Pokazywanie postów oznaczonych etykietą patelnia Delimano. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą patelnia Delimano. Pokaż wszystkie posty

środa, 14 listopada 2012

Prosty łosoś z pieprzem cytrynowym

Ryby pojawiają się na naszym stole dosyć często, są na obiad średnio dwa razy w tygodniu. Przeważnie w postaci smażonej, pieczonej albo gotowanej na parze. Bez zbędnych dodatków, przeważnie bez panierki - w prostej formie z niewielką ilością przypraw. Koniecznie z dodatkiem surówki – osobiście do ryby najbardziej lubię taką z kiszonej kapusty.
Ten łosoś, podobnie jak łosoś z warzywami, należy do moich ulubionych. I do przygotowania takiego obiadu nie potrzeba wielkich zdolności kulinarnych, wystarczy odrobina czasu i uwagi.
Ważnym składnikiem jest masło klarowane, bowiem łosoś usmażony na innym tłuszczu nie smakuje już tak dobrze. Domowy sposób na masło klarowane znajdziecie TUTAJ – warto je samemu przygotowywać, bo jest bardzo wydajne, tańsze niż ze sklepu i wiemy, co naprawdę mamy.
Mieszankę pod nazwą „pieprz cytrynowy” odkryłam już kilka lat temu i używam głównie do ryb – pasuje mi idealnie. Skład tej mieszanki to nic innego jak pieprz, skórka cytrynowa i naturalny aromat cytrynowy. Pewnie można go przygotować domowym sposobem, ale ja osobiście lubię pieprz cytrynowy Kotanyi - oczywiście to mój wybór, Wy możecie użyć innego pieprzu. 


Składniki na 2 porcje

2 kawałki (po ok. 150 g) świeżego fileta z łososia (jeśli był mrożony to trzeba go dobrze rozmrozić)
sok z ½ cytryny
sól morska
pieprz cytrynowy (ja używam mieszanki Kotanyi)
klarowane masło – 1 łyżka


Łososia opłukać, osuszyć papierowym ręcznikiem i dobrze skropić sokiem z cytryny. Odstawić przynajmniej na pół godziny do lodówki. Wyciągnąć, ponownie osuszyć papierowym ręcznikiem, oprószyć niewielką ilością soli morskiej i posypać pieprzem cytrynowym.
Na patelni rozgrzać klarowane masło i gdy będzie gorące włożyć kawałki łososia. Smażyć na średnim ogniu po 3 – 4 minuty z każdej strony (zależy od grubości kawałków). Odsączyć z nadmiaru tłuszczu na papierowym ręczniku.
Podawać z ulubionymi dodatkami. U nas były ziemniaczki i surówka z kiszonej kapusty.



czwartek, 18 października 2012

Krokiety z kapustą i grzybami

Krokiety z kapustą i grzybami robię tylko od czasu do czasu, bo to jednak dosyć czasochłonne danie, choć do trudnych nie należy. Ale jak już robię to od razu 12 sztuk, które potem zamrażam i są jak znalazł, gdy nie mam czasu albo ochoty na gotowanie.Wystarczy zrobić surówkę, podgrzać krokiety i obiad gotowy. Co prawda takie odgrzewane nie są już chrupiące jak te prosto z patelni, ale mnie to akurat nie przeszkadza. 
 

Składniki na 12 krokietów

12 naleśników – można usmażyć ze swojego przepisu, albo skorzystać z mojego ulubionego, który można znaleźć TUTAJ

Farsz:
1 – 1,2 kg kapusty kiszonej
1 szklanka suszonych grzybów
1 liść laurowy
2 ziarna ziela angielskiego
3 – 4 ziarna czarnego pieprzu
1 duża cebula
pieprz, chili
1 łyżka klarowanego masła albo 2 łyżki oleju

Dodatkowo:
1 jajko rozmącone z 2 łyżkami mleka
bułka tarta do obtoczenia krokietów
szczypta chili
szczypta soli
olej do smażenia


Kapustę włożyć do garnka (jeśli jest słona albo mocno kwaśna, to wcześniej przepłukać zimą wodą), wsypać grzyby, dodać liść laurowy, ziele angielskie, ziarna pieprzu, wlać 1 szklankę wody i gotować na małym ogniu około godziny, aż kapusta i grzyby będą miękkie a woda odparuje. Ugotowaną kapustę zostawić do przestygnięcia a następnie zemleć przez maszynką (ziele angielskie i liść laurowy wyrzucić).
Cebulę obrać i pokroić w drobną kostkę. Na dużej patelni rozgrzać łyżkę masła, wrzucić cebulę i podsmażyć do lekkiego zrumienienia. Dodać kapustę z grzybami, doprawić pieprzem i chili (można ewentualnie dodać jakieś ulubione zioła, ale ja tego nie robię). Całość smażyć przez 5 minut. Zostawić do wystygnięcia.
Usmażyć naleśniki (ja to robię w trakcie gotowania kapusty).
Na każdy naleśnik nałożyć po pełnej łyżce farszu, rozsmarować, złożyć boki i zwinąć krokiety.
Jajko rozkłócić z mlekiem, szczyptą soli i chili (aby panierka nie była jałowa). Każdy z krokietów obtoczyć w jajku i bułce i smażyć na dobrze rozgrzanym oleju, na niewielkim gazie aż będą złote i chrupiące. Dzieje się to dość szybko, dlatego gaz powinien być nieduży, aby środek krokieta też dobrze się usmażył.
Podawać np. z surówką i barszczykiem do popicia. 


niedziela, 2 września 2012

Ćevapčići z pieczonymi ziemniakami

Ćevapčići to danie pochodzenia bałkańskiego, przygotowywane w różnych lokalnych odmianach, które z powodzeniem można przygotować też w polskiej kuchni.
Podstawą potrawy jest mięso mielone, albo siekane, najlepiej mieszane z kilku rodzajów mięsa. Mięso formuje się w ruloniki, a następnie smaży albo grilluje. Ale tajemnica tkwi w odpowiednio dobranych przyprawach. Tajemnicy tej niestety do końca nie znam, ale postanowiłam podejrzeć skład przyprawy do ćevapčići Kotanyi i zrobić ćevapčići po swojemu. Zdałam się na własne wyczucie i wyszło naprawdę niezłe danie.
Podaję składniki na 4 porcje, choć ja przyprawione mięso podzieliłam na pół i z jednej części przygotowałam  ćevapčići a z drugiej pulpeciki w sosie pomidorowym z cebulą.
 

Składniki na 4 – 5 porcji

500 g mięsa (wołowina, wieprzowina, cielęcina, jagnięcina) – użyłam po 250 g wołowiny i łopatki wieprzowej
1 duża cebula
1 ząbek czosnku
1/2 małej kajzerki (można pominąć)
1 płaska łyżeczka soli
½ łyżeczki pieprzu
½ łyżeczki pieprzu cayenne
¼ łyżeczki cuminu (kminu rzymskiego)
1 łyżeczka czerwonej papryki
1 łyżka ziół dalmatyńskich (użyłam Kotanyi)
2 łyżki oleju (albo masła czy smalcu)

1 kg ziemniaków
1 łyżka oliwy
ulubione zioła czy przyprawy do ziemniaków


Ziemniaki obrać, pokroić na ćwiartki, opłukać, zalać zimną wodą. Wsypać 1 łyżeczkę soli, zagotować i od chwili wrzenia gotować 2 - 3 minuty. Odcedzić, przełożyć na blachę do pieczenia i zostawić do wystygnięcia. Skropić oliwą i posypać ulubionymi ziołami. Odstawić.

Mięso zmielić albo bardzo drobno posiekać. Ząbek czosnku obrać i rozgnieść, bardzo drobno posiekać, a następnie rozetrzeć z niewielką ilością soli (ja to robię za pomocą noża). Cebulę obrać i pokroić w drobną kostkę, a następnie delikatnie podsmażyć na 1 łyżce tłuszczu. Kajzerkę namoczyć w wodzie albo mleku.
Do zmielonego mięsa dodać podsmażoną cebulkę, roztarty czosnek, namoczoną i dobrze odciśniętą kajzerkę i wszystkie przyprawy. Wymieszać na gładką i dosyć ścisłą masę.
Z masy formować kotleciki w kształcie ruloników. Na patelni rozgrzać drugą łyżkę tłuszczu i obsmażyć kotleciki z każdej strony. Przełożyć na blachę i razem z przyprawionymi ziemniakami wstawić do nagrzanego do 180 stopni piekarnika. Piec około 30 minut (na ostatnie 10 minut włączyłam grill).


 Ćevapčići można też usmażyć klasycznie albo upiec na grillu – będą równie smaczne. Można też mięso nadziać na patyczki od szaszłyków i w taki sposób upiec, ale nie jest to konieczne, choć sprawdza się, gdy ćevapčići grillujemy. 





Podawać z salsą pomidorową albo sosem tzatziki i ulubionymi warzywami – u nas sałata z pomidorkami koktajlowymi i sosem jogurtowym.


czwartek, 2 sierpnia 2012

Placki z cukinii z pomidorową salsą

Bardzo lubię wszelkie warzywne placuszki, a odkąd mam ceramiczne patelnie to smażę owe placuszki na bardzo niewielkiej ilości tłuszczu... więc pojawiają się na stole trochę częściej. Robię różne wariacje warzywne, a dziś proponuję klasykę. W ramach „wymiatania” lodówki zagospodarowałam dwie małe, młode cukinie (zieloną i żółtą), dwa pomidory malinowe, pół cebuli i trochę szczypiorku... Uszczknęłam z doniczki trochę świeżej bazylii... Niewiele składników, a mamy pyszny, zdrowy i tani obiad.
Placki z cukinii można przygotować w różnych wariantach – u mnie oczywiście na ostro z dodatkiem chili, bez którego moja kuchnia obyć się nie może. Cukinia musi być dobrze doprawiona, inaczej placki wyjdą jałowe. Warzywa można zetrzeć na drobnej tarce, ale ja preferuję wiórki – wtedy czuć smak cukinii doskonale. 


Składniki na 2 – 3 porcje (wyszło mi 9 placuszków)

Placuszki
2 małe młode cukinie (u mnie zielona i żółta) – około 500 g
1 duże jajko
2 – 3 łyżki mąki
sól
świeżo mielony pieprz
świeżo starta gałka muszkatołowa
chili mielone (u mnie z młynka Kotanyi)
olej do smażenia

Salsa pomidorowa:
2 średnie pomidory malinowe
½ młodej cebuli
2 łyżki posiekanego szczypiorku
1 łyżka posiekanej świeżej bazylii
sól i pieprz


Cukinię umyć, jeśli mają pestki to je usunąć - młode cukinie jednak nie powinny mieć pestek. Zetrzeć na tarce o grubych oczkach (ja użyłam tarczy ścierającej robota FP270 Kenwood), lekko posolić i odstawić na kilkanaście minut, aż cukinia puści sok. Sok odlać - można lekko odcisnąć. Do masy dodać mąkę, wbić jajko i doprawić ½ łyżeczką soli, ½ łyżeczką pieprzu, ¼ łyżeczki chili i odrobiną świeżo startej gałki muszkatołowej. Dobrze wymieszać.
Na patelnię wlać olej (ja zużyłam 1 łyżkę oleju smażąc placki na ceramicznej patelni Delimano), łyżką nakładać masę i formować niewielkie placuszki. Smażyć na złoto, po kilka minut z każdej strony.
W trakcie smażenia placuszków przygotować pomidorową salsę.
Pomidory obrać ze skórki (można wcześniej sparzyć, ale moje były tak dojrzałe, że skórka sama schodziła), usunąć pestki, a miąższ pokroić w drobną kostkę. Cebulę obrać, pokroić w bardzo drobną kosteczkę. Szczypiorek i bazylię opłukać, osuszyć i drobno posiekać. Cebulę, bazylię i szczypiorek dodać do pomidorów, doprawić solą i pieprzem do smaku. 


Usmażone placuszki przełożyć na talerze i podawać z pomidorową salsą, albo z innymi ulubionymi dodatkami. 


środa, 25 lipca 2012

Pierogi ziemniaczane z kurkami

Przepis czekał na publikację już jakiś czas. Robiłam te pierogi  po raz pierwszy kilka lat temu i chętnie do nich wracam. Można je zrobić z innym farszem, ale moim zdaniem grzyby są świetnym dodatkiem do ziemniaczanego ciasta. A, że teraz kurek pod dostatkiem to przepis na czasie.
Te pierogi raczej nie nadają się do mrożenia, ale można je odsmażyć i smakują równie dobrze jak te świeżo ugotowane. Ciasto trzeba zagnieść szybko, bo im jest dłużej ugniatane tym bardziej klejące.
No i zdecydowanie ciasto musi być troszkę grubsze niż w przypadku tradycyjnych pierogów, bo inaczej się w trakcie gotowania rozpadną.
Pierogi są bardzo smaczne i sycące, nie da się ich zjeść wiele. Ważne jest, aby zachować chronologię przygotowania. Farsz musi zostać zrobiony zanim zagnieciemy ciasto, bo ono nie może leżeć i czekać (inaczej zrobi się klejące i z naszych pierogów nici).
Przepis jest moją wariacją na temat pierogów.  Kiedyś pierogi z ciasta ziemniaczanego, ale z kapustą i grzybami miałam okazje jeść na służbowej wigilii, więc sam pomysł nie jest od początku do końca mój. Jednak pierogi w ziemniaczanej wersji bardzo mi smakowały i postanowiłam zrobić je po swojemu. I tak właśnie powstał ten przepis.


Składniki na 2 duże porcje czyli na 10 dużych pierogów

Ciasto:
300 - 350 g ziemniaków (waga po obraniu 4 średnich ziemniaków)
3 - 4 pełne łyżki mąki pszennej + mąka do podsypywania
1 małe jajko
½ łyżeczki soli

Farsz:
300 g świeżych kurek (można wykorzystać również kurki mrożone)
1duża cebula
¼ łyżeczki soli
½ łyżeczki pieprzu
½ łyżeczki słodkiej czerwonej papryki
szczypta chili
1 łyżka klarowanego masła

Dodatkowo:
100 g kurek + 1 łyżeczka klarowanego masła, albo cebulka podsmażona do polania pierogów
sól, pieprz


Ziemniaki ugotować w osolonej wodzie i jeszcze ciepłe ubić na gładkie pure, albo przecisnąć przez praskę do ziemniaków (ja wykorzystałam ubijak do pure ręcznego blendera Triblade HB724 firmy Kenwood).
W czasie gdy ziemniaki stygną przygotować farsz do pierogów. Kurki oczyścić, pokroić na małe kawałki. Na patelni rozgrzać ½ łyżki klarowanego masła, wrzucić kurki, lekko posolić i smażyć, aż woda całkowicie odparuje, a grzyby będą lekko zrumienione. Cebulę obrać, pokroić w drobną kostkę i usmażyć osobno na reszcie klarowanego masła - powinna być tylko lekko zrumieniona. Kurki wymieszać z cebulą, doprawić do smaku solą, pieprzem, słodką papryką i chili. Zostawić do wystygnięcia.

Kurki, albo cebulkę do polania pierogów podsmażyć na niewielkiej ilości klarowanego masła, doprawić solą i pieprzem.

Gdy farsz jest gotowy, a ziemniaki zimne dodać do nich mąkę pszenną, jajko i sól i szybko zagnieść gładkie ciasto – nie ugniatać zbyt długo, bo ciasto będzie się robiło lepiące, a im więcej mąki podsypiemy tym pierogi wyjdą nam twardsze. Jeśli jednak ciasto będzie się bardzo lepić to dodać jeszcze trochę mąki, ale nie za dużo. Uformować dosyć gruby wałek i pokroić go na 10 części. Każdą część rozpłaszczyć w dłoniach formując okrągły, ale niezbyt cienki placuszek (podsypać mąką, aby się ciasto nie kleiło), nałożyć czubatą łyżeczkę farszu i delikatnie zlepić – niestety nie da się pięknie uformować brzegów, bo ciasto ziemniaczane jest bardzo miękkie. Ułożyć na stolnicy posypanej mąką, ale nie mogą na niej za długo leżeć. W miarę szybko powinny być ugotowane.
W garnku zagotować wodę, wsypać 1 łyżeczkę soli. Do osolonego wrzątku delikatnie włożyć pierogi, ostrożnie zamieszać drewnianą kopystką, od chwili wypłynięcia na górę gotować na bardzo małym ogniu przez około 3 - 4 minuty. Po ugotowaniu odcedzić, zanurzyć na kilka sekund w misce z bardzo zimną wodą i przełożyć na durszlak, aby odciekły.
Przełożyć na talerze i posypać usmażonymi kurkami albo polać zrumienioną cebulką.


Ps. Jeśli robimy pierogi z większej porcji to po ulepieniu 10 sztuk trzeba je od razu ugotować, inaczej ciasto będzie się lepiło, rozłaziło i farsz może wypłynąć. I dopiero zabrać się za zlepianie kolejnej porcji.
Ugotowane pierogi można wstawić na półmisku do lekko podgrzanego piekarnika (70 – 100 stopni), aby nie wystygły. 


środa, 30 maja 2012

Polędwiczki wieprzowe w sosie kurkowym

W ramach porządków w zamrażarce wyciągnęłam kurki i zastanawiałam się czy zrobić pierogi czy może jakieś mięsko w sosie kurkowym. Uznałam, że z pierogami nie chce mi się bawić i kupiłam polędwiczkę wieprzową. I to był bardzo dobry pomysł.  
Danie robi się dosyć szybko, jest łatwe i bardzo smaczne. Nie można jednak przesadzić z ilością przypraw, żeby nie zatracić smaku mięsa i kurek, więc ja się ograniczyłam do minimum. Dla podbicia smaku użyłam Żubrówki palonej, którą dostałam do przetestowania już dwa tygodnie temu. Nie było okazji, aby jej spróbować, bo alkoholu pijamy niewiele. Ale nadeszły moje imieniny i wraz ze znajomymi postanowiliśmy jej spróbować (okazała się ciekawa i smaczna, choć jeśli o mnie chodzi to po kieliszku mam dosyć :-). Wczoraj użyłam jej do polędwiczek, ale pewnie jeszcze nie raz ją w kuchni wykorzystam, bo ma ciekawy smak i wtedy podzielę się szerszą opinią o niej.


Składniki na 4 porcje

600 g polędwiczki wieprzowej
500 g mrożonych kurek (można użyć świeżych)
1 średnia cebula
1 listek laurowy
1 szklanka bulionu (u mnie warzywny)
1 czubata łyżeczka mazeiny (skrobi kukurydzianej)
2 łyżki słodkiej śmietany do sosów i zup
2 pełne łyżeczki masła klarowanego
2 łyżki żubrówki palonej (można zastąpić koniakiem albo brendy)
sól, pieprz, chili (u mnie z młynków Kotanyi)


Polędwiczkę pokroić w plastry i lekko rozbić dłonią. Cebulę obrać, pokroić w kostkę.
W rondlu (użyłam głębokiej patelni ceramicznej Delimano) rozgrzać 1 łyżeczkę masła, wrzucić kurki (można je rozmrozić wcześniej, ale nie jest to konieczne), dodać listek laurowy, sól, chili i pieprz. Podsmażyć aż cała woda odparuje, a kurki się lekko zrumienią.
Na patelni rozgrzać drugą łyżeczkę masła, włożyć pokrojone polędwiczki i obsmażyć do lekkiego zrumienienia. Polędwiczki przełożyć do rondla z kurkami i dopiero wtedy je posolić, popieprzyć i oprószyć chili. Na pozostałym na patelni maśle podsmażyć pokrojoną cebulę. Gdy cebula się zrumieni wlać 2 łyżki alkoholu i jeszcze pół minuty smażyć, aż alkohol odparuje, a płyn „zbierze” smak z patelni. Podsmażoną cebulkę przełożyć do kurek i polędwiczek, podlać zimnym bulionem (jeśli nie mamy możemy użyć wody) i dusić około 10 minut.
Mazeinę rozrobić w niewielkiej ilości zimnej wody. Wlać do rondla i zagęścić sos. Na koniec dodać 2 łyżki śmietany, wymieszać i gotowe.
Podawać z ulubionymi dodatkami, choć moim zdaniem najlepiej smakuje z kaszą i świeżymi warzywami.



niedziela, 1 stycznia 2012

Z serii: Co się w kuchni przydać może – garnki i patelnie ceramiczne Delimano


Już od jakiegoś czasu zbierałam się do napisania tego postu, w którym chciałabym zebrać moje wrażenia z użytkowania naczyń ceramicznych włoskiej firmy Delimano. Post będzie można znaleźć w zakładce „Akcesoria” (na górnym pasku)  
Nie mam ich wiele, ale to co mam pokazało mi, że gotowanie w ceramicznych garnkach jest bardzo przyjemne, a smażenie na ceramicznych patelniach nie wymaga użycia zbyt wielkiej ilości tłuszczu.
Pierwszym naczyniem ceramicznym, które pojawiło się w moim domu jest patelnia Dry Cooker (26 cm średnicy), o której pisałam chyba najwięcej.
Patelnia od początku wzbudziła moje zainteresowanie... bo jest dziurawa ;-))) Zaciekawiło mnie w niej też to, że wystarczy kropla oleju... oczywiście sceptyczna byłam, no bo jak można usmażyć chrupiącą rybkę na tak niewielkiej ilości oleju? No normalnie jako niewierna Margarytka musiałam się przekonać na własnej skórze. I się przekonałam. Pół łyżeczki oleju wystarczyło mi do usmażenia około kilograma pstrąga... i to na złoto – tak jak lubię.
Tej patelni używam często i sprawdza się znakomicie. Można w niej przygotować warzywa na parze, usmażyć kotlety przy użyciu naprawdę niewielkiej ilości tłuszczu, przygotować chińszczyznę, która pozostanie jędrna i krucha.


Jednym z moich ulubionych naczyń jest wok (28 cm średnicy) – duży, ciężki i świetnie utrzymuje ciepło. Mój poprzedni metalowy wok może się schować przy tym ceramicznym, w którym przygotowuję nie tylko dania kuchni azjatyckiej czy indyjskiej (np. ryż z warzywami po indyjsku). Świetnie sprawdza się też do przygotowania risotta (np. z pieczoną dynią), warzyw czy sosu do makaronu (po ugotowaniu można cały makaron wrzucić do tego dużego woka i wymieszać z warzywami czy sosem).


Garnek (20 cm średnicy) ceramiczny posiadam tylko jeden, ale bardzo chętnie gotuję w nim zupy, ma dopasowaną pokrywkę, która nie podskakuje i nie powoduje utraty ciepła, a czas gotowania jest o około jedną trzecią krótszy niż w zwykłym garnku. Świetnie sprawdza się też do wszelkiego rodzaju klusek i pierogów, które nie przywierają do dna.  


Mam też dwie patelnie – tradycyjną do smażenia (małą 20 cm) i głęboką dwuuchwytową (24 cm).


I jedna i druga sprawdza się znakomicie. Głęboką patelnię wykorzystuję nie tylko do duszenia mięsa, ale również do przygotowania warzyw do ryby po grecku, gulaszy, gołąbków czy gotowania warzyw. Jej zastosowanie jest bardzo szerokie, bo może być garnkiem, patelnią i brytfanną.  


Wszystkie naczynia mają jeszcze kilka innych zalet: powłoka ceramiczna sprawia, że potrawy nie przywierają, naczynia nie rysują się (nie trzeba obchodzić się z nimi tak delikatnie jak z teflonem, który łatwo zarysować), a gdy wystygną wystarczy kilka ruchów miękką gąbką i wyglądają jak nowe. Poza tym produkty Delimano mają bardzo dobrze zamontowane uchwyty, a chyba nie ma nic gorszego niż ruszająca się rączka w patelni czy garnku. Po kilku miesiącach intensywnego użytkowania nie zauważyłam takich problemów.
Przy tym wszystkim naczynia są dobrze wykonane i są bardzo ładne, co dla mnie też ma znaczenie. I niewątpliwą zaletą jest fakt, że są w środku białe.
Naczynia sygnalizują gotowość do użycia :-)
Czarne – pstryk – czerwone.


W tej chwili użytkuję jeszcze dwie patelnie teflonowe, ale jak tylko będą wymagały wymiany powiem im bez żalu baj baj i zastąpię je patelniami ceramicznymi. Różnica w cenie nie jest aż tak wielka, a trwałość znacznie dłuższa (może świadczyć o tym 5 letnia gwarancja).
Do pełni szczęścia brakuje mi w tej chwili patelni grillowej (moja teflonowa już dogorywa), większej patelni do smażenia i dwóch pokrywek (na wok i patelnię dwuuchwytową). Ale z czasem stanę się ich posiadaczką. Firma od czasu do czasu robi promocje i wtedy można kupić zestawy nawet za połowę ich wartości. 
Jedyną wadą tych garnków i patelni jest to, że nie można ich wstawiać do piekarnika, bo ich nienagrzewające się rączki są z tworzywa zupełnie nieprzystosowanego do takiej formy użytkowania.  Cóż, przeboleję. 

Dzielę się moją opinią, bo na rynku pojawia się coraz więcej patelni i garnków ceramicznych a i sporo osób mnie o nie pyta. W przypadku produktów Delimano cena idzie w parze z jakością. Warto zapłacić trochę więcej i mieć garnki i patelnie na lata.  
Gdyby ktoś chciał uzyskać więcej szczegółowych informacji to odsyłam na stronę Delimano, gdzie każdy produkt jest opisany, można zapoznać się też z cenami. Ja mogę odpowiedzieć na pytania dotyczące codziennego użytkowania tych naczyń, które posiadam.

Dopisane 01.01.2013

Przez ostatni rok przybyło mi kilka naczyń Delimano, które sprawdzają się równie znakomicie jak wcześniejsze.  A te wcześniejsze ciągle są jak nowe i dobrze mi służą.

Patelnia grillowa, która mi się marzyła jest w moim posiadaniu. Używam jej znacznie częściej niż elektrycznego grilla, bo jest dużo łatwiejsza w użytkowaniu i znacznie prościej ją umyć. Świetnie sprawdza się nie tylko do smażenia mięsa i warzyw, ale również np. do podsmażania naleśników.


Od pewnego czasu użytkuję również garnek rodzinny, o którym pisałam TU. Początkowo obawiałam się, nie będę go używała zbyt często, bo jest naprawdę duży. Ale jak się okazało garnek sprawdza się nie tylko do gotowania gołąbków czy bigosu, ale zdaje egzamin przy gotowaniu zup (np. jarzynowej z młodych warzyw), lecza czy przygotowywaniu przetworów takich jak dżemy (np. dżem agrestowy) czy powidła.




Kupiłam sobie też większą patelnię - 24 cm (brakuje mi jeszcze 28 cm), która doskonale się sprawdza do smażenia placuszków, kotletów, ryb...



Od pewnego czasu używam również blachy do pieczenia, która pozwala nie tylko na pieczenie ciasteczek czy pizzy. Ale równie dobrze można przygotować na niej pieczone ziemniaczki, kotleciki czy kurczaka. Mnie osobiście bardzo smakuje pizza upieczona na tej blaszce, bo wychodzi taka jak pieczona na kamieniu - miękka z lekko chrupiącym spodem.



Pojawiły się w też w mojej kuchni foremki silikonowe. Przyznam jednak bez bicia, że nigdy nie byłam fanką silikonowych foremek, bo do szału doprowadzał mnie fakt, iż nie utrzymują właściwego kształtu - gdy piekłam babkę w keksówce to boki zawsze się rozjeżdżały.  
Z foremkami Delimano nie ma tego problemu, bo dzięki metalowej ramie idealnie utrzymują swój kształt, a przy okazji zdecydowanie łatwiej wyciąga się je z piekarnika. 
Foremki nie są zbyt duże, więc można w nich upiec idealne ciasto do popołudniowej kawy i nie martwić się, że nie będzie go komu zjeść :-) 
Ja osobiście bardzo lubię mini szarlotkę upieczoną w okrągłej foremce.



Ostatnim nabytkiem jest elektryczna patelnia ceramiczna Delimano.  Patelnia jest duża, ma 35 cm średnicy i nadaje się nie tylko do smażenia, ale również duszenia, gotowania i pieczenia. Można w niej przygotować to wszystko, co na normalnej patelni a dodatkowo np. upiec pizzę.
 Zakres temperatur też jest dosyć szeroki: 80-250 stopni. W zestawie ma szklanką pokrywę, która idealnie przylega do patelni. 
Aby użytkować patelnię trzeba posiadać blat albo stół, nad którym nie ma wiszących szafek. W mojej małej kuchni jest to jednak niemożliwe, więc patelnię po kilkakrotnym użyciu podarowałam mamie, która i tak gotuje na kuchni elektrycznej  (więc nie ma dla niej znaczenia czy używa patelni zwykłej czy elektrycznej), a poza tym ma na nią wystarczająco dużo miejsca. 
Myślę, że taka patelnia to też bardzo fajny pomysł np. na działkę - bo można przygotować na niej cały obiad. 


Dopisane 01.12.2013 r.
Użytkuję te garnki już na tyle długo (niektóre prawie 3 lata), że ze spokojem mogę napisać, że w mojej małej kuchni sprawują się naprawdę dobrze. Gotuję na gazie, więc nawet bym się nie zdziwiła, gdyby spody garnków czy patelni były zniszczone. Ale nie są. Na emalii zewnętrznej jest może kilka zadrapań, ale wynika to raczej z mojej nieuwagi, gdy czasem zdarzy mi się przesunąć garnek po ruszcie, zamiast go po prostu przestawić.
Do mieszania w garnkach używam tylko drewnianych łopatek i łyżek, nie rozgrzewam ich na sucho - zawsze daję najpierw odrobinę tłuszczu (takie jest zalecenie producenta, aby zachować właściwości powłoki ceramicznej).
Poza tym nie myję ich "na gorąco", zostawiam aż wystygną i dopiero wtedy woda z płynem i miękka gąbka idą w ruch. I to chyba w zasadzie tyle jeśli chodzi o użytkowanie naczyń ceramicznych. Ja jestem bardzo zadowolona z tych garnków i patelni, bo gotuje mi się z ich pomocą naprawdę przyjemnie.

Dopisane 10.10.2015
Garnki i patelnie cały czas użytkuję i w dalszym ciągu nic im nie jest, patelnie zachowują swoje nieprzywierające właściwości i ciągle ładnie się prezentują.


Ostatnio pojawiły się informacje, że garnki i patelnie Delimano nie są już produkowane we Włoszech, a w Chinach - nie wiem więc jak jest z ich jakością. Wszystkie, które ja mam są włoskie, jedynie patelnia elektryczna została wyprodukowana w zakładzie w Słowenii. Warto więc dopytać przed zakupem, gdzie zostały wyprodukowane.

 

środa, 9 listopada 2011

Pulpeciki rybne w sosie greckim

Jestem fanką ryby po grecku... Wiem, wiem, Grecy jej nie znają, ale w sumie nieszczególnie mnie to interesuje :-) Sos warzywno – pomidorowy uwielbiam na ciepło i na zimno.  
Znalazłam w zamrażarce jeszcze kawałki dorsza, które koleżanka mi przywiozła z Darłowa i postanowiłam coś dobrego z nich zrobić. Padło na pulpeciki, do których zrobiłam sos grecki. I to był bardzo dobry pomysł.
Doskonałe jako danie obiadowe podane z ryżem, ale na zimno też im niczego nie brakowało... Mocno pieprzne i jednocześnie słodkie od marchewki. Dla mnie idealne.
Do przygotowania wykorzystałam moje garnki ceramiczne Delimano. Dziurawą patelnie pokazywałam już wiele razy, ale o tej głębokiej, dwuuchwytowej patelni jeszcze nie wspominałam. Okazała się na tyle duża, że zmieściło się w niej całe moje danie. A przy okazji warzywa dużo szybciej były miękkie niż przygotowane w zwykłym garnku. Po raz kolejny przekonałam się, że to były dobrze wydane pieniądze.



Składniki na dużą porcję (4 porcje obiadowe)

Pulpeciki:
800 g filetów z białej ryby (u mnie z dorsza)
1 mała kajzerka
1 łyżka kaszy manny
2 łyżki bułki tartej
1 jajko
1 płaska łyżeczka soli morskiej (u mnie z młynka Kotanyi)
pieprz (jak zawsze Kotanyi)
opcjonalnie drobno posiekana natka pietruszki (ilość wg uznania)

Sos:
1 kg marchewki
2 średnie pietruszki
1 mały seler
3 duże cebule
3 czubate łyżki przecieru pomidorowego
3 liście laurowe
4-5 ziarenek ziela angielskiego
kilka ziaren czarnego pieprzu
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka pieprzu mielonego (dałam biały Kotanyi)
1 łyżeczka cukru
1 łyżka oliwy

Kajzerkę namoczyć w wodzie. Filety z ryby zmielić w maszynce razem z odciśniętą kajzerkę. Dodać jajko, bułkę tartą, sól i pieprz, a także drobno posiekaną natkę pietruszki. Wyrobić na jednolitą masę – jeśli masa jest zbyt rzadka dodać jeszcze łyżkę bułki tartej albo kaszy manny.
Z masy uformować niewielkie pulpeciki (mnie wyszło 21 sztuk). Można je usmażyć w tradycyjny sposób, ugotować na parze albo tak jak ja - usmażyć na 1 łyżeczce oliwy w  patelni Dry Cooker.


Cebulę pokroić w kostkę albo ćwierć talarki, a marchewkę, pietruszkę i seler zetrzeć na tarce (na grubych oczkach albo tak jak ja - na tarce, która szatkuje w cieniutkie słupki).
W dużym garnku rozgrzać łyżkę oliwy, zeszklić na niej cebulę (ale uważać, aby się nie przypaliła, bo będzie gorzka). Wrzucić poszatkowane warzywa, dodać liście laurowe, ziarenka ziela i pieprzu. Wsypać płaską łyżeczkę soli (potem zawsze można dosolić, jeśli będzie jej zbyt mało) i łyżeczkę pieprzu.
Wlać 1 szklankę przegotowanej, gorącej wody i dusić około 25 - 40 minut, aż warzywa będą miękkie (ja lubię, gdy nie są zbyt mocno rozgotowane). Następnie dodać koncentrat pomidorowy, cukier i zagotować. Spróbować i jeśli trzeba dodać odrobinę soli czy pieprzu (sól i pieprz to w tym przypadku kwestia smaku. Ja solę niewiele, za to dodaję sporo pieprzu).
Gdy warzywa będą gotowe przełożyć do nich pulpeciki, wymieszać bardzo delikatnie i gotowe. Najsmaczniejsze są, gdy poleżą w sosie choć z pół godziny.
Podawać na gorąco albo na zimno.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...