nie można.



Jako danie główne wybraliśmy dania z sosem. Ja skusiłam się na butter chicken czyli kawałki kurczaka w sosie maślano – pomidorowym (30 zł), a Zielonooki wybrał kadhai lamb czyli baraninę w sosie z papryką, cebulą, imbirem i chili (32 zł). Dania podawane są z ryżem albo indyjskim pieczywem. My wybraliśmy pieczywo, które było doskonałe i co najważniejsze świeżo przygotowane. Dania serwowane są w kadhai- tradycyjnych indyjskich miseczkach, gwarantujących odpowiednią temperaturę podczas całego posiłku.

 /niestety nie zrobiłam zdjęcia dania głównego, bo przypomniałam sobie o aparacie, gdy zjedliśmy/

Dopełnieniem całości była tea masala, czyli pyszna indyjska herbata, na którą Zielonooki namówić się nie dał :) 


Na deser miejsca w brzuszkach już nie wystarczyło, ale pewnie gdybyśmy chcieli to byśmy go dostali mimo, że była godzina 15.00 :-). Gdy przyszła pani kelnerka to już chcieliśmy się zbierać, ale powiedziała, że jeśli tylko mamy ochotę to możemy jeszcze zostać, bo zwolnił się jeden ze stolików i tych państwa, którzy mieli rezerwację posadziła przy tamtym :-)) To się nazywa mieć więcej szczęścia niż rozumu :-)
W restauracji spędziliśmy 1,5 godziny... a zleciało nie wiadomo kiedy...Mimo niewielkiej ilości stolików (5 stolików 4 osobowych + mała salka dla 2 - 3 osób) na jedzenie czeka się jakiś czas, ale zapewniam, że warto... bo jedzenie jest przepyszne - znakomicie doprawione a do tego elegancko podane.
Tylko nie zapomnijcie o rezerwacji (58 714-46-36)... bo możecie nie mieć tyle szczęścia co my :-))
A, jeszcze jedno – z tej restauracji można sobie zamówić jedzenie z dostawą do domu... my nawet otrzymaliśmy wraz z rachunkiem kupon rabatowy na jedzenie zamawiane na wynos... ale podarowaliśmy go naszym znajomym, którzy mieszkają w Gdyni, bowiem nasz urlop miał się ku końcowi i z pewnością byśmy go nie wykorzystali.
Nam ta restauracja podobała się bardzo i jeśli tylko odwiedzimy ponownie Trójmiasto to się tam wybierzemy ponownie.

Dopisane 14.09.2011:  dowiedziałam się, że restauracja została przeniesiona do Sopotu: 
ul. Grunwaldzka 8-10/2
81-759, Sopot 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...